Witam wszystkich. Czytam ten temat od wielu dni i dużo się dowiedziałem. Z tego co czytam to dużo z Was ma podobne objawy.
Natomiast u mnie zaczęło się to trochę dziwnie. Otóż mam 41 lat. Nie współżyję z żoną od ponad roku z powodu rozwodu. Nie mam też żadnej innej partnerki. Czasem masturbacja (4-5 razy miesięcznie) i jakiś czas temu kupiłem sobie taką zabawkę typu: "latarka" - pewnie każdy wie o co chodzi. Opisuję to bo chyba jest to dosyć ważne w mojej sytuacji (tak sądzę). Otóż wiadomo, że po każdej "zabawie" z "latarką" starałem się ją dobrze umyć i wysuszyć ale wiecie jak to jest. Mogłem coś zrobić niedokładnie. No i w na początku Lutego tego roku po jednej z takich "zabaw" dosyć mocno się "przytarłem" na penisie jednak myślałem, że będzie jak zwykle, czyli trochę będzie swędzieć, piec i samo minie - jak zawsze. Po kilku dniach zauważyłem na napletku od strony żołędzia taką jakby krostę - pryszcza o średnicy około 2 mm. Było to dosyć twarde i po ściśnięciu wylała się jakby ropa z krwią. Mocno się zaniepokoiłem bo nigdy nie miałem czegoś takiego. Zacząłem smarować to najpierw Tribiotic a następnie specyfikiem Help 4 skin. Po kilku dniach zaczęła się owa zmiana zmniejszać ale nagle pojawiły się te objawy, trochę mi znane gdyż podobne bardzo do zapalenia pęcherza jakie miałem może 2x w życiu. Oczywiście sądziłem, że to zapalenie pęcherza. Zacząłem stosować Furaginum MAX. Niestety po kilku dniach nadal nie przeszło i było raz lepiej a raz gorzej. Objawy to częstsze parcie na mocz oraz czasem pieczenie w cewce moczowej lub uczucie takiego "chłodu" na dole oraz "niepokoju" między członkiem a odbytem. Wiecie człowiek jak jest zdrowy to nie zwraca uwagi na to jak często sika i prawdopodobnie przed infekcją chodziłem siku co 3-4 godziny a podczas początku objawów bywało tak, że co godzinę lub nawet po 15 minutach od oddania moczu pojawiało się uczucie parcia na mocz. Po 2 tygodniach stosowania Furaginy zorientowałem się że coś chyba jest nie tak. Znalazłem między innymi to forum. Zrobiłem badanie moczu i posiew. W badaniu ogólnym wyszły pojedyncze bakterie a posiew jałowy czyli nic. Chciałbym nadmienić, że dotąd nie miałem żadnych problemów z prostatą. Jak idę spać o północy to idę sikać o 6-7 rano - nawet teraz. Co do strumienia to chyba jest ok, nie muszę czekać na mikcję. Dałem sobie jeszcze szansę, że to pęcherz i zażyłem Monural w jednej dawce. Nie wiem czy była poprawa czy też efekt placebo. Stan obecnie jest taki, że minęło 1.5 miesiąca i dolegliwości jakby zelżały i chodzę sikać przeważnie co 3 lub czasem co 2 godziny. W zeszłym tygodniu 2 dni takie jak Piątek i Sobota to było tak dobrze, że myślałem, że jest już po wszystkim. I co się stało ? W Sobotę wieczorem miałem chwilę słabości i dokonałem masturbacji. Oczywiście już bez użycia "latarki". Co ciekawe wytrysk był "lepszy" niż wcześniejsze już w trakcie infekcji. Dodam, że zdarzyło mi się 2 lub 3 razy przez ten czas się masturbować i zwróciłem uwagę, że w nasieniu było trochę takich grudek jak galaretka, koloru żółtawego. Chyba nigdy tak nie miałem. Podczas ostatniej masturbacji w Sobotę to nasienie mało bardzo mało tej "galarety" i miało jasne zabarwienie. Ale zrobiłem coś jeszcze. Następnego dnia w Niedzielę dałem się namówić na wyjazd do term. Rano nic nie zwiastowało tego co się będzie działo. Mimo tej masturbacji poprzedniego wieczoru. Poszedłem siku o 8 a następnie ponownie około 10:30 już tam na miejscu. I zaczęło się coś strasznego. Otóż od w zasadzie pierwszego wejścia do wody o temperaturze około 36 stopni zacząłem odczuwać nie tylko uczucie parcia na mocz jak również taki ból-pieczenie nie wiem czy w cewce, prostacie czy w pęcherzu. Skutek był taki, że musiałem co godzinę chodzić sikać i przez te 4 godziny pobytu czułem się bardzo niekomfortowo. Dodam, że nie wchodziłem do zimnej wody. Generalnie dla mnie jest to straszne bo uwielbiam wodę, morze, basen ... Co ciekawe bardzo mało piłem od rana tego dnia a mimo tego po każdej wizycie w ubikacji oddawałem dosyć duże ilości moczu. Gdzieś później wyczytałem, że człowiek jak jest w wodzie przykryty do pewnej wysokości to ciśnienie powoduje uwalnianie wody z organizmu i większą produkcję moczu przez nerki = jego zwiększone wydalanie.
Po tej wizycie na basenach na drugi dzień jakby wszystko zaczęło wracać znów do normy, czyli znów sikanie co około 3 godziny. Jednak znów jest tak, że jeden dzień jest lepiej a drugi gorzej. Wtedy gdy jest gorzej to pojawia się ten przeklęty "chłód" tam na dole i do tego dochodzi częstsze parcie, które występuje nie raz już po godzinie od mikcji. Gorzej też jest po dłuższej podróży w aucie. Co ciekawe to nigdy nie miałem jakichś wielkich bóli ani w jądrach, pachwinie czy samej prostaty. Co zauważyłem, że jak u wielu z Was wytrysk pogarsza sytuację. Już przed tymi dolegliwościami nie raz po wytrysku miałem momentalne uczucie parcia i konieczność pójścia wysikać się. Miewałem dyskomfort po stosunku ale nie bolesne wytryski. Tutaj zawsze było ok. Nie mam problemów z erekcją.
I Panowie jak myślicie ? Dołączyłem do klubu ? Jak na razie biorę witaminy + ProstiMen dosyć polecany. Najgorsze w tym wszystkim jest to, kiepsko prowadzić normalne życie.