Cześć!
W zasadzie chopaki nie wiem jak zacząć, nie wiem nawet czy ktokolwiek to co napisałem przeczyta. Historia, którą wam opowiem można powiedzieć, że jest tragedią mojego zycia. Co dziwne stała się nią zupełnie niedawno. Rzecz będzie dotyczyć nie czego innego jak nieśmiertelnego tematu wielkości penisa. Co tu dużo mówić moja pałka jest mała wg niektórych danych jest nawet bardzo mała. Nie wiem czy jest sens podawać cm ale jest ich naprawdę niewiele. Myślę, że moja historia jest wyjatkowa i jedyna w swoim rodzaju. Otórz przez 20 lat mojego życia nie zdawałem sobie sprawy z tego, że coś jest nie tak. Żyłem jak najzwyklejszy najnormalniejszy chłopak. W dzieciństwie stwierdzono u mnie stulejkę (jak miałem 10 lat) w zasadzie tamte wydarzenia pamiętam jak przez mgłę. Z opowieści rodziców wiem tylko tyle, że jeden lekarz stwierdził stulejkę i zalecił zabieg ale gdy rodzice udali się do naprawdę dobrego specjalisty to ten stwierdził, że wystarczy ćwiczyć napletek i wszystko będzie ok. Ja niestety jako dzieciak nie dopilnowałem sprawy a lata mijały... No i tak w wielku lat 16tu dotarło do mnie, że stulejkę mam nadal. Nie wiem juz jakim cudem trafiłem na stronę stulejka.com i wszystko stało się jasne. Już wtedy troche zaniepokoiły mnie zdjęcia, które tu zobaczyłem jakoś kazdy wacuś z fotografii był wiekszy od mojego. No ale, że byli tu ludzie, którzy mieli 20, 21 lat co wtedy wydawało mi się tak "odległym" wiekiem, że stwierdziłem, że Wacek na pewno weźmie się w garść i urośnie. Stwierdziłem, że obecny stan rzeczy oprócz nieszczesnej stulejki jest najnormalniejszym stanem i na penwo wszystko będzie ok. Ogarnął mnie wtedy tak ogromny strach, że coś może być nie tak, że wolałem o sprawie nie myśleć. wiem, że to absurdalne ale tak jakoś dziwnie to zadziałało. Mijał dzień za dniem aż do wieku 18 lat. Wtedy znów o sprawie sobie przypomniałem a że byłem już starszy to i panika większa. Zdecydowałem się w końcu powiedzieć rodzicom. Mam z nimi doskonały kontakt, można powiedzieć że sa moimi najlepszymi przyjacółmi, do dziś nie wiem dlaczego tak długo zwlekałem. Prawda jest taka, że był to dośc niefortunny moemnt w moim życiu: miałem poważne problemy na pierwszym roku studiów, w domu sytuacja też nie była za ciekawa no i znów sprawa została odsunięta dalej. W końcu zdecydowałem się iść do lekarza znalazłem niby dobrego specjalistę jak wynikało z tego forum. Udałem się do niego prywatnie. Przyszedłem i mówie, że mam problem ze stulejką. On mówi, że mam pokazać i wiadomo co dalej. Sciągnąłem portki i kurcze nigdy nie zpomnę jego miny, był dość zmieszany. a ja debil nie mogłem zrozumieć dlaczego. Myślę sobie: "qrde coś tu nie gra" no ale lekarz nic nie mówił, nie powiedział ani słowa na temat tego, że coś jest nie tak oprócz stulejki. Ogoolnie nie wzbudził on mojego zaufania więc postanowiłem znaleźc innego lekarza. Potem poszedłem do drugiego, który tez stwierdził stulejkę i za krótkie wędzidełko... i znów ta bezcenna mina. Miałem się już umówić na zabieg ale lekarz brał urlop i "sprawa się rypła". Znów mineło trochę czasu. W końcu udało się. umówiłem się na kolejną wizytę (znów do innego lekarza) i tutaj sytuacja znowu się powtórzyła, znów zmieszana mina lekarza... Ale zero jakichkolwiek sugestii. Przy okazji zrobił mi USG (bez prośby z mojej strony) i mówi, że "wszystko jest wporzadku". Umówiłem się na zabieg. O samym zabiegu pisać nie będę bo gdzieś na forum wrzucałem już moją relację z tego przedsięwzięcia. Ogoolnie ten cały zabieg to naprawde nic strasznego. NIC. wtedy nie było to dla mnie nic strasznego bo myślałem, że jestem najnormalniejszym facetem, nawet do głowy mi nie przyszło, że coś z moimi wymiarami moze być nie tak. Byłem naprawde szczęśliwy, że będe miał problem za sobą i zacznę "nowe życie". Pierwse oznaki całego horroru zaczeły do mnie docierać na stole operacyjnym. Pod koniec zabiegu lekarz rzucił tekst: Tak sie panu przyjaciel ze strachu skurczył, że prawie go nie widać" i w beke. Co mogłem odpowiedzieć na taki tekst... Drugi tekst to przy zakładaniu opatrunku powiedział: "No nazwijmy to opatrunkiem..." Jak sobie przypomnę tą całą sytuację to aż mi się słabo robi. Na sali było dużo pielęgniarek niektóre z nich prawdziwe lachony, młode dziewczyny a ja z penisem tej wielkości... Potem te wszystkie zmiany opatrunków robione przez pielęgniarki... co za wsyd... W końcu penis wrócił do sprawności i "normalnego" wyglądu. Po zmierzeniu wacka i sprawdzeniu "danych europejskich" zrobiło mi się słabo... Przez kilka dni mierzac go na różne sposoby nie mogłem uwierzyć w to co widze na miarce a przede wszystkim w to co czytam w internecie. W końcu uwierzyłem w to co czytam i widze i zrozumiałem, że mam problem i to masakryczny problem. Tego co czuje nie da się opisać słowami. Mijają jakies 3 miesiące od tego jak się zorientowałem co w trawie piszczy. Jest coraz gorzej... Nie ma chwili, żebym o tym nie myślał. Kłade się spać, wstaję, idę do szkoły, jestem na wykładach, robie zakupy, robie cokolwiek i myślę o tym co mnie spotkało. to tak jakby dowiedzieć się, że masz raka... tyle, że jak masz raka to wiesz, że umrzesz a ja wiem, że czeka mnie całe życe z małym fiutem... czuje się fatalnie, nie da się tego opisać słowami takie rzeczy sa w stanie zrozumieć tylko ludzie których dotknął taki problem. Najgorsze jest to, że cały czas myślałem, że jestem normalny, że wszystko jest ok i tak też żyłem. Rzadko bywałem na basenie, czy nad jeziorem bo nie umiem dobrze pływać i jakoś nie sprawiało mi to przyjemności. Obiecałem sobie, że w tym roku w końcu nauczę się pływać a tu zonk... Moje życie zostało podzielone na to przed zabiegiem stulejki i to po zabiegu (gdy zorientowałem się co jest grane).A teraz napiszę rzecz najciekawszą otórz moi drodzy mam dziewczynę. Ba! Mam bardzo ładną dziewczynę. W zasadzie cały czas była dla mnie najcenniejszą rzeczą jaką mam. Pocieszeniem na każdy jakikolwiek nawet smutek. Bo wiedziałem, że stworze kiedyś prawdziwy normalny dom do którego będe mógł uciec od problemów. Myślałęm, że będe mógł dac jej prawdziwe szczęście, że będzie mogła być ze mnie dumna. Chciało mi się żyć i przezwyciężać wszystkie problemy ze szkołą i nie tylko właśnie dla niej, żeby móc zdobyć dobrą pracę żeby jakoś ustawić się w życiu. Chciałem to wszystko robić dla niej... dla nas. Planowałem zacząć chodzić na siłownie, chciałem popracowac nad swoim wyglądem własnie dla niej. Właśnie po to żeby być jej wart. A tu co? Zonk! okazuje się, że nie jestem pełnowartościowym facetem. Najbardziej boli mnie to, że musze ją teraz zostawić. Doprowadza mnie to do szału. czuje się jak zamknięty w jakimś labiryncie z którego nie ma wyjścia. Nie mogę jej tak unieszczęśliwić. Ona zasługuje na to żeby normalnie żyć. Żeby czerpać prawdziwą radość i szcżeście z życia. żeby mieć normalne życie szczegółnie w takich intymnych sprawach. Nie wiem co dalej ze mną będzie. Czasami wydaje mi się, że nie dam już rady, że takie życie nie ma sensu. Łapie takie napady złośći i rozpaczy za razem. Nie wiem co z sobą zrobić. Wsiadam w samochód i jade przed siebie, czasami jak wariat, próbuje to jakoś odreagować ale się po prostu nie da... Z jednego z najlepszych studentów na roku stałem się studentem, który ma problemy z zaliczeniem semestru. Nie mam pomysłu na żcyie wszystko co dla mnie było wartoscią okazuje się być poza moim zasięgiem. Stworzenie prawdziwego domu, bycie dobrym mężem itp. Zastanawiam się czasami dlaczego ja. Dlaczego to własnie mi się akurat taki problem przytrafił. czy to jest kara za coś czy co? Ciężko jest też wtedy gdy pomyślę, że okazuje się że jednak że moja pałka jest zupełnie normalnych rozmiarów najzwyklejsza średnia europejska... Jak szczęśliwym człowiekiem mógłbym wtedy być. Czasami bywa tak, że łzy same płyną mi z oczu... Boli mnie głowa cały czas, nie chce mi się jeść. budze się w nocy. Mam jakieś sambójcze myśli. Przestałem spotykać się z kumplami. Na początku pomagały mi spotkania z dziewczyną wtedy zapominałem o problemie, liczyła się tylko ona. Ale teraz idzie lato ona zaczyna nalegać na jakieś wypady nad wodę. Jesteśmy coraz bliżej siebie a ja wiem, że to wszytsko zmierza do mega katastrofy... Gdy stanę w slipach przed lustrem to słabo mi się robi. Nie potrafie zrozumieć dlaczego akurat ja. Dlaczego to ja zostałem wybrany. dlaczego żaden lekarz na żadnym z bilansw nie zwrócił na nic uwagi. Przecież w wieku 16 lat lekarz oglądał mój interes. wystarczyłaby jakas mała sugestia. Mógłbym zareagować gdy jeszcze był czas. Wiem, że to tylko moja wina i nie mogę nikogo obciązać odpowiedzialnością za moją głupotę i nie wiem co jeszcze. ale tak trudno mi to zrozumieć. może gdybym wiedział wcześniej byłbym w stanie wybrac inną drogę życiową. teraz postawiłem wszystko na jedną kartę i nie potrafię zyć z ta świadomością. Szukałem pomocy u prof. Krajki - bezskutecznie, teraz mam zamiar uderzyć do Perdzyńskiego zobaczymy co mi powie. Gdyby ktoś z was słyszał o jakiś skutecznych metodach prosze dajcie znać. Mam w głebi duszy cichą nadzieję, że skoro człowiek rośnie do 25 roku zycia to może coś jeszcze się zmieniu u mnie. Może Perdzyński zastosuje jakaś terapie hormonalną czy coś i stanie sie cud... Czytałem o ludziach którym po 20 pałka podrastała o 2 a nawet więcej cm. Wiec jakiś cień nadzieii jest...