Witajcie, nie było mnie tu kilka miesięcy. Tak dla przypomnienia, borykam się z paskudztwem od ok. 5 lat. Nie jestem zwolennikiem antybiotyków, bo nie zadziałały, a najprawdopodobniej wyniszczyły mi żołądek. Raczej idę w stronę tych nieortodoksyjnych metod leczenia. Pisałem głównie o jodzie i samodzielnych masażach prostaty i chyba też borowinie (która była niewypałem). Nie wiem czy pisałem o wlewie mieszanki propolisowej przez cewnik do pęcherza w domowych warunkach (która poniekąd była niewypałem, ale może mieć sens za jakiś czas), przy której kilka razy omdlałem ;-); nie mogę poradzić, to samo mi się dzieje, jak patrzę na pobieranie krwi z mojej żyły, a tu ciężko było nie patrzeć ;-). W każdym razie próbowałem masaży przez dłuższy czas i poza korzyściami pojawiły się też efekty uboczne, które sprawiły, że zaniechałem sprawy: powodowały u mnie okropne zmęczenie organizmu, że ledwo mogłem funkcjonować, obstawiam, że organizm za każdym razem starał się walczyć z zakażeniem powodowanym przez wypompowywanie zainfekowanego płynu z prostaty. Niedawno, jakieś ponad 2 miesiące temu przyszedł czas na drugą opcję: jod w wielkich dawkach. Pisałem już o nim trochę, więc jak chcecie poszukajcie tego posta, będzie gdzieś koło 300-strony. Bałem się tych wielkich dawek, ale w końcu trafiła mi w ręce książka "Jod leczy", którą kupiła moja siostra. W rodzinie mamy hashimoto (problem z tarczycą) u mamy i właśnie siostry. Łyknąłem książkę w jeden dzień. Było tam wiele informacji, które już znałem, bo należę do grupy o leczeniu jodem na fb. Ale po książce się odważyłem. Zacząłem walić 100mg płynu Lugola (w moim wypadku wychodziło to 16 kropli) dziennie z zalecanym selenem 200-400 microgram, witaminą C 2000-5000mcg , magnezem 200-400mg plus ładowanie solne z rana (pół łyżeczki dobrej soli [kłodawksa, himalajska] rozpuszczonej w małej ilości ciepłej wody, popijanej dwoma szklankami czystej wody). Jeszcze wcześniej zanim zacząłem brać regularnie jod wziąłem go na próbę kilka razy w tej dawce i wywaliło mi brązowe plamy na rękach, wyszło potem, że to przez pominięcie ładowania solą, które pozbywa się bromu - później plamy zniknęły gdy zacząłem stosować wszystko prawidłowo i dodatkowo smarowałem plamy płynem Lugola. Jakie były efekty kuracji? Pierwsze co zauważyłem to zniknięcie mojego atopowego zapalenia skóry, które miałem na dłoniach od dziecka, moje dłonie zawsze były szorstkie i popękane, teraz skóra jest tam gładka, wciąż schnie od wody i detergentów, ale jest o niebo lepiej. No i druga rzecz, pewnie dopiero koło miesiąca suplementacji to właśnie prostata. Po wytrysku zawsze puchła i bolała, nie dało się odlać po, musiałem stać przy kiblu z 5 minut, by coś wreszcie zaczęło się lać. Po miesiącu zacząłem zauważać, że owszem, wciąż puchnie, ale mniej. Z każdym dniem, z każdym tygodniem coraz mniej. Dziś nie spuchła w ogóle, cewka co prawda piecze, ale to ok. bo szczypało tylko trochę, a poza tym to dopiero drugi miesiąc (przy niedoborze sugerują brać co najmniej 6 miechów) i tego drugiego miesiąca nie brałem supli regularnie, a co 2-3 dni (z lenistwa :-/), a efekty z każdym dniem lepsze. Libido wraca! Strumień sików silny. Myślę, że jestem na właściwym tropie. Nie chcę się za wcześnie jarać, ale musiałem się z wami tym podzielić i zobaczyć, czy któryś z was chciałby spróbować, by zobaczyć czy na niego to zadziała. Po takich efektach nie mogę siedzieć cicho. Płyn Lugola w tej dawce bierze też mój szwagier, ale on po prostu, z innych względów zdrowotnych chciał spróbować, także po nim nie będzie wiadomo, czy pomogło na zapalenie prostaty. Namawiam zwłaszcza te osoby, które nie chcą antybiotyków i inwazyjnych metod. Są dwa sposoby przyjmowania płynu Lugola: wygodniejsza i droższa to Iodoral - płyn Lugola w tabletkach; lub zwykły i tani klasyczny płyn Lugola. Ja spróbowałem i polecam ten drugi, by nie tracić kasy. Ja zaopatruję się w swój w Anglii, jest to czysty (woda destylowana, jod, jodek potasu) 12% roztwór, ale w Polsce na pewno też gdzieś taki dorwiecie. Stężenie jednej kropli to trochę ponad 6 mg więc biorę ich 16 na dzienną dawkę (to strasznie dużo w porównanie do rekomendowanej dawki, ale nie bójcie się, my ze szwagrem bierzemy to od dwóch miechów i poza wspomnianymi plamkami na przedramieniu nie było żadnych innych skutków ubocznych, a w przeszłości jod używany był jako lek na multum problemów zdrowotnych i używany w o wiele większych dawkach). Problemem brania go w formie płynu to ohydny smak i potrafi niektórych o ból żołądka przyprawiać. Mnie żołądek nieco ssał od niego tylko dwa pierwsze dni, może wytłukł jakieś patogeny lub inne świństwo, bo ma same dobre właściwości. Teraz mnie już nie drażni; żołądka szwagra nigdy nie podrażniał. Co do smaku, szwagier wlewa krople do resztki porannej kawy i mówi, że nie czuje. Mój sposób to użycie "jelitek" po innych suplementach - wysypuje z takiego większego proszek i wkraplam krople, zamykam i łykam, bez potrzeby kosztowania. Niedobór jodu zdaje się być powodem wielu chorób. Kiedyś dodawano go do chleba i mleka. Teraz jest ponoć jeszcze w soli jodowanej, ale książka twierdzi, że są to śladowe ilości, tak samo zresztą jak rekomendowana dawka. Choroby/rak piersi, tarczycy i jajników u kobiet powodowane są niedoborem jodu. Suplementacja jodem leczy te problemy. Co niedobór jodu powoduje u mężczyzn? Sprawdźcie jaki męski organ ma największe zapotrzebowanie na jod (i jakie nie mają - potrzebuje go całe nasze ciało). Niech ktoś z was się odważy, spróbuje i da po miesiącu znać jakie u niego efekty. I trzymajmy kciuki, że to dobry trop. Warto pewnie zastanowić się czy nie siada u was też coś innego z braku jodu, tak jak u mnie skóra, postaram się dorwać zdjęcie (z tej książki) innych problemów występujących przy niedoborze jodu i tu zamieścić, może to któregoś z was przekona. Pozdrawiam i życzę wam wszystkim zdrowia.