Cześć,
przedarłem się przez niemal cały wątek, bo i u mnie pojawiły się problemy. Być może komuś pomogę swoim przykładem. Zaczęło się od zwykłej rzeżączki. Pieczenie w cewce i solidny wyciek. Zgodnie ze schematem dostałem ceftriakson w zastrzyku i 1,5 g azytromycyny jednorazowo. I powinno wystarczyć. Ale nie wystarczyło. Pieczenie zostało, jak i wydzielina, choć o ok. 70 procent mniejsza. Przez kolejny miesiąc zrobiłem chyba z 10 posiewów - na rzeżączkę, chlamydię, grzyby, drożdże, pierwotniaka Trichomonas, mykoplazmę/ureaplasmę i cały pakiet urogenny wszystkich tych kilkunastu najczęstszych patogenów. NIGDY nic nie wyhodowano z cewki moczowej, mimo że w wydzielinie pod mikroskopem w klinice wenerologii lekarze widzieli mnóstwo leukocytów. Także w pierwszym moczu bardzo dużo leukocytów, erytrocytów, pojawiła się krew, ale bakterii brak. Zaczął delikatnie swędzieć gruczoł krokowy. U urologa 2 badania per rectum (okej), USG układu moczowo-płciowego - wszystko okej. Mimo wszystko lekarz dał mi 7 dni lewofloksacyny, potem 10 dni doksycykliny, 5 dni metronidazolu, a na koniec jeszcze raz na rzeżączkę czyli podwójna dawka ceftriaksonu w zastrzyku i jednorazowo 2 g azytromycyny. Nic nie pomogło. Raz mocniej, raz słabiej boląca cewka, swędzący jakby gruczoł krokowy i niewielka, kleista, biała wydzielina.
Byłem skołowany, a jeden z lepszych lekarzy wenerologów w Warszawie też zaczął rozkładać ręce. Bo mimo kilkunastu posiewów w różnych ośrodkach, nie było żadnej wskazówki bakteryjnej. Rozważano małe kamienie drażniące cewkę, stan zapalny mimo braku patogenu już po wyleczeniu rzeżączki.
Przypadkiem trafiłem jednak do rocznego programu naukowego w Niemczech (realizowany w kilku ośrodkach medycznych w Polsce), w ramach którego pobierane są próbki na HIV, kiłę, żółtaczki, rzeżączkę, chlamydie i mykoplasmę, a następnie badane właśnie w Niemczech, ale genetyczne PCR - wymazy z gardła, odbytu i moczu (w zastępstwie za wymaz z cewki) - badanie NAAT, czyli w sumie najbardziej sugerowane obecnie przez ośrodki medyczne w Europie.
I co się okazało... Jedynym patogenem, jakiego DNA znaleziono, jest Mycoplasma GENITALIUM w moczu właśnie. Jak się wczytałem w różne opracowania naukowe, w sumie jedyną metodą jej wykrycia jest PCR, bo hodowla może trwać nawet kilka tygodni i klasyczny posiew, jak i posiew na mykoplazmy, po prostu jej nie wykryje. Jakaś bardzo wybredna bakteria. Co gorsze, jej znaczenie rośnie na świecie jako powód zapalenia cewki moczowej (może ponoć objąć także gruczoł krokowy) i dawać skąpe objawy wydzielinowe. NAJGORSZE jest jednak to, że doksycyklina działa zaledwie w ok. 30 proc. przypadków, a na azytromycynę oporność rośnie bardzo szybko - standardowe leczenie to 500 mg jednorazowo i przez kolejne 4 dni po 250, ale w kilku opracowaniach napisano, że jak ktoś wcześniej brał jednorazowe dawki, to nie ma sensu leczyć tym schematem, a ja miałem raz 1,5 g, później 2 g, więc nawet nie próbowałem wydłużonego leczenia azytromycyną właśnie.
Trzecim dostepnym w Polsce antybiotykiem jest moksyfloksacyna - 10-14 dni, i jak na razie ma skuteczność bliską 100 proc. Wczoraj dostałem receptę i pewnie niedługo sprawdzę, choć oczywiście boję się o ścięgna, bo po lewofloksacynie nie było idealnie. Są jeszcze w schemacie leczenia Mycoplasma genitalium inne antybiotyki, ale nie są one dostępne w Polsce. Inne fluorochinolony, stosowane w leczeniu układu moczowego, raczej będą nieskuteczne, w tym lewofloksacyna, więc ktoś może się leczyć miesiąc i nic mu to nie da.
Nie sugeruję, że problemy z prostatą u wielu innych osób to wynik tej bakterii u innych, ale być może u kogoś może to być jakaś wskazówka. A jeśli ktoś nie robił badania PCR, to prawdopodobnie nigdy by tej bakterii nie wykrył - dodam, że to konkretne badanie na GENITALIUM. Laboratoria częśto badają mykoplazmy HOMINIS, a to co innego. PCR na genitalium widziałem w diagnostyce za ok. 150 zł.
https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC5853520/
https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC5853510/