Spróbuję opisać wrażenia dzisiejszego dnia kiedy to pojawiłem się w klinice z duszą na ramieniu i przerażeniem w oczach.
Procedura rejestracyjna była bardzo szybka i miła. Później zabrała mnie pani pielęgniarka na oddział do szatni gdzie dostałem jednorazową piżamkę. Potem wypełniłem kilka dokumentów i zostałem odprowadzony na zabieg. Pan doktor już był na sali wraz z Panią pielęgniarką. Zostałem poproszony o ściągnięcie spodenek i ułożenie się na kozetce. Kolejno został omówiony przebieg zabiegu gdzie poprosiłem jednak o wycięcie przewężenia w napletku ale Pan doktor stwierdził że to raczej doraźne i głównie skupi się na wydłużeniu wędzidełka bo to był mój główny problem. Wizualnie u mnie wyglądało to tak że w czasie spoczynku nie było żadnego problemu z zsuwaniem napletka. Jedyne co było wyraźnie widoczne to krótkie wędzidełko. Pan doktor stwierdził że po wydłużeniu określi czy bedzie konieczność skrócenia napletka. Okazało się że tak i został on wycięty.
Sam zabieg był bardzo miły jak to większość osób opisuje. Troche żartów w stylu: Pielęgniarka pyta "a to tak?" na co pada odpowiedź "nie wiem, chyba tak". Oczywiście wtedy i ja się uśmiałem bo czytałem o żartach podczas zabiegu. No cóż może to nie śmieszy osób które tego nie przeszły ale mnie rozbawiło. Przynajmniej była luźniejsza atmosfera.
Na początek dostałem znieczulenie u nasady prącia. Nie jest to miłe... bardziej mnie to bolało niż późniejsze w okolice wędzidełka. Potem sprawdzenie czy czuję. Nic, totalnie nic. Zaczął się zabieg. Częściowo Pan doktor mówił co i jak. Co jakiś czas pytał czy wszystko OK itd. To co jest nie przyjemne to odgłos przecinania. Tego się nie czuje ale jest świadomość że każdy ten dźwięk to wycinanie Twojego ciała. Brzmi to mniej więcej jak przecinanie rzemyka nożyczkami (takie moje skojarzenie) Później było zakładanie szwów i opatrunek. Zostałem poinformowany że jutro to będzie wyglądało jak pobojowisko i żebym się nie przestraszył. Potem został usunięty parawanik i zobaczyłem swojego ptaka. Bandaż był czysty i wszystko było OK. Kazano mi iść do pokoju żeby trochę ochłonąć. Wszystko było jak najbardziej w porządku.
Usiadłem sobie na łóżeczku włączyłem TV i siedziałem. Po pół godziny przyszedł Pan doktor i poprosił o demonstrację. Stwierdził że wszystko OK i żebym posiedział jeszcze z pół do godzinki na spokojnie. Przed tym jak przyszedł zacząłem wyraźnie czuć że przestaje działać znieczulenie. Z każdym jednym uderzeniem serducha znieczulenie po prostu wręcz błyskawicznie traciło na mocy. Poprosiłem więc Pana doktora o cos przeciw bólowego. Otrzymałem Ketonal i siedziałem troszkę skręcając sie z bólu. Po 5-10min lek zaczął działać. Ból odszedł w niepamięć. Stwierdziłem że jest OK i że w sumie chyba mogę uciekać. Podziękowałem za wszystko ubrałem się i pojechałem do domu. Niestety musiałem postać w korkach i czas powrotu trwał ponad 1h. W domu okazało sie że gaziki się przesączyły krwią. W sumie nie wiem czy to normalne ale cóż domyślam się że tak. Z każdą chwilą niestety do tej pory czyli dobre 7h po powrocie niestety gazik cały czas przesiąka. Opatuliłem małego w gruba warstwę papieru toaletowego i tak chodzę. Godzinkę temu wymieniłem przesiąknięty papier na nowy. Jest średnio ale najważniejsze że nie boli. Czasami mam wrażenie że coś tak jakby hmm puszcza i pojawia się trochę ciepła. Domniemam że to właśnie krew. No cóż taki to urok świeżych ran. Wszystko puchnie i naczynka mają prawo puścić.
Jutro dopiszę co i jak z tym wszystkim się dzieje dalej.
Procedura rejestracyjna była bardzo szybka i miła. Później zabrała mnie pani pielęgniarka na oddział do szatni gdzie dostałem jednorazową piżamkę. Potem wypełniłem kilka dokumentów i zostałem odprowadzony na zabieg. Pan doktor już był na sali wraz z Panią pielęgniarką. Zostałem poproszony o ściągnięcie spodenek i ułożenie się na kozetce. Kolejno został omówiony przebieg zabiegu gdzie poprosiłem jednak o wycięcie przewężenia w napletku ale Pan doktor stwierdził że to raczej doraźne i głównie skupi się na wydłużeniu wędzidełka bo to był mój główny problem. Wizualnie u mnie wyglądało to tak że w czasie spoczynku nie było żadnego problemu z zsuwaniem napletka. Jedyne co było wyraźnie widoczne to krótkie wędzidełko. Pan doktor stwierdził że po wydłużeniu określi czy bedzie konieczność skrócenia napletka. Okazało się że tak i został on wycięty.
Sam zabieg był bardzo miły jak to większość osób opisuje. Troche żartów w stylu: Pielęgniarka pyta "a to tak?" na co pada odpowiedź "nie wiem, chyba tak". Oczywiście wtedy i ja się uśmiałem bo czytałem o żartach podczas zabiegu. No cóż może to nie śmieszy osób które tego nie przeszły ale mnie rozbawiło. Przynajmniej była luźniejsza atmosfera.
Na początek dostałem znieczulenie u nasady prącia. Nie jest to miłe... bardziej mnie to bolało niż późniejsze w okolice wędzidełka. Potem sprawdzenie czy czuję. Nic, totalnie nic. Zaczął się zabieg. Częściowo Pan doktor mówił co i jak. Co jakiś czas pytał czy wszystko OK itd. To co jest nie przyjemne to odgłos przecinania. Tego się nie czuje ale jest świadomość że każdy ten dźwięk to wycinanie Twojego ciała. Brzmi to mniej więcej jak przecinanie rzemyka nożyczkami (takie moje skojarzenie) Później było zakładanie szwów i opatrunek. Zostałem poinformowany że jutro to będzie wyglądało jak pobojowisko i żebym się nie przestraszył. Potem został usunięty parawanik i zobaczyłem swojego ptaka. Bandaż był czysty i wszystko było OK. Kazano mi iść do pokoju żeby trochę ochłonąć. Wszystko było jak najbardziej w porządku.
Usiadłem sobie na łóżeczku włączyłem TV i siedziałem. Po pół godziny przyszedł Pan doktor i poprosił o demonstrację. Stwierdził że wszystko OK i żebym posiedział jeszcze z pół do godzinki na spokojnie. Przed tym jak przyszedł zacząłem wyraźnie czuć że przestaje działać znieczulenie. Z każdym jednym uderzeniem serducha znieczulenie po prostu wręcz błyskawicznie traciło na mocy. Poprosiłem więc Pana doktora o cos przeciw bólowego. Otrzymałem Ketonal i siedziałem troszkę skręcając sie z bólu. Po 5-10min lek zaczął działać. Ból odszedł w niepamięć. Stwierdziłem że jest OK i że w sumie chyba mogę uciekać. Podziękowałem za wszystko ubrałem się i pojechałem do domu. Niestety musiałem postać w korkach i czas powrotu trwał ponad 1h. W domu okazało sie że gaziki się przesączyły krwią. W sumie nie wiem czy to normalne ale cóż domyślam się że tak. Z każdą chwilą niestety do tej pory czyli dobre 7h po powrocie niestety gazik cały czas przesiąka. Opatuliłem małego w gruba warstwę papieru toaletowego i tak chodzę. Godzinkę temu wymieniłem przesiąknięty papier na nowy. Jest średnio ale najważniejsze że nie boli. Czasami mam wrażenie że coś tak jakby hmm puszcza i pojawia się trochę ciepła. Domniemam że to właśnie krew. No cóż taki to urok świeżych ran. Wszystko puchnie i naczynka mają prawo puścić.
Jutro dopiszę co i jak z tym wszystkim się dzieje dalej.