Moja historia jest następująca: napletka nie mogłem odprowadzić aż do teraz, czyli prawie 18 roku życia.
Około pół roku temu próbowałem rozciągnąć skórę, moim błędem były jednak, patrząc na to z dzisiejszej perspektywy, zbyt szybkie i intensywne ćwiczenia. Drugiego dnia, bardziej przypadkiem niż celowo, napletek zsunął mi się w stanie spoczynku członka wytwarzając olbrzymi dyskomfort, nie mogłem go odprowadzić. Udało się po desperackich próbach. Serce waliło mi niemiłosiernie i obiecałem sobie poczekać z problem aż będę pełnoletni i wtedy dopiero poddać się zabiegowi. Niejako pogodziłem się z tym.
Jednakże, tydzień temu ponownie zacząłem starania na własną rękę. Dosłownie i w przenośni . Systematycznie, stopniowo rozciągałem napletek, zsuwając go coraz bardziej, ćwicząc zarówno w stanie spoczynku członka jak i we wzwodzie. Dwa-trzy razy dziennie po paręnaście, czasem nawet parędziesiąt minut. Co dwa dni kąpiel i długie ćwiczenia rozciągające w wodzie.
Dzisiaj mogę śmiało powiedzieć, że w stanie spoczynku mogę ściągnąć napletek bez najmniejszego problemu. Udaje się to także w 'pół-wzwodzie'. Nie ryzykuję jeszcze próby ściągnięcia do końca w pełnym wzwodzie, bo wiem, że cierpliwość w tym przypadku popłaca. Z każdym dniem jest coraz lepiej, więc jestem w stanie już teraz stwierdzić, że pełne wyleczenie to tylko kwestia czasu . Krok do celu, moi drodzy! Mam nadzieję, że się uda. Ba, jestem tego pewien. Musi się udać, wierzę w to!
Nawet pozornie beznadziejny przypadek da się więc wyleczyć samemu. Trzeba tylko cierpliwości, systematyczności i rozwagi. Nie idźcie od razu pod skalpel, panowie!
Około pół roku temu próbowałem rozciągnąć skórę, moim błędem były jednak, patrząc na to z dzisiejszej perspektywy, zbyt szybkie i intensywne ćwiczenia. Drugiego dnia, bardziej przypadkiem niż celowo, napletek zsunął mi się w stanie spoczynku członka wytwarzając olbrzymi dyskomfort, nie mogłem go odprowadzić. Udało się po desperackich próbach. Serce waliło mi niemiłosiernie i obiecałem sobie poczekać z problem aż będę pełnoletni i wtedy dopiero poddać się zabiegowi. Niejako pogodziłem się z tym.
Jednakże, tydzień temu ponownie zacząłem starania na własną rękę. Dosłownie i w przenośni . Systematycznie, stopniowo rozciągałem napletek, zsuwając go coraz bardziej, ćwicząc zarówno w stanie spoczynku członka jak i we wzwodzie. Dwa-trzy razy dziennie po paręnaście, czasem nawet parędziesiąt minut. Co dwa dni kąpiel i długie ćwiczenia rozciągające w wodzie.
Dzisiaj mogę śmiało powiedzieć, że w stanie spoczynku mogę ściągnąć napletek bez najmniejszego problemu. Udaje się to także w 'pół-wzwodzie'. Nie ryzykuję jeszcze próby ściągnięcia do końca w pełnym wzwodzie, bo wiem, że cierpliwość w tym przypadku popłaca. Z każdym dniem jest coraz lepiej, więc jestem w stanie już teraz stwierdzić, że pełne wyleczenie to tylko kwestia czasu . Krok do celu, moi drodzy! Mam nadzieję, że się uda. Ba, jestem tego pewien. Musi się udać, wierzę w to!
Nawet pozornie beznadziejny przypadek da się więc wyleczyć samemu. Trzeba tylko cierpliwości, systematyczności i rozwagi. Nie idźcie od razu pod skalpel, panowie!