Witam wszystkich stulejkowiczów. Tych którzy się z tym problemem już uporali (liczę na Wasze rady) i tych, którzy zamierzają to zrobić. Dzisiaj dołączyłem do tych pierwszych, a oto moja relacja:
Przed zabiegiem.
Moja historia ze stulejką zaczyna się tak jak większość takich historii (stwierdzenie stulejki w młodym wieku, wstyd przed rodzicami i lekarzem, strach, żadnego działania, aż w końcu zjawia się dziewczyna i nie ma innej opcji – trzeba usunąć problem), więc nie ma co się rozpisywać .
Pierwsza wizyta.
Zdecydowałem się na zabieg w Lubelskiej Poliklinice u dr. Siwka. Na umówioną wizytę przyjechałem prawie godzinę przed umówioną godziną, ale lekarz i tak mnie przyjął. Obejrzał mojego ziomeczka i zaproponował obrzezanie całkowite z podcięciem wędzidełka i właśnie na to liczyłem. Ustaliliśmy termin na 27 października (mogłem wcześniej, ale ten dzień pasował mi najbardziej). Pogadaliśmy chwilę, kazał mi przyjść na zabieg w jak najbardziej obcisłych majtkach i zgolić łoniaki. Wizyta 100 zł. Ogólnie dr. Siwek to przesympatyczny człowiek, w ciągu tych kilku minut podczas wizyty całkowicie zdobył moje zaufanie na tyle, żebym dał sobie pociąć dydka
Zabieg.
Od rana ogromne nerwy, trząsłem się jak głupi, to czekanie na zabieg było chyba najgorszym doświadczeniem. Na miejsce przyjechałem trochę wcześniej, lekarz przyjął mnie w dobrym humorze. Na początku posmarował żołądź jakąś maścią i kazał odczekać 20 min. Jeszcze nigdy w życiu się tak nie stresowałem (oczywiście niepotrzebnie jak się później okazało). Po jakichś 20 minutach wszedłem na stół. Leżałem trzęsąc się jeszcze bardziej niż przez te 20 minut, no i zaczęło się... Cztery zastrzyki znieczulające, nie jestem pewien czy w żołądź, czy w napletek, ale nie bolało aż tak bardzo - ból do wytrzymania, trwający kilka sekund. Nie widziałem co robi lekarz, ale chyba założył coś na dolną część penisa. Zacząłem się niecierpliwić, więc zapytałem - kiedy znieczulenie zacznie działać i kiedy zacznie Pan ciąć? Pan doktor odpowiedział, że już przeciął wędzidełko Wtedy się uspokoiłem i przez resztę zabiegu leżałem sobie spokojnie z zamkniętymi oczami słuchając muzyczki. Czas zleciał mega szybko, myślałem, że poleżę sobie jeszcze jakieś 20 min, ale lekarz oznajmił, że już po wszystkim, opatrunek założony, mogę wstać.
Ogólnie zabieg trwał jakieś 40 minut i pomijając niewielki ból przy zastrzykach jest CAŁKOWICIE bezbolesny (sam się zdziwiłem). Koszt takiego zabiegu - 1200 zł. Oczywiście polecam wszystkim stulejkowiczom się obrzezać, im wcześniej tym lepiej!
Kilka pytań do Was:
1. Lekarz założył mi opatrunek, ale nie przykleił penisa do brzucha, tylko podłożył pod niego ręcznik, żeby trzymał się w pionie. Mam cały czas chodzić z tym ręcznikiem?
2. Mam "broń boże nie zdejmować opatrunku" aż do środy, wtedy mam przyjechać na kontrolę i zmianę opatrunku. Co o tym myślicie? Czy rzeczywiście coś by się stało jakbym zmienił sobie opatrunek np jutro, czy lekarz po prostu chce ze mnie ściągnąć kasę? (Każda wizyta po 100zł) Dodam, że jestem dwie godziny po zabiegu, a opatrunek już jest cały we krwi...
Przed zabiegiem.
Moja historia ze stulejką zaczyna się tak jak większość takich historii (stwierdzenie stulejki w młodym wieku, wstyd przed rodzicami i lekarzem, strach, żadnego działania, aż w końcu zjawia się dziewczyna i nie ma innej opcji – trzeba usunąć problem), więc nie ma co się rozpisywać .
Pierwsza wizyta.
Zdecydowałem się na zabieg w Lubelskiej Poliklinice u dr. Siwka. Na umówioną wizytę przyjechałem prawie godzinę przed umówioną godziną, ale lekarz i tak mnie przyjął. Obejrzał mojego ziomeczka i zaproponował obrzezanie całkowite z podcięciem wędzidełka i właśnie na to liczyłem. Ustaliliśmy termin na 27 października (mogłem wcześniej, ale ten dzień pasował mi najbardziej). Pogadaliśmy chwilę, kazał mi przyjść na zabieg w jak najbardziej obcisłych majtkach i zgolić łoniaki. Wizyta 100 zł. Ogólnie dr. Siwek to przesympatyczny człowiek, w ciągu tych kilku minut podczas wizyty całkowicie zdobył moje zaufanie na tyle, żebym dał sobie pociąć dydka
Zabieg.
Od rana ogromne nerwy, trząsłem się jak głupi, to czekanie na zabieg było chyba najgorszym doświadczeniem. Na miejsce przyjechałem trochę wcześniej, lekarz przyjął mnie w dobrym humorze. Na początku posmarował żołądź jakąś maścią i kazał odczekać 20 min. Jeszcze nigdy w życiu się tak nie stresowałem (oczywiście niepotrzebnie jak się później okazało). Po jakichś 20 minutach wszedłem na stół. Leżałem trzęsąc się jeszcze bardziej niż przez te 20 minut, no i zaczęło się... Cztery zastrzyki znieczulające, nie jestem pewien czy w żołądź, czy w napletek, ale nie bolało aż tak bardzo - ból do wytrzymania, trwający kilka sekund. Nie widziałem co robi lekarz, ale chyba założył coś na dolną część penisa. Zacząłem się niecierpliwić, więc zapytałem - kiedy znieczulenie zacznie działać i kiedy zacznie Pan ciąć? Pan doktor odpowiedział, że już przeciął wędzidełko Wtedy się uspokoiłem i przez resztę zabiegu leżałem sobie spokojnie z zamkniętymi oczami słuchając muzyczki. Czas zleciał mega szybko, myślałem, że poleżę sobie jeszcze jakieś 20 min, ale lekarz oznajmił, że już po wszystkim, opatrunek założony, mogę wstać.
Ogólnie zabieg trwał jakieś 40 minut i pomijając niewielki ból przy zastrzykach jest CAŁKOWICIE bezbolesny (sam się zdziwiłem). Koszt takiego zabiegu - 1200 zł. Oczywiście polecam wszystkim stulejkowiczom się obrzezać, im wcześniej tym lepiej!
Kilka pytań do Was:
1. Lekarz założył mi opatrunek, ale nie przykleił penisa do brzucha, tylko podłożył pod niego ręcznik, żeby trzymał się w pionie. Mam cały czas chodzić z tym ręcznikiem?
2. Mam "broń boże nie zdejmować opatrunku" aż do środy, wtedy mam przyjechać na kontrolę i zmianę opatrunku. Co o tym myślicie? Czy rzeczywiście coś by się stało jakbym zmienił sobie opatrunek np jutro, czy lekarz po prostu chce ze mnie ściągnąć kasę? (Każda wizyta po 100zł) Dodam, że jestem dwie godziny po zabiegu, a opatrunek już jest cały we krwi...