To teraz ja, bo może to pomoże, bo mam bardzo mocne wahania nastroju i nie wiem co zrobić. Może trochę pomoże mi na psychikę. A może ktoś coś doradzi, bo nie wiem czy to prostata.
1 atak miałem jakoś na jesień 2 lata temu, budziłem się w nocy z ogromnym bólem penisa i pleców. Zacząłem brać urofuraginum i przeszło. Później generalnie często musiałem sikać, coś tam później ściekło w majtki albo i spodnie, ale dało się z tym żyć. Czasem tam miałem jakieś bóle, szczególnie po intesywnej masturbacji. Ale od 2-3 miesięcy mocno mi się pogorszyło. Muszę bardzo często sikać, jak pójdę to po chwili muszę wrócić i parę kropel jeszcze ścieknie. I cały czas czuję ciśnienie. Do tego czuję silne pieczenie, nie ból, ale raczej pieczenie i to bardziej w samym penisie, niż gdzieś tam w środku.
Miesiąc temu poszedłem do urologa. Badanie per rectum, zapaelenie gk dostałem levoflaxcine i olfen. Zrobiłem USG i TRUS, na prawej nerce mam torbiel ze zwapnieniem w ścianie i mam silne unaczynnie prostaty, co może wskazyać na zapalenie. Mam jeszcze do zrobienia badanie moczu, posiew moczu i spermy.
Skończyłem brać antybiotyk w niedzielę. Generalnie nawet lepiej się zacząłem czuć, bez rewelacji, ale przynajmniej uczucie takiego silnego parcia zniknęło i strumień zaczął być mocniejszy. Ale od poniedziałku nie biorę i wszystko wróciło. Nie wiem jak to możliwe, z dnia na dzień. Do tego zaczęło mnie boleć plecy, gardło i zatoki, ale nie wiem czy to jest jakoś związane. Wykańcza mnie to psychicznie wszystko, powinienem przygotowywać się do najważniejszego egzaminu w życiu, a tu zdrowie mi się posypało...