Od czasu do czasu zaglądam na forum, miałem pewnie trochę szczęścia, że udało mi się z tego gówna wyjść. Od ok. półtora roku nie mam żadnych objawów, chociaż był czas kiedy tak jak niejeden z Was teraz, miałem dość życia, moja psychika była całkowicie zrujnowana. Ciągłe bóle podbrzusza, krocza, penisa, pieczenie w tyłku tak, że nie mogłem praktycznie w ogóle siedzieć i to ciągłe parcie na pęcherz. Do tego fecalis w moczu w posiewie. Oprócz dwukrotnej cystoskopi, w tym jednej z biopsją, badania urodynamicznego, urografii - innych badań specjalistycznych nie robiłem. Te badania nie wykazały nic. Chodziłem oczywiście do różnych urologów, w tym również z tytułem profesora, odwiedzałem bioenergoterapeutów, homeopatów, endokrynologów, nefrologów, neurologów, kardiologów, zaaplikowałem sobie ponad 100 zabiegów akupunktury połączonych z odpowiednią dietą (każdy po100 zł), odwiedziłem wielu znanych fizjoterapeutów m.in. Rakowskiego, Basistę, Koszlę, Namysła i jeszcze kilku, których teraz nie pamiętam. Wszyscy oczywiście twierdzili, że na pewno mnie wyleczą (za pieniądze). Namysł zalecił mi elektrostymulację, nauczył jak to robić. Zakupiłem u niego sprzęt i w domu 2x dziennie sam robiłem sobie ten zabieg. I tutaj chciałem wam powiedzieć, że zabiegi te raczej nie ulżyły mi w dolegliwościach, ale charakterystyczne jest to, że przed elektrostymulacją w odstępie 1,5 m-ca robiłem usg, które wykazało w sumie niewielki przerost prostaty o ok. 1,5 cm, natomiast po ok. 1 roku elektrostymulacji doodbytniczej, robiłem na przestrzeni pół roku trzykrotnie usg, które wykazało prawidłową wielkość prostaty - t.j. zmniejszoną o ok. 1,2 cm . Nie wiem jak to tłumaczyć, Namysł coś tam na ten temat mówił, ale nie zwracałem na to większej uwagi. Urolog do którego poszedłem pokiwał głową i nie skomentował tego. Sam nie wiem co o tym sadzić, czyżby coś nowego w urologii? Chciałem Wam doradzić co w mojej ocenie z perspektywy czasu było czynnikiem najważniejszym, który spowodował, że zacząłem zdrowieć. Otóż uważam, że jest to przede wszystkim zdrowa dieta. Jeden ze starych urologów facet był już po 70-tce, powiedział mi mniej więcej tak ,,musisz pan dozbroić swoich żołnierzyków, zwiększyć ich ilość- bo przeciwnik atakuje. Tym przeciwnikiem są żołnierzyki wroga: bakterie, wirusy i różne świństwa, które atakują twój organizm". Inaczej mówiąc musimy wzmocnić przede wszystkim swój system odpornościowy, tak aby odparł atak bakterii itp. Jak to zrobić - nie będę się rozpisywał, bo w necie jest na ten temat masę informacji. Ja jadłem dużo warzyw, owoców, czosnku, cebuli, oleju rzepakowego nierafinowanego tłoczonego na zimno (podobno zawiera najwięcej kwasów omega 3- przyswajanych przez człowieka), ponieważ mieszkam nad samym morzem to robiłem sobie tran razem z wątróbkami z dorsza (brałem je prosto od rybaka- przestałem po ok. 3 m-cach, bo wątroba to filtr i nie zawsze musi być zdrowa), alkohol też, ale bez przesady, żadnych używek, konserw, generalnie jak najmniej żarcia przetworzonego, szczególnie na wiosnę sok z pokrzywy, mleczu razem z korzeniem, mieszałem liście kapusty z jabłkiem, marchewką z tym co miałem pod ręką. Najważniejsza uwaga - cierpliwość- poprawa pojawi się nie po tygodniu, czy miesiącu - ale gwarantuję wam, że się pojawi. Pierwsze symptomy poprawy spowodują, że wzrośnie u Was optymizm, poziom endorfin, a to napędzi cały system odpornościowy. Zalecałbym również sporo ruchu, np. nordic-walcking, szybszy marsz. Odradzałbym jazdę na rowerze, szczególnie na dłuższych odcinkach, mnie to szkodziło. Głowa do góry, będzie dobrze !.