Prostatitis. (Ja, 24 lata, student, do pewnego czasu - zdrów jak ryba)
Zdiagnozowano w moim przypadku po stosunku oralnym. Pierwsze objawy, których zupełnie nie kojarzyłem z zapaleniem prostaty ani z żadną z poważnych dolegliwości to m.in. częstomocz i parcie na mocz. Po mniej więcej pięciu dniach od stosunku trafiłem dziwnym trafem do dr-a Ossolińskiego w Rzeszowie. Szybka wizyta i diagnoza - zapalenie prostaty. Osłupiałem. Zapytałem - że co? zapalenie prostaty?? Niestety potwierdził - zalecenie: Tarivid, Diclofenac, Zincuprin. To wszystko. Początkowo zbagatelizowałem chorobę. Zmieniło się to w momencie gdy zacząłem czytać na forach o tym jak bardzo jest dotkliwa i uciążliwa w codziennym życiu.
Po tygodniu brania antybiotyku - gdy pojechałem do rodziców do domu zwaliło mnie z nóg. Leżałem prawie tydzień z wysoką gorączką z bólem w okolicach krocza, brzucha, podbrzusza, ból był tępy, choć czasami przypominał lekkie ukłucia. Postanowiłem zgłosić się do kolejnego lekarza. Dr Pabiś w Pro-familii w RZeszowie. Poświęcił mi dużo czasu, uspokajał - odegrał potrzebną w tym momencie rolę psychologia - uświadamiającego poznawczo, emocjonalnie też trochę mnie uspokoił. Zalecił Bactrim Forte, Metronidazol i lek na lekki przerost stercza. Z badań krwi wyszła mi podwyższona ilość leukocytów. CRP - również podwyższone. PSA i prokalcytonina w normie.
Żadnych z leków przepisanych przez dr-a Pabisia jednak nie wziąłem gdyż po skończeniu całej dawki Tarividu - mój stan zaczął się gwałtownie poprawiać.
Po miesiącu od diagnozy towarzyszyły mi bóle jakie opisujecie, szczególnie w części krzyżowej kręgosłupa, także w miednicy i w kroczu. Niestety również - bardzo bolesne wytryski
((. Martwiłem się tym.
Po odstawieniu chemioterapeutyku zrobiłem badania bakteryjne moczu, testy na Chlamydie, badania na obecność wirusów (WZW, HIV) - wszystko negatywne. W tym tygodniu pozostaje mi jedynie posiew nasienia i wydzieliny z gruczołu krokowego. To tak dla pewności dla samego siebie.
Obecnie od momentu wykrycia minęło ok. 1.5 miesiąca - czuję się bardzo dobrze. Jedynym objawem jest tylko częstomocz i parcie na mocz - ale już zdecydowanie mniejsze niż w momencie gdy po raz pierwszy zgłaszałem się do przychodni. Bardzo rzadko towarzyszy mi uczucie ucisku w kroczu lub gdzieś wewnątrz miednicy - ale to przeważnie gdy długi czas spędzam na krześle. W obecnej chwili mój stan psychofizyczny określam na dobry plus. W piątek byłem u dr-a Ossolińskiego i zalecił jedynie lek na obniżenie parcia na mocz.
Wybieram się jeszcze dla pewności, że się wyleczyłem do dobrego urologa w Krk, którego poleciła moja kumpela. Mam nadzieję, że będzie dobrze.
W gruncie rzeczy - uważam, że gdyby nie ta pierwsza diagnoza - dzisiaj zupełnie nie myślałbym o tym, że mogę być jeszcze kiedyś chory. Niestety tak działa efekt etykietki. Najgorzej jest zacząć drążyć temat do bólu. Wgłębiasz się w kolejne szczegóły, próbujesz, dzwonisz, piszesz. Nie ma końca. W chwili obecnej mogę powiedzieć, że mój poziom wiedzy nt. Prostatitis i ogólnie chorób układu moczowo-płciowego bardzo wzrósł. Mam więc dobrą podkładkę, by czasami fachowo posprechać z lekarzem i to ok.
Zamierzam w przyszłości nie myśleć o tym po prostu, pozbyć się tej diagnozy i normalnie żyć - robić wszystko co do tej pory. Jutro zaś postanowiłem wrócić na siłkę =). Wychodzę z założenia, że im więcej objawów tej choroby będę potrafił klasyfikować - tym więcej przypiszę ich samemu sobie, a to nie jest mi potrzebne do szczęścia.
Bardzo pomogli mi też moi znajomi, którzy nie dali mi przez ten cały czas zapomnieć o tym, że istnieje coś takiego jak uczelnia, praca i oni. Co prawda zawaliłem sesje, pracę, ale teraz powoli się odgrzebuję. Został mi jeszcze tylko jeden egzamin. Powoli odzyskuję kontrolę nad życiem. A tego zupełnie nie miałem błądząc od lekarza do lekarza, szukając wszystkiego na własną rękę. Wiem, że to co robię jest ok i że profilaktyka oraz leczenie, które stosuję w pełni wyczerpują moje możliwości. Po prostu - więcej już się nie da.
Z perspektywy tego półtora miesiąca mogę powiedzieć, że ta choroba wykończyła mnie najbardziej psychicznie, powodując chwilowe stany deprechy, wahania nastrojów, gwałtownego spadku samooceny, spadek LB, niechęć i obawa przed współżyciem sex., przesadne skupianie swojej uwagi na zdrowiu, chęć wypróbowania się w nowych aktywnościach - stałem się stałym klientem aptek i różnych przychodni.
Kosztowało mnie to również kupę kasy. (dokładnie 1190 pln)
Plusy tej choroby? Są. Unormowanie trybu życia (cykl okołodobowy). Zakaz picia alkoholu (odpadają długie biby, imprezy, łażenie i szlajanie się po dyskotekach i picie, przywiązanie uwagi do diety - generalnie większa regularność.
Jeżeli ktoś z Was chce pogadać - jestem otwarty. Proszę o maila na priv. Czekam też na info i opinie osób, które leczyły się u dr-a Ossolińskiego i Pabisia. Wiem jak jest ciężko w pierwszym momencie, gdy błądzi się we mgle, gdy ciężko jest o tym komukolwiek powiedzieć...