Część, pewnie domyślacie, ze sprowadza mnie tutaj po prostu chęć pomocy sobie, ale tez może jestem komuś innemu w stanie pomoc...
Wszystko zaczęło się pod koniec listopada 2021. Wcześniej nie robiłem nic więcej niż to co dotychczas. Jadłem zdrowo, wysypałem się, ale tez dużo trenowałem. Dzień wcześniej byłem normalnie na siłowni. Następnego dnia obudziłem się rano i odczuwałem ból w pachwinach, w okolicach pośladków, mosznie, to był taki ból ciężkości, może lekko tkliwe były te miejsca. Udałem się kilka dni później do szpitala na SOR, przepisano mi czopki w styli dicloberl i miało przejść. Jednak nie udało się. Poszedłem ponownie do urologa i zaczęło się szukanie problemów. Od tamtego czasu jestem chyba po ok 20+ wizytach u różnych urologów. Przyjmowałem różne antybiotyki, czopki, jednak dalej jest to samo. Mialem robione na początku pod koniec stycznia 2022 posiewy po masażu stercza, jednak wszystko ujemne. Było to robione w laboratorium szpitalnym w miejsce. Następne posiewy w ALABie ok 4-5 miesięcy później i dalej ujemne. Mialem robione MRI prostaty/miednicy mniejszej i wyszło, ze na lewym płacie prostaty ślady po odbytym najpewniej zapaleniu i tyle, nic więcej. Skończyło się na tym, ze pod koniec 2022 mialem podawaną biodacynę do stercza, problem ustąpił pierwszego dnia po podaniu pierwszej dawki, później problem powracał. Później jeszcze dwa razy mialem podawany lek do stercza w odstępach tygodniowych, jednak już bez efektu lał jak za pierwszy razem, tylko cały czas te same dolegliwości. Za pierwszym razem być może podali mi środek znieczulający w to miejsce, bo problem zniknął na kilka godzin i później czar prysł. Pieczenie cewki w trakcie oddawania moczu, promieniujący ból/pieczenie na zwieracze, pośladki, mięśnie dwu głowę ud, czasem do czwórek. Za każdym razem na badaniu fizykalnym, prostata nie boląca. Poza antybiotykami brałem leki przeciwzapalne chyba 3 miesiące, multiuri, multiprosti, tadalafil, ale dalej problem nie ustępował. Zostałem sklasyfikowany jako przewlekle zapalenie prostaty.
Aktualny stan od kilku miesięcy (od grudnia 2022) to uczucie pieczenia/chłodu w cewce moczowej w trakcie oddawania moczu (rano jest najmniejszy problem, pogarsza się w trakcie dnia) i później gdy siadam do pracy biurowej to pieczenie utrzymuje się dłuższy czas, promieniuje do zwieraczy, okolicy prostaty, mięśni dwugłowych uda, nieraz tylko pieczenie punktowe gdzieś na dwugłowym i tyle. Nieraz samo pieczenie w tych miejscach przy guzach kulszowych. Gdy wstaje i chodzę, trenuje to ten ból zanika i znowu powraca gdy oddam mocz. Mam wrażenie ze reaguje na ocieplenie klimatu bądź ochłodzenie. Gdy jest chłodniej jestem bardziej wrażliwy na powyższe problemy, gdy jest cieplej jest cię lżej. Wiąże to z tym, ze jak w stopach czuje chłód to taki podobny chłód również czuje na końcówce cewki moczowej, w okolicach prostaty/zwieraczy.
Problem łączyłem już z kręgosłupem, jednak MRI lędźwi, krzyży, nie wykazał problemów z uciskiem na nerwy czy coś w tym stylu.
Zacząłem chodzić na akupunkturę, ale nie wiem czy coś pomaga, byłem dopiero 2 razy, więc może jest za wcześnie na jakiekolwiek efekty. W trakcie pierwszej sesji lekarz, który mnie przyjął, stwierdził, ze to prawdopodobnie po tym jak cały sezon 2021 przejeździłem na rowerze szosowym i zmarzłem gdy odbywałem ostatnie treningi. Ma to sens, bo tak było i tez to miejsce było uciskane, bo mialem złe ustawione siodełko, ale tez cały sezon czułem się rewelacyjnie i nie podejrzewałem, ze coś dzieje się nie tak, gdyż nie mialem żadnych bólów w tamtych okolicach.
Nie wiem czy ktoś ma podobne dolegliwości? Czytałem już kilkanaście stron tutaj, jednak nic podobnego nie spotkałem. Nie wiem w co dalej iść, czy tu może być dalej bakteria, czy to bardziej niebakteryjny problem i należy iść w kierunku akupunktury i mięśni dna miednicy. Może ktoś jest mi w stanie jakoś pomoc? Coś zasugerować?