Hej! Także dołączyłem do grona tych, którzy mają już zabieg za sobą. Mam tylko parę wątpliwości, odnośnie samego zabiegu i działania z "moim małym przyjacielem" właśnie po.
Otóż zabieg miałem we wtorek, ale do szpitala przyjęli mnie już w poniedziałek- badania (krew, EKG) i rozmowa z anestezjologiem. Następnego dnia miałem zabieg- w papierach było zapisane obrzezanie i plastyka. Miałem znieczulenie regionalne, czyli od pasa w dół byłem "odcięty", oraz dostałem zastrzyk na sen. Po zabiegu, jak się obudziłem, okazało się, że opatrunek mi spadł, jak mnie przewozili- nie założyli już nowego... Pod "główką" mam taką oponkę, która utrzymuje się do tej pory (3 dzień po zabiegu).
Moje pytanie- czy to normalne, że w szpitalu na ten zabieg leżałem od poniedziałku, aż do dzisiaj (ok. 6 godzin temu wyszedłem) i że jedyne co mi robili, albo raczej kazali robić i w szpitalu i w domu, to okłady z gazy namoczonej kwasem bornym? Dodali mi potem (wczoraj) do tego dwie tabletki dziennie Cyclo 3 Forte, oraz kazali obmywać "przyjaciela" rumiankiem. Czy to dobrze? Bo coś mało profesjonalni wydali mi się lekarze, którzy oglądali mój instrument... 5 dni w szpitalu i zero zmian oraz stosownych rad po zabiegu. Wszystkiego się musiałem sam dopytywać- od kąpieli zaczynając, na alkoholu kończąc.
Mimo, iż jestem pełen wątpliwości po, to cieszę się, że już mam to za sobą- chirurg, który przeprowadzał zabieg był na tyle dobry, że nie mam żadnych ropień, krwawień. Tylko ta opuchlizna.
Pozdrawiam Was!