Cześć, jestem tu po raz pierwszy, ale nie pierwszy raz walczę z ZGK.
Przeczytałem całe 106 stron i no wiedza jest potężna.
Mam teraz 3-ci epizod z ZGK, a pierwszy miałem z 10 lat temu. Potem było z 4 lata spokoju i przywaliło. Kilka miechów męczarni i pomogło. A teraz znowu dopadło mnie.
Za pierwszym razem pomogła zwykła penicilina (faecalis w nasieniu). Wyniki na chlamy ujemne.
Za drugim - cewka zaczęła boleć z 3 tygodnie po leczeniu zatok augmentinem nażarłem się cipronexu, sudamedu a pomógł nolicin.
A teraz to i po 28 dniach nolicinu kiszka.
Więc w sumie myślę, że nie wyleczyłem tego pierwszego z 10lat temu a jedynie zaleczyłem.
Wzmacniam odporność. Czosnek wcinam codziennie od 6lat. Surowy. Ogólnie pomaga, ale teraz przegiąłem.
Przegiąłem, bo przechłodziłem plecy i pęcherz. Dodatkowo praca siedząca.
Nabawiłem się bakteryjnego zapalenia pęcherza (full bakterii, leukocytów w moczu) - niby już je wybiłem, bo mocz jałowy. Ale kiedyś też miałem mocz jałowy a było ZGK. Robiłem usg - prosta nie powiększona. per rectum - prawie wcale nie bolało.A piecze cewa, niżej, w pachinach i nad kością łonową. Jak stoję, leżę to mi lepiej. Siedzenie boli.
Co do grzybicy- teraz też myślałem, że to może przyczyna - wciągnąłem przez 5 dni po 250mg Mycosystu i zero poprawy.
Pomaga mi rozrzedzenie moczu. Pijam wierzbownicę. Żrę kapsy z tranem i nie trzepię kapucyna. Po wytrysku mam kilka godzin poprawy, a potem cewa pali jak szalona. Na całe szczęście ZGK wali trochę impotencją, więc tak często nie tryskam.
Spirytu nie chleję w ogóle.
Walczę.