edominiku. gorąca kąpiel, poduszka elektryczna uśmierzają ból ale zaledwie na kilka minut, najgorzej boli przy siedzeniu a do tego niepokoi mnie całkowity brak stolca przez 24 godziny. macie jakieś doświadczenia z takimi przygodami?
Gorąca kąpiel ciała - jak najbardziej, ale gorąca kąpiel jąder - nie. Poduszka elektryczna - tak, ale trzeba uważać aby nie przegrzewać jąder.
Przy siedzeniu najgorzej boli, bo cała masa wewnętrzna ciała (jelit) leży na gruczole krokowym i go uciska. Uciska też żyły i inne naczynia krwionośne w okolicy gruczołu blokując krążenie i docieranie leków (pionowa postawa). Dlatego na problemy z prostatą najczęściej chorują kierowcy. Zupełnie jednak wygląda sytuacja w czasie chodzenia. Wtedy następuje masaż prostaty i lepsze krążenie. Do tego od czasu do czasu automatycznie wciągamy brzuch i napinamy mięśni. Odbywa się to pulsami.
Wypróżnianie się jest sprawą indywidualną. Brak stolca przez 24 godziny nie jest niczym dziwnym. Ja wypróżniam się średnio raz na kilka dni. Czasami raz na dwa dni, a czasem raz na cztery dni. Jak jem pokarmy wodniste to rzadziej. Po prostu wykształciłem bardziej pojemne jelito. U ciebie jelito jest mało pojemne. Ma to też inne skutki. Ja wypróżniam się w ciągu najwyżej 15 sekund. Ty zapewne 15 minut. Wyciskasz coś czego nie ma. Robisz to częściej. Może to być z jednej strony lepsze dla gruczołu krokowego. Zalegająca masa kałowa uciska prostatę i blokuje krążenie krwi. Z kolei z drugiej strony, zalegająca masa kałowa podczas chodzenia może masować samą prostatę znacznie intensywniej.
Jest jeszcze coś o czym chciał bym powiedzieć. Czy ktoś badał sobie zawartość witaminy B12. Może ona mieć kluczowe znaczenie na zachorowalność, również na prostatę. Z tego co pamiętam za komuny, jak ktoś szedł do wojska to dawali mu tzw. ,,delbetę". To taka szczepionka z jakimiś różnymi nieaktywnymi bakteriami. Na dwa lata był spokój z zachorowalnością. Przy wychodzeniu z wojska podawano antyszczepionkę i wielu po wyjściu z wojska zaczynało chorować. Podobno już wtedy zamiast delbety podawano witaminę B12, chyba razem z pyralginum i to również nazywano delbetą, chociaż w rzeczywistości to coś innego. Uodparniała ona przed bakteriami, grzybami i stanami zapalnymi. Często jak ktoś miał jakieś lumbago, ból kręgosłupa i nie mógł chodzić, to stawiało od razu na nogi. Dzisiaj też, ale tylko niektórzy lekarze to stosują. Ja znam kolegę, który jak jechał do USA na zarobek ze 20 lat temu, to poszedł do znajomej lekarki i dostał zastrzyki z witaminy B12 z pyralginą. Przez następne pięć lat nie wiedział co to choroba. A wiadomo, jak ktoś pojechał do USA i zaczął chorować, to musiał natychmiast wracać, bo leczenie tam było wówczas niewyobrażalnie drogie. Wszystkie oszczędności nie starczały często na leczenie. Obecnie zmieniły się czasy i lekarze zamiast stosować środki podnoszące siłę układu immunologicznego, stosują coś odwrotnego, a więc antybiotyki, które osłabiają go. Masakra.
Mjk. Na metronidazol uważaj. To bardzo silny środek i szybko uszkadza wątrobę. Z reguły lekarze stosują Tinidazol. Ma podobne działanie, ale jest bardziej przyjazny dla wątroby. Metronidazol działa na bakterie beztlenowe, ale też na pierwotniaki, jak choćby rzęsistek, który również powoduje zapalenia prostaty i dróg moczowych. Ma on jeszcze jedną zaletę, szczególnie gdy podaje się go razem z jakimś silnym antybiotykiem typu doxcyclina. Działa bardzo skutecznie na boreliozę (bakterie Borelli Burgdoneri). Doxycyclina zabija krętki i formę L, a metronidazol rozbija jej cysty, w których to bakterie potrafią przetrwać najgroźniejszą antybiotykoterapię i w takiej formie przeczekać nawet z 15 lat, aby w czasie osłabienia organizmu zaatakować.