Ok. 8 lat temu zaczęło się to u mnie, jakiś czas to bagatelizowałem, lecz nie długo, bo cholerstwo szybko postępowało, więc poszedłem z tym do pierwszego lepszego dermatologa prywatnie oczywiście, jej diagnoza (bo to była pani) była błędna jak 100 diabłów, przepisała cholernie drogie kremy, które jak się można domyśleć nic nie dały. Potem był drugi lekarz i historia się powtarza, również błądzenie po omacku, aż głupio mi było patrzeć na to jak się motał. Następnie odwiedziłem trzecią niby super specjalistkę, która mi usilnie wmawiała, że to po prostu przebarwienie i tak ma być, coś tam przepisała i jednocześnie żeby mnie zbyć dostałem skierowanie do urologa na pobranie wycinka do badania hispatologicznego (który, de facto nic nie wykazał). Po zabiegu pobrania wycinka, lekarz zaproponował, że przy okazji może wyciąć mi stulejkę, którą posiadałem, a która nie specjalnie mi przeszkadzała (nie była całkowita), więc zgodziłem się, bo i tak już przecież byłem znieczulony, (miałem tzw. obrzezanie częściowe) i to przez przypadek wyleczyło mnie z LSA. Tak panowie, obrzezanie równa się wyleczenie!, Jest to najskuteczniejsza forma leczenia. Ale kontynuując, mimo że zmiany zajęły także cześć trzonu żołędzia, choroba stała w miejscu przez ok. 6 lat. Przez ten czas całkowicie o tym zapomniałem i nawet nie próbowałem dociekać, co to było za cholerstwo. Ale to nie koniec ok. 2 lata temu liszaj dalej się uaktywniło delikatny nalot szybko zajął pozostały napletek oraz rzołądz - nieźle się wkurwiłem… Zacząłem szukać informacji o chorobach skóry (leksykony, książki, czasopisma, internet) w końcu doszedłem finału i postawiłem sobie diagnozę- wiadomo, jaką… po czym, nie wiedzieć czemu zapisałem się na wizytę do urologa specjalisty (do dziś żałuję tej decyzji), ponoć wybitny lekarz, władowałem mu sporo kasy opowiedziałem swoją historię, a także że podejrzewam u siebie LSA, o dziwo wiedział co to jest LSA, ale nie dał wiary temu co powiedziałem mówiąc że to „mało prawdopodobne”, przepisał kilka maści, kazał przyjść na kolejną wizytę. Na kolejnej „drogocennej” wizycie dalej mi coś zapisał na recepcie i zaproponował wycinek, więc popatrzyłem na niego z politowaniem i trzasnąlem drzwiami. Zrezygnowany dałem sobie z tym spokój. Panowie nie bez powody wam to wszystko opisuje spotkałem się z wieloma wypowiedziami, które sam również potwierdzam swym doświadczeniem, że spory problem leży w tym, iż lekarze, nie wiadomo, z jakich powodów nie potrafią zdiagnozować tak charakterystycznych zmian – tak charakterystycznej choroby, jest to spory problem gdyż liszaj – twardzinowo – zanikowy potrafi szybko postępować, wiec czas odgrywa tu ważną rolę. Teraz zacznę pozytywną cześć mojej historii.
Po jakimś czasie trafiłem na osobę która poleciła mi Pana Marian, lekarza specjalistę dermatologa, niesamowity człowiek i prawdziwy profesjonalista Wszystkim Wam Go Polecam! – do dziś jestem mu wdzięczny. Na dzień dobry potwierdził moje przypuszczenia, zarysował opis choroby i przedstawił kilka możliwości sposobów leczenia. Napiszę wam w tym miejscu jakie są mi – podkreślam „mi” znane sposoby walki z tą dolegliwością, nie jestem lekarzem, ani żadnym fachowcem i nie podam wam gotowej recepty…
Można się tego pozbyć jak już wyżej wspomniałem poprzez obrzezanie głębokie i całkowite, jest to najskuteczniejsza forma, nie zwlekajcie i zróbcie to, bo potem będzie trudniej. Ja nie wybrałem tej opcji, był to błąd, ale jak wspomniałem raz już miałem ów zabieg.
Kolejną metodą jest naświetlanie foto - dynamiczne, kilka lub kilkanaście naświetlań – nigdy nie stosowałem, gdyż nie chciało mi się jeździć po Polsce, z tego, co się dowiedziałem efekty są bardzo różne.
Stosuje się na to również krioterapię, także nie miałem „przyjemności”
Długie i uporczywe terapie antybiotykowe. Tu nie rozwinę tematu gdyż antybiotyki to nie witaminy, żeby czasem komuś nie przyszło do głowy stosować na własną rękę.
Teraz krótko o tym, co mi pomogło. Dosyć sporo kosztowało mnie to pieniędzy i wyrzeczeń.
Czas leczenia wyniósł ok. 1,5 roku, nie wiem czy to dużo czy mało przy takim kalibrze choroby, dodam jeszcze iż u mnie zmiany chorobowe nie były aż tak bardzo zaawansowane.
A wiec przez ten czas stosowałem następujące rzeczy, pod comiesięczną kontrolą mojego lekarza:
Piascledine 300 co dziennie po 1 tab. (w ulotce można przeczytać na „odbudowę chrząstki stawowej” w rzeczywistości dobrze robi na liszaja)
Witamina E duże dawki 300 mg. 1 tab. dziennie.
Przez kilka m-c łykałem również Polfilinę a później zamiennik Agapurin w dawce 1mg 3x dziennie – są to leki krążeniowe.
W początkowej fazie stosowałem również dosyć długo i z przerwami antybiotyki – (ściśle pod kontrola lekarza) również pomagają, ale jednocześnie „charłaczą żołądek i inne organy” więc nie wiadomo, co gorsze …
Gdzieś wyczytałem, że dobrze robi na to zwyczajny tran w kapsułkach, więc łykałem 3 razy dziennie po jednej.
Zewnętrznie przez cały ten okres na całość zmian krem, oraz maść na hydrocortyzonem.
Protopic – maść, w między czasie także Triderm, oraz robioną maść na bazie omnadrenu jest to pochodna (testosteronu). Jeśli chodzi o poprawnie wyglądu zmian skórnych, za poradą lekarza używałem żelu do leczenia blizn Veraderm. Drogi jak cholera, ale skuteczny.
Trzeba dbać o to, aby te miejsca były bez przerwy nawilżone, unikać mydeł, które strasznie wysuszają. Do tego stosować tłuste kremy z wita. A i E niepachnące. Jeszcze jedno moje osobiste spostrzeżenie przy nakładaniu maści i kremów dobrze jest wklepywać.
Po ok. 14 m-c mojej terapii wacek jest w bardzo dobrej kondycji, zmiany są widoczne aczkolwiek w ok. 60 – 80 % ustąpiły z stanu przed rozpoczęciem kuracji. Wszystko jest mięciutkie i różowawe. Udało mi się drugi raz to zatrzymać, mam nadzieję, że na dobre.
Dodam jeszcze, że nie dawno dla pełniejszego komfortu postanowiłeś się jeszcze całkowicie obrzezać, zabieg szybko i sprawnie przeprowadził bardzo dobry lekarz plastyk, którego serdecznie pozdrawiam.
Panowie wacki i głowy do góry, bo nie taki diabeł straszny
Pozdrawiam
PS. sory za błędy, ale piszę na szybko w robocie