Może zacznę od początku. Podejrzewałem stulejkę, gdyż od kiedy pamiętam nie widziałem swojego żołędzia, nie ściągałem napletka. Gdy próbowałem to w miejscu gdy żołądź prawie się pojawiał, szybko przestawałem ściągać, zapewne ze względu na nadwrażliwość. W końcu poszedłem do urologa, dokładniej do chirurga, choć jest to niby bardziej chirurg dziecięcy.... Mniejsza o to. Ściągnąłem majtki i w sumie niczego się nie spodziewałem, a ta jak z całej siły ściągnęła napletek to myślałem że nie wytrzymam.... Ból był nieznośny, a napletek zsunął się mniej więcej do połowy żołędzia, którego pierwszy raz widziałem na oczy. Napletek oczywiście cały czerwony, a ja stękam z bólu. Spodziewałem się zabiegu, pani doktor jednak przepisała mi maść którą mam smarować 4(?!) razy dziennie napięty napletek. Ja jednak nie dam rady go tak ściągnąć jak ona, mogę jedynie do tego momentu w którym już prawie pojawia się żołądź i ewentualnie wtedy smarować, ale nie wiem czy to da jakiś efekt. Nawet w wodzie coś jakby się blokuje, nie wiem tylko czy naprawdę, czy tylko w mojej głowie.... Po prostu nie chcę sobie nic zrobić. Jak ona mi naciągnęła napletek, to do teraz mnie dreszcze przechodzą i nawet trochę czuję jeszcze skutki. Co mam robić, smarować na nie całkiem naciągniętym napletku czy ubiegać się o zabieg? Proszę o pomoc!