Cześć,
Postanowiłem podzielić się z Wami moimi doświadczeniami. Może komuś moja relacja doda otuchy i pomoże w podjęciu decyzji jeśli się waha/boi
Aktualnie mam 36 lat i właśnie poddałem się zabiegowi całkowitego obrzezania. A wcześniej, kilka lat temu miałem już wykonywane dwa zabiegi. Zarówno wtedy jak i teraz zaglądałem na to forum i na pewno pomogło mi się to przełamać i podjąć decyzję.
Moja historia wygląda następująco. Miałem za krótkie wędzidełko i stulejkę. Napletek dało się ściągnąć całkowicie z żołędzia. Uprawiałem seks, ale uczucie dyskomfortu było spore.
Postanowiłem coś z tym zrobić jakieś 3-4 lata temu. Umówiłem się na wizytę do urologa, który zaproponował zabieg podcięcia wędzidełka. Na razie bez plastyki napletka. Zabieg miałem wykonywany w znieczuleniu miejscowym na NFZ i tu była niezła szopka nic nie czułem jeśli chodzi o sam zabieg, ale mój organizm dosyć specyficznie zareagował na stres i sytuację związaną z tym, że mimo iż nie patrzyłem to wszystko słyszałem. Mianowicie zacząłem na przemian mdleć w trakcie zabiegu i odzyskiwać przytomność. Pamiętam, że doktor też się nieźle wystraszył. Było ryzyko, że nie dokończy zabiegu. Została wezwana ekipa z pobliskiego szpitala i dopiero jak podali mi kroplówkę z czymś rozluźniającym, to doktor dokończył zabieg. Potem mnie przewieźli do szpitala, gdzie pod kroplówką posiedziałem jeszcze kilka godzin. Chyba jeszcze jakieś badania mi robili, już dokładnie nie pamiętam. Ale suma summarum wyszło, że tak po prostu zareagowałem na stres. Dziś wspominam to nawet ze śmiechem
Wracając do wątku – po całkowitym zagojeniu rany znacząca poprawa, już nic nie ciągnęło, ale okazało się, że potrzebne są dalsze działania, bo napletek był za wąski i dyskomfort mniejszy ale dalej był. Dosyć szybko udałem się do tego samego lekarza i tym razem umówiliśmy się na zabieg plastyki napletka, aby go poszerzyć. Po poprzednich doświadczeniach doktor powiedział, że tylko pod całkowitą narkozą zrobi mi zabieg. I to również zostało zrobione na NFZ. Generalnie wspominam to dobrze, ale pamiętam, że było jakieś opóźnienie. Długie czekanie na zabieg, jakieś 2-3 godziny później niż miał się odbyć. Ale opieka i sama robota jak najbardziej ok. Tu już po całkowitym wygojeniu mega poprawa. W spoczynku napletek schodził bezproblemowo. W zwodzie w sumie też, chociaż trochę tworzyło się zgrubienie pod żołędzią i pewne zwężenie na trzonie w trakcie wzwodu. Ale skóra rozciągała się w trakcie zabaw/seksu i miałem wrażenie, że jest ok. Liczyłem, że wszystko musi się ułożyć, że potrzeba trochę więcej czasu. Może trochę poprawa nastąpiła, ale komfort i doświadczenia na tyle się poprawiły, że z tym żyłem. Niemniej miałem wrażenie, że efekt końcowy nie jest idealny. Dodatkowo może trochę stulejka się nawróciła. Wydawało mi się, że czuję delikatny ucisk po ściągnięciu napletka. I on nie pozwalał czerpać mi 100% przyjemności z seksu. W międzyczasie zacząłem coraz więcej czytać o tym co mógłbym w tej sytuacji zrobić. Klarowały mi się dwa rozwiązania – kolejna plastyka napletka jeśli byłaby możliwa, lub obrzezanie. Bałem się, że kolejna plastyka, może znów nie naprawić sprzętu w 100%, albo stulejka nawróci. Więc zacząłem na serio myśleć o obrzezaniu całkowitym. Dużo relacji przeczytałem na forum, które na pewno pomogły podjąć decyzję. Miałem się za to zabrać w 2020, ale covid i inne wydarzenia spowodowały, że odpuściłem.
I przechodząc płynnie do teraz postanowiłem, że nie ma co czekać. Może było mi też łatwiej, ponieważ widziałem jak mniej więcej wygląda rekonwalescencja. Poprzednio bardzo dobrze przechodziłem gojenie. Nic mnie nie bolało, nie musiałem brać środków przeciwbólowych. Szwy też mi ani razu nie puściły. Więc zapadła decyzja i w grudniu 2020 umówiłem się do dr Adama Mroczka w klinice Medi Space w Warszawie. Byłem ciekaw co zaproponuje. Postanowiłem tym razem, że chce mieć to zrobione sprawnie i komfortowo i, że zrobię zabieg prywatnie. Po przejrzeniu forum i internetu wybór padł właśnie na doktora Mroczka. Szedłem z intencją umówienia się na zabieg obrzezania pod narkozą, raczej metodą low and tight. Pierwszy kontakt bardzo pozytywny. Doktor wysłuchał z czym przychodzę, po czym obejrzał „pacjenta” i zaproponował dwa rozwiązania. Maść sterydowa na poszerzenie napletka, ale z dużym prawdopodobieństwem nawrotu. Lub właśnie zabieg obrzezania całkowitego, co pokryło się z moimi oczekiwaniami. W trakcie rozmowy wyszło, że doktor robi pewną wariację metody low and tight. Założenie takie same, tylko powiedział, że zostawia trochę więcej blaszki wewnętrznej niż wynika to z definicji - ok 5-7mm. Zabieg został umówiony na 11.01.2021. Doktor również ostrzegł, że tu może pojawić się ból, ponieważ będzie to większy zabieg niż moje poprzednie, więc również byłem psychicznie przygotowany.
I przechodzimy do dnia zabiegu. Zabieg miałem umówiony na 12:35. Miał trwać do ok 1,5h plus kolejne 1,5h na wybudzanie. W praktyce wybudziłem się po 15, a już o 16 byłem w domu. Bardzo dobra opieka i komfortowe warunki. Bezpośrednio po wybudzeniu czułem delikatny ból. Ale naprawdę delikatny, spodziewałem się większego. Doktor powiedział, że dostałem lek przeciwbólowy w zastrzyku. Przepisał na receptę antybiotyk na 5 dni oraz lek przeciwbólowy. „Pacjent” dostał solidny opatrunek, z którym mam nic nie robić. Na 13.01.2021 mam pierwszą wizytę z trzech po zabiegu, gdzie doktor zdejmie opatrunek i pokaże jak mam sam robić już w domu. Po powrocie do domu ból zaczął ustępować, wieczorem już nic nie bolało. Wziąłem profilaktycznie lek przeciwbólowy na noc. Ale dziś, pierwszy dzień po zabiegu nic nie boli, więc nie brałem. Co prawda pracuję zdalnie, ale profilaktycznie wziąłem zwolnienie na 3 dni. Na razie wszystko wygląda ok. Nie pojawiło się krwawienie, może poza kilkoma kroplami na opatrunku.
Mam nadzieję, że komuś mój przydługi wywód pomoże naprawdę warto. Mogę powiedzieć, że jedyne co, to żałuję, że wcześniej się nie zdecydowałem. Również wiedząc jak wygląda rekonwalescencja pewnie było mi łatwiej. Tak naprawdę jakiś mały stresik pojawił się może w przeddzień zabiegu i już w samym dniu. Ale tak naprawdę, to od umówienia terminu w grudniu wręcz nie mogłem się doczekać, żeby mieć to za sobą i czekałem na ten dzień z bardzo pozytywnymi emocjami.
Jeśli macie jakieś pytania, to walcie śmiało. Będę wrzucał updaty. Poniżej zamieszczam kilka zdjęć jak wyglądał mój przyjaciel przed zabiegiem z nasuniętym i zsuniętym napletkiem. Widać też jak tworzyło się zgubienie z zsuniętego napletka i zwężenie poniżej. I na razie tylko zdjęcie w opatrunku po zabiegu.
Nie mogę się doczekać jak jutro zostanie zdjęty opatrunek i jak wyszło Doktor wspomniał, że zabieg przeszedł wręcz wzorowo.
Postanowiłem podzielić się z Wami moimi doświadczeniami. Może komuś moja relacja doda otuchy i pomoże w podjęciu decyzji jeśli się waha/boi
Aktualnie mam 36 lat i właśnie poddałem się zabiegowi całkowitego obrzezania. A wcześniej, kilka lat temu miałem już wykonywane dwa zabiegi. Zarówno wtedy jak i teraz zaglądałem na to forum i na pewno pomogło mi się to przełamać i podjąć decyzję.
Moja historia wygląda następująco. Miałem za krótkie wędzidełko i stulejkę. Napletek dało się ściągnąć całkowicie z żołędzia. Uprawiałem seks, ale uczucie dyskomfortu było spore.
Postanowiłem coś z tym zrobić jakieś 3-4 lata temu. Umówiłem się na wizytę do urologa, który zaproponował zabieg podcięcia wędzidełka. Na razie bez plastyki napletka. Zabieg miałem wykonywany w znieczuleniu miejscowym na NFZ i tu była niezła szopka nic nie czułem jeśli chodzi o sam zabieg, ale mój organizm dosyć specyficznie zareagował na stres i sytuację związaną z tym, że mimo iż nie patrzyłem to wszystko słyszałem. Mianowicie zacząłem na przemian mdleć w trakcie zabiegu i odzyskiwać przytomność. Pamiętam, że doktor też się nieźle wystraszył. Było ryzyko, że nie dokończy zabiegu. Została wezwana ekipa z pobliskiego szpitala i dopiero jak podali mi kroplówkę z czymś rozluźniającym, to doktor dokończył zabieg. Potem mnie przewieźli do szpitala, gdzie pod kroplówką posiedziałem jeszcze kilka godzin. Chyba jeszcze jakieś badania mi robili, już dokładnie nie pamiętam. Ale suma summarum wyszło, że tak po prostu zareagowałem na stres. Dziś wspominam to nawet ze śmiechem
Wracając do wątku – po całkowitym zagojeniu rany znacząca poprawa, już nic nie ciągnęło, ale okazało się, że potrzebne są dalsze działania, bo napletek był za wąski i dyskomfort mniejszy ale dalej był. Dosyć szybko udałem się do tego samego lekarza i tym razem umówiliśmy się na zabieg plastyki napletka, aby go poszerzyć. Po poprzednich doświadczeniach doktor powiedział, że tylko pod całkowitą narkozą zrobi mi zabieg. I to również zostało zrobione na NFZ. Generalnie wspominam to dobrze, ale pamiętam, że było jakieś opóźnienie. Długie czekanie na zabieg, jakieś 2-3 godziny później niż miał się odbyć. Ale opieka i sama robota jak najbardziej ok. Tu już po całkowitym wygojeniu mega poprawa. W spoczynku napletek schodził bezproblemowo. W zwodzie w sumie też, chociaż trochę tworzyło się zgrubienie pod żołędzią i pewne zwężenie na trzonie w trakcie wzwodu. Ale skóra rozciągała się w trakcie zabaw/seksu i miałem wrażenie, że jest ok. Liczyłem, że wszystko musi się ułożyć, że potrzeba trochę więcej czasu. Może trochę poprawa nastąpiła, ale komfort i doświadczenia na tyle się poprawiły, że z tym żyłem. Niemniej miałem wrażenie, że efekt końcowy nie jest idealny. Dodatkowo może trochę stulejka się nawróciła. Wydawało mi się, że czuję delikatny ucisk po ściągnięciu napletka. I on nie pozwalał czerpać mi 100% przyjemności z seksu. W międzyczasie zacząłem coraz więcej czytać o tym co mógłbym w tej sytuacji zrobić. Klarowały mi się dwa rozwiązania – kolejna plastyka napletka jeśli byłaby możliwa, lub obrzezanie. Bałem się, że kolejna plastyka, może znów nie naprawić sprzętu w 100%, albo stulejka nawróci. Więc zacząłem na serio myśleć o obrzezaniu całkowitym. Dużo relacji przeczytałem na forum, które na pewno pomogły podjąć decyzję. Miałem się za to zabrać w 2020, ale covid i inne wydarzenia spowodowały, że odpuściłem.
I przechodząc płynnie do teraz postanowiłem, że nie ma co czekać. Może było mi też łatwiej, ponieważ widziałem jak mniej więcej wygląda rekonwalescencja. Poprzednio bardzo dobrze przechodziłem gojenie. Nic mnie nie bolało, nie musiałem brać środków przeciwbólowych. Szwy też mi ani razu nie puściły. Więc zapadła decyzja i w grudniu 2020 umówiłem się do dr Adama Mroczka w klinice Medi Space w Warszawie. Byłem ciekaw co zaproponuje. Postanowiłem tym razem, że chce mieć to zrobione sprawnie i komfortowo i, że zrobię zabieg prywatnie. Po przejrzeniu forum i internetu wybór padł właśnie na doktora Mroczka. Szedłem z intencją umówienia się na zabieg obrzezania pod narkozą, raczej metodą low and tight. Pierwszy kontakt bardzo pozytywny. Doktor wysłuchał z czym przychodzę, po czym obejrzał „pacjenta” i zaproponował dwa rozwiązania. Maść sterydowa na poszerzenie napletka, ale z dużym prawdopodobieństwem nawrotu. Lub właśnie zabieg obrzezania całkowitego, co pokryło się z moimi oczekiwaniami. W trakcie rozmowy wyszło, że doktor robi pewną wariację metody low and tight. Założenie takie same, tylko powiedział, że zostawia trochę więcej blaszki wewnętrznej niż wynika to z definicji - ok 5-7mm. Zabieg został umówiony na 11.01.2021. Doktor również ostrzegł, że tu może pojawić się ból, ponieważ będzie to większy zabieg niż moje poprzednie, więc również byłem psychicznie przygotowany.
I przechodzimy do dnia zabiegu. Zabieg miałem umówiony na 12:35. Miał trwać do ok 1,5h plus kolejne 1,5h na wybudzanie. W praktyce wybudziłem się po 15, a już o 16 byłem w domu. Bardzo dobra opieka i komfortowe warunki. Bezpośrednio po wybudzeniu czułem delikatny ból. Ale naprawdę delikatny, spodziewałem się większego. Doktor powiedział, że dostałem lek przeciwbólowy w zastrzyku. Przepisał na receptę antybiotyk na 5 dni oraz lek przeciwbólowy. „Pacjent” dostał solidny opatrunek, z którym mam nic nie robić. Na 13.01.2021 mam pierwszą wizytę z trzech po zabiegu, gdzie doktor zdejmie opatrunek i pokaże jak mam sam robić już w domu. Po powrocie do domu ból zaczął ustępować, wieczorem już nic nie bolało. Wziąłem profilaktycznie lek przeciwbólowy na noc. Ale dziś, pierwszy dzień po zabiegu nic nie boli, więc nie brałem. Co prawda pracuję zdalnie, ale profilaktycznie wziąłem zwolnienie na 3 dni. Na razie wszystko wygląda ok. Nie pojawiło się krwawienie, może poza kilkoma kroplami na opatrunku.
Mam nadzieję, że komuś mój przydługi wywód pomoże naprawdę warto. Mogę powiedzieć, że jedyne co, to żałuję, że wcześniej się nie zdecydowałem. Również wiedząc jak wygląda rekonwalescencja pewnie było mi łatwiej. Tak naprawdę jakiś mały stresik pojawił się może w przeddzień zabiegu i już w samym dniu. Ale tak naprawdę, to od umówienia terminu w grudniu wręcz nie mogłem się doczekać, żeby mieć to za sobą i czekałem na ten dzień z bardzo pozytywnymi emocjami.
Jeśli macie jakieś pytania, to walcie śmiało. Będę wrzucał updaty. Poniżej zamieszczam kilka zdjęć jak wyglądał mój przyjaciel przed zabiegiem z nasuniętym i zsuniętym napletkiem. Widać też jak tworzyło się zgubienie z zsuniętego napletka i zwężenie poniżej. I na razie tylko zdjęcie w opatrunku po zabiegu.
Nie mogę się doczekać jak jutro zostanie zdjęty opatrunek i jak wyszło Doktor wspomniał, że zabieg przeszedł wręcz wzorowo.