Maratończyk. Sam nie wiem co o tym myśleć, ale wydaje mi się że nie masz racji. Po pierwsze, to ten patogen nie wziął się znikąd. Może już go miałeś ale organizm trzymał go w ryzach i nie pozwalał mu się rozwinąć. Wielu ludzi robiło i robi to co ty robiłeś, podniecenie do maksimum bez żadnego wytrysku i nic się nie dzieję. Chociaż wydaje mi się że gdybyś zastosował metodę starą jak świat, pocałunki i obejmowania się nawzajem to nic by się nie stało. dotykanie rękoma narządów niesie za sobą ogromne zagrożenie. Umyliście przedtem swoje ręce? Dotykaliście podłogi rękoma? Nawet myjąc ręce wodą z kranu możemy na nich przenieść patogen, bo woda może coś takiego zawierać. Żyjemy w świecie pełnym bakterii.
Czytałem kiedyś w jakiejś filozofii wschodniej, że każdy człowiek wraz z narodzinami dostaje pewien zasób energii życiowej i od niego zależy jak ją spożytkuje. Każdy wytrysk nasienia to podobno ucieczka tej życiodajnej energii a gdy jej zabraknie zaczynamy chorować i słabniemy. Filozofowie wschodni zalecają ograniczać liczbę wytrysków, bo wraz z nasieniem ucieka nam ta energia. Nowy organizm musi przecież dostać swoją energię życiową od nas. Wystarczy popatrzeć na młodych mężczyzn, którzy zaczynają dojrzewać i nie odbywali jeszcze stosunków. Są pełni energii silni i wojowniczy, gotowi walczyć ze wszystkimi. Później spójrzmy na takich którzy się pożenili, powiedzmy pół roku później. Wydalili masę nasienia i tej życiodajnej energii. Stają się spokojni powolni. Mówimy, że się wypompowali. Tak ale z energii. Organizm zaczyna wtedy sam się bronić i zmniejsza ilość produkcji.