Pojutrze idę na wesele więc od wczoraj zacząłem wyciąganie szwów i dziś "skończyłem". Ciężko bardzo bo te pętelki były tak małe że nie było jak uciąć i trochę wysiłku trzeba było w to włożyć, i maksimum ostrożności. No więc dwie rzeczy:
1. Został mi jeden szew 'od północnego-wschodu' i dziwna sytuacja, bo stanęło na tym, że wystaje z jednej dziurki tylko (nie widać supełka, nie wiem czy on jest, czy nie), ale wyleźć nie chce, do tego stopnia, że jak ciągnę na chama za koniec nitki, to ciągnie on skórę i nawet za któymś razem pojawiła się kropla krwi. Uznałem że jebać tego jegomościa, one są ponoć rozpuszczalne, więc, ostatecznie, mam nadzieję, że sam w końcu rozpuści się/wyjdzie. Spróbuję raz jeszcze jutro, jak dalej nie wyjdzie to tylko sobie go skrócę.
2. Z tyłu, pod 'wędzidełkiem', w miejscu styku linii wędzidełka z linią cięcia wokół, mam taki otworek niezasklepiony, malutki bo o średnicy może 1mm, ale jednak i dziwnie to wygląda. Odkryło się to dopiero wczoraj, bo w tym miejscu był strupek który zszedł bo wraz ze szwem. Dziwnie to wygląda, mam nadzieję, że się jakoś zrośnie/zaziarninuje. Raczej tak, bo jak teraz patrzę to już się to czymśtam wypełniło.
Generalnie uważam już śmiałka za wstępnie wygojonego, jeśli chodzi o jakieś bóle/odczucia to od tygodnia w sumie można było zapomnieć że coś się miało robione bo zero bólu czy dyskomfortu. Wrażliwość znika, główka w wysusza się, łuszczy i dostosowuje.
Pewnie będę już rzadziej tu zaglądał ale w razie pytań odpowiem plus odezwę się jak się rozwiąże sprawa upartej nitki oraz tej dziureczki po strupku, coby oficjalnie stwierdzić powodzenie misji użydowienia. Pozdro