Witam Panów Cierpiących.
Czytając wiele Waszych wpisów stwierdzam ,że nasze dolegliwości maja wiele odmian, mniej i bardziej dokuczliwych.
Porównując te nasze dramaty ,śmiem twierdzić ,że los do teraz obchodził się ze mną dosyć łagodnie po ponad czterdziestoletnim doświadczeniu
z przewlekłym zapaleniem prostaty ,może w tym zacnym gronie jestem najdłużej cierpiącym?
Nie istotne jak doszło u mnie do zapalenia ,taki pech życiowy.
Dramatem jest to ,że przez te wszystkie lata ,żaden z tych wszystkich profesorów ,docentów ,lekarzy specjalistów nie potrafił mi tego gówna wyleczyć.
Wszelkie palcówki ,nagrzewania przez cewkę ,przez kiszkę ,antybiotyki i różne specyfiki włącznie z ziołami od szamanów przynosiły ulgę na krótko.
Nigdy nie miałem problemów z erekcją ,z sikaniem, no może ze trzydzieści lat wstecz jakiś częstomocz, tylko ciągłe kłucia w kroczu ,których w ciągu dnia ,będąc w ruchu nawet nie czułem.
Bóle nasilały się po jakimś większym spożyciu ,na jesieni ,w trakcie przeziębienia i tak mijały lata.
Teraz mając skończone 62 lata i prostatę ok,100ml czasem muszę brać ketonal, wtedy dzień mam bez bólu ,który ostatnio wybudzał mnie nawet ze snu.
W marcu mam mieć rezonans ,pewnie wykaże zwapnienia ,które mam od lat ,i mam nadzieje ,że nic więcej.
Chyba już dorosłem do decyzji o jakiś radykalnych krokach w temacie.
To tak po krótce o mojej historii choroby ,która do niedawna była do zniesienia
Zdrowia Panowie