Witam,
Dotychczas byłem czytelnikiem tego forum, ale uznałem, że naszła pora napisać coś od siebie. Nie bede w całości opisywał swojej historii bo jest ona jak jedna z wielu już tu opisanych. Problemy zaczeły się blisko półtora roku temu a początkowo związane były z trudnością oddania moczu, brakiem ulgi po mikcji, wrażeniem, że gdzieś jakby w cewce zalegał mi mocz i związane z tym dziwne wrażenie jakbym się miał zaraz zsikać/ spuścić a kolejne próby oddania moczu to dosłownie kilka kropel i towarzyszące im kłucie.
Szereg badań, posiewów, usg j.brzusznej, prostaty trus, urodynamika, wizyty u 5 czy 6 urologów. Prawie wszyscy szli w zaparte, że to zapalenie prostaty i tylko antybiotyki + przeciwzapalne Diclo..+ alfa blokery+ ewentualnie mydocalm na rozluznienie miesni szkieletowych. Jednak jeden z nich uznał, że nie jest to zapalenie prostaty (badanie per rectum trwało z 5min i mam wrażenie, że pod każdym kątem wymacał moją prostate) a zaburzenia mięśniowe i od tego momentu trafiłem na właściwą sciezke.
//W międzyczasie próbowałem wielu rzeczy, w tym akupunkture,(która raczej niewiele wnosiła), elektrostymulacje przezodbtynicze (coś tam zmieniały, ale musiały być wykonywane w olbrzymim skupieniu bo inaczej bardziej pogarszały niż poprawiały), czopki, maście, ziółka, prostamole itp. W łagodzeniu objawów pomagało ciepło - kąpiele, termofor i była to tak naprawdę jedyna ulga, ale problemy pojawiały się wraz z kolejnym oddaniem moczu.//
Summa summarum trafiłem do fizjoterapeuty, który pracuje na terenie Warszawy. Jego specjalizacja to zespoły napięciowe w obrębie mięsni dna miednicy, ale wykonuje też podstawowe zabiegi z zakresu fizjoterapii. Pomijając fakt, że wreszcie na mojej drodze męki pojawiła się osoba, która była praktycznie pewna, że jest w stanie mi pomóc i precyzyjnie opisała mechanizm mojego problemu co nie ukrywam było w pewnym sensie zbawiennym dla mojej wyniszczonej psychiki to każda wizyta utwierdzała mnie w przekonaniu, że rozwiązanie mojego problemu jest blisko. Nie wchodząc w szczegoły, spotkania polegały na masażu konkretnych części ciała, likwidacji punktów spustowych (zwłaszcza w obrębie miednicy, których miałem mnóstwo i w sumie do dziś jeszcze kilka mam) a także przez pewien czas przeprowadzał mi zabiegi per rectum.
Dziś moje objawy to może 10% tego co było w najgorszym momencie mojej przygody z tym swinstwem. Kontynuuje wizyty , ale też sam staram się rozciągać i pracować na wałku. Nie wiem jak Wy ale ja np. mam bardzo bolesne miejsca na wzgórku łonowym a dokładnie na (chyba) przyczepach mięśni brzucha (około 5 cm od środka wzgórka łonowego symetrycznie po obu stronach). To moje najgorszy punkty spustowe, nad którymi też sam pracuję poprzez rolowanie wzgórka łonowego na wałku (zupełnie przypadkiem na to wpadłem przy okazji rolowania mięśnia dwugłowego nogi). Rolowaniu towarzyszy potworny, palący bol, ale zawsze następnego dnia jest duża poprawa.
Mam jeszcze swoje spostrzeżenia co do zachowania mojego zwieracza odbytu. Mam wrażenie, że w okresach jak mam go silniej napiętego pojawiają sie jakies lekkie objawy. Z autopsji - często powiązane to jest z jakimś stresem, wytryskiem nasienia z dnia poprzedniego lub nieefektywnym oddaniu stolca (zabrzmi to może głupio, a może nie?, ale zdarzająsię dni, że po oddaniu stolca mam tak napięty zwieracz, że nawet mam problem sie skutecznie podetrzeć). Nie wiem czy ten napięty zwieracz (a wg fizjoterapeputy to bardzo silna hipertrofia zwieracza na wskutek długotrawłego jego napięcia) nie jest może efektem tych wspaniałych ćwiczeń Kegla, które swojego czasu intensywnie praktykowałem, ale to już moje głębsze przemyślenia. Z leków przyjmuję tylko Alfabax- alfa bloker nie wywołujący efektu wytrysku wstecznego a biore go z tego wzgledu, że dzieki niemu mam mniej napięte narzady (skurczone jądra itp)- zapewnia mi to większy komfort na codzień.
Jeśli jest ktoś zainteresowany, to moge podać na priv numer do tego fizjoterapuety. Pracuje na terenie Pragi pld w Warszawie. Może komuś też będzie w stanie pomóc.
sorki za troche chaotyczny txt ale w pracy jestem
Pozdrawiam .