Obawiam się jedynie, że na końcu tej naszej drogi jest kolejny nawrót choroby. Taka pętla, z której nie można się wyrwać. Tak myślę sobie, że cóż mi z tego, że wyjałowię drogi moczowe, kiedy tym zażywaniem antybiotyków sprzątam mieszkanie (w postaci mojej prostaty) z niechcianych lokatorów, ale jednocześnie robię miejsce pod potencjalnego przyszłego lokatora. Wzmacnianie odporności to klucz do wyrwania się z tego błędnego koła, ale czy suplementy, zioła, aktywność fizyczna i dieta wystarczą, aby ją odbudować po takiej ilości trucizny, jaką w siebie walimy? Czy nie powinno się dodatkowo zastosować jakiejś farmakologicznej immunomodulacji w celu zwiększenia odporności? Też się doktoryzuję z tej choroby, choć zapewne znacznie mniej niż Ty i nie trafiłem jeszcze na pracę naukową opisującą wzmocnienie odporności inne niż szczepionka/szczepionka celowana (autoszczepionka). Jest już we mnie minimum nadziei na poprawę tego skurwiałego życia i coraz bardziej dochodzę do wniosku, że antybiotyki to rodzaj długotrwałego środka przeciwbólowego w naszej chorobie, aniżeli droga do trwałego wyleczenia. Z drugiej jednak strony z pewnością są osoby, które uzyskały trwałe wyleczenie lub poprawę, ale oni tutaj nie siedzą na forum.
Jak to jest, że mój brat zabawia się z żoną bez gumy (w tym anal) i nic mu nie dolega, a ja się boję nieumytymi rękoma dotknąć wacka? Nie wierzę, że u niego w drogach moczowych nie mieszka sobie e. faecalis i e. coli i inne bakterie fekalne, a jednak nic mu nie dolega. Tak to wygląda, jakby bakterie nie były bezpośrednią przyczyną zapalenia prostaty, a była nim w jakiś sposób zachwiana równowaga organizmu w obrębie mięśni, układu immunologicznego lub przyczyna leży w jakichś dyskretnych problemach anatomicznych.