Witam,
chciałbym się z Wami podzielić moją historią, chociaż może to nie do końca dobre słowo - jestem w trakcie rekonwalescencji, także temat nadal otwarty
Może od początku, krótko co mi dolegało i od kiedy. Diagnoza to stulejka całkowita, od urodzenia. Totalny brak możliwości zsunięcia napletka, chociażby trochę czy to we wzwodzie, czy w spoczynku. Stąd mój zabieg różnił się nieco od tych, które z reguły są wykonywane, ale o tym poniżej.
Zabieg wykonywał powszechnie tutaj chwalony i polecany dr Wiesław Tondel z Poznania. Koszt chyba niezmienny od dłuższego czasu? Płaciłem 1500 zł, informacja techniczna, Pani w rejestracji przyjmuje wyłącznie gotówkę
Na sam zabieg umówiłem się mailowo, doktor wyznaczył mi od razu date i godzinę zabiegu, przyjechałem i po krótkiej rozmowie przy biurku, później na stole poszło cięcie.
Niestety spóźniłem się ponad 30 minut na zabieg przez co było mi strasznie głupio, doktor mówił, że za karę będzie ciął bez znieczulenia Oczywiście uspokajam, znieczulenie było
Położyłem się na stole operacyjnym, doktor po krótkim "przeglądzie" stwierdził stanowczo, że możliwe jest wyłącznie obrzezanie, bo częściowe nie ma totalnie sensu. Będą na pewno nawroty. Tym samym potwierdził moją wolę, bo również chciałem być obrzezany. Wolę pozbyć się problemu raz na zawsze.
Doktor rozrysował mi na wacku linie cięcia i pokazał, którego fragmentu skóry po zabiegu nie będzie.
Po tej nazwijmy to konsultacji - spryskał wacka czymś, co go rozgrzewa i wieloma innymi rzeczami zapewne odkażającymi. Przyszedł czas na znieczulenie - przez wielu opisywanych jako najgorszy moment zabiegu. Przyznam się szczerze, że nie bolało mnie jakoś super mocno, owszem nie jest to przyjemne, ale na spokojnie do przeżycia myślę, że dla największych panikarzy (a ja troszkę nim jestem ). Po znieczuleniach, bodajże 3 razy dostawałem zastrzyk, doktor przeszedł do rzeczy.
Jak wspomniałem powyżej, stulejkę całkowitą mam od kiedy pamiętam, czyli pewnie od urodzenia, w tej chwili mam 23 lata, więc że tak powiem bunkrów pod napletem się nie spodziewałem. Nie było najlepiej, ale zawsze mogło być gorzej. Mój zabieg składał się tak jakby z dwóch części. W pierwszej dr Tondel musiał odkleić, dosłownie napletek, który był sklejony z żołędzią w jego ocenie od około 15 lat. Górna część napletka, licząc od czubka, do mniej więcej połowy grzyba była ok, dolna była sklejona.
W mojej ocenie zajęło to doktorowi z 10-15 minut, dopiero po tym doszło do cięcia właściwego i usunięcia napletka wraz z więdzidełkiem, którego też w zasadzie nie miałem, bo również było tam wszystko poklejone. Straszny bałagan, jak widzicie... Strach pomyśleć, jak dobrze, że już po i wszystko zostało usunięte i wyczyszczone.
Po zabiegu, doktor przedstawił mi wytyczne na najbliższe dni po zabiegu oraz jak zmieniać opatrunki i całą reszte. Od razu po zabiegu nałożył mi maść na blizny, głównie w miejscu więdzidełka, a w zasadzie w miejscu, w którym powinno ono być i uczulił mnie, aby tamto miejsce szczególnie pielęgnować. Sama linia cięcia wygląda naprawdę dobrze. Po założeniu przez doktora opatrunku, gatki w górę i do stołu, jeszcze krótka rozmowa z lekarzem, moje pytania oraz termin wizyty kontrolnej (przyszły tydzień, czwartek) i koniec. No poza płatnością, po zabiegu udajemy się z powrotem do recepcji i płacimy wspomniane wcześniej 1500 zł.
Aha, od razu moje małe pytanie, w tym miejscu. Lekarz powiedział, że w zasadzie nieważne, jak będę nosił wacława, czy do góry, czy na boku. Nie śmiem z tym dyskutować, tylko z ciekawości zapytam, co o tym sądzicie?
Przejdę jeszcze krótko do stanu obecnego. W tej chwili leżę w domu i odpoczywam. Lekarz powiedział, żeby opatrunek zmienić dopiero w sobotę, wyczyścić tym sprayem octaniseptem oraz nałożyć maść i nowy opatrunek. Wcześniejsza zmiana opatrunku tylko wówczas, gdybym go zasikał. Niestety, ale wczoraj około 3 godziny po zabiegu podczas pierwszego sikania zabrudziłem opatrunek i byłem zmuszony go zmienić, później ta sama historia raz w nocy. Dzisiaj na rano po nocy udało się uniknąć jakichś zabrudzeń, więc na razie nie zmieniałem opatrunku.
W kwestii oddawania moczu, bo już czytałem kilka wątków z tym, ale opiszę moją sytuację. Wczoraj przy pierwszym sikaniu po 3 godzinach od zabiegu, nie ma co ukrywać czułem mocny ból i pieczenie. Sytuacja się powtarzała przy każdym siakniu, nie było tego wiele, dzisiaj już powiedzmy jest trochę lepiej, ale mam pytanie z czego to wynika? Zaznaczę, że moja żołądź nie jest gładka, bo został z jej połowy "odklejony" napletek , o czym wspomniałem wyżej. Przez to też mój okres gojenia będzie wydłużony, na co doktor oczywiście również zwrócił uwagę.
Proszę o porady, co zrobić, żeby sikanie nie było męczące, bolące i nie kończyło się prawie zawsze zmianą opatrunku?
Przed zabiegiem sporo piłem (wody ), od dawna sporo pije, teraz czuję pragnienie i piję małymi łyczkami, bo nie uśmiecha mi się zmieniać opatrunek co godzinę, czy dwie i odczuwać tego bólu.
Czy to przez to, że cewka moczowa się skleja i to powoduje ból?
Zdaję sobie również sprawę, że wacek jest jak nowo narodzony i sporo rzeczy na pewno wymaga czasu i absolutnie nie panikuję, ale pytam z ciekawości
Wybaczcie, że tak długo, ale mógłbym jeszcze pisać i pisać, tak samo jak gadać w realu
Jeśli chcecie, to dodam fotki wacława jak wyglądał przed zabiegiem oraz jak to jest w tej chwili.
A, bo bym zapomniał. Oprócz tego bólu i dyskomfortu podczas sikania w zasadzie nic nie boli. W nocy jedna pobudka z powodu wzwodu i sikania, ale to w zasadzie tyle. Także pod tym względem jest świetnie.
Zachęcam niezdecydowanych do zadawania pytań i odwagi! To nic strasznego.
Doktor mnie opieprzył, że tak długo czekałem Oczywiście żartobliwie opieprzył. Generalnie dr Tondel jest bardzo humorystycznym człowiekiem, czasami ciężko mi się było zorientować, czy żartuje, czy mówi prawdę
Pozdrawiam.
chciałbym się z Wami podzielić moją historią, chociaż może to nie do końca dobre słowo - jestem w trakcie rekonwalescencji, także temat nadal otwarty
Może od początku, krótko co mi dolegało i od kiedy. Diagnoza to stulejka całkowita, od urodzenia. Totalny brak możliwości zsunięcia napletka, chociażby trochę czy to we wzwodzie, czy w spoczynku. Stąd mój zabieg różnił się nieco od tych, które z reguły są wykonywane, ale o tym poniżej.
Zabieg wykonywał powszechnie tutaj chwalony i polecany dr Wiesław Tondel z Poznania. Koszt chyba niezmienny od dłuższego czasu? Płaciłem 1500 zł, informacja techniczna, Pani w rejestracji przyjmuje wyłącznie gotówkę
Na sam zabieg umówiłem się mailowo, doktor wyznaczył mi od razu date i godzinę zabiegu, przyjechałem i po krótkiej rozmowie przy biurku, później na stole poszło cięcie.
Niestety spóźniłem się ponad 30 minut na zabieg przez co było mi strasznie głupio, doktor mówił, że za karę będzie ciął bez znieczulenia Oczywiście uspokajam, znieczulenie było
Położyłem się na stole operacyjnym, doktor po krótkim "przeglądzie" stwierdził stanowczo, że możliwe jest wyłącznie obrzezanie, bo częściowe nie ma totalnie sensu. Będą na pewno nawroty. Tym samym potwierdził moją wolę, bo również chciałem być obrzezany. Wolę pozbyć się problemu raz na zawsze.
Doktor rozrysował mi na wacku linie cięcia i pokazał, którego fragmentu skóry po zabiegu nie będzie.
Po tej nazwijmy to konsultacji - spryskał wacka czymś, co go rozgrzewa i wieloma innymi rzeczami zapewne odkażającymi. Przyszedł czas na znieczulenie - przez wielu opisywanych jako najgorszy moment zabiegu. Przyznam się szczerze, że nie bolało mnie jakoś super mocno, owszem nie jest to przyjemne, ale na spokojnie do przeżycia myślę, że dla największych panikarzy (a ja troszkę nim jestem ). Po znieczuleniach, bodajże 3 razy dostawałem zastrzyk, doktor przeszedł do rzeczy.
Jak wspomniałem powyżej, stulejkę całkowitą mam od kiedy pamiętam, czyli pewnie od urodzenia, w tej chwili mam 23 lata, więc że tak powiem bunkrów pod napletem się nie spodziewałem. Nie było najlepiej, ale zawsze mogło być gorzej. Mój zabieg składał się tak jakby z dwóch części. W pierwszej dr Tondel musiał odkleić, dosłownie napletek, który był sklejony z żołędzią w jego ocenie od około 15 lat. Górna część napletka, licząc od czubka, do mniej więcej połowy grzyba była ok, dolna była sklejona.
W mojej ocenie zajęło to doktorowi z 10-15 minut, dopiero po tym doszło do cięcia właściwego i usunięcia napletka wraz z więdzidełkiem, którego też w zasadzie nie miałem, bo również było tam wszystko poklejone. Straszny bałagan, jak widzicie... Strach pomyśleć, jak dobrze, że już po i wszystko zostało usunięte i wyczyszczone.
Po zabiegu, doktor przedstawił mi wytyczne na najbliższe dni po zabiegu oraz jak zmieniać opatrunki i całą reszte. Od razu po zabiegu nałożył mi maść na blizny, głównie w miejscu więdzidełka, a w zasadzie w miejscu, w którym powinno ono być i uczulił mnie, aby tamto miejsce szczególnie pielęgnować. Sama linia cięcia wygląda naprawdę dobrze. Po założeniu przez doktora opatrunku, gatki w górę i do stołu, jeszcze krótka rozmowa z lekarzem, moje pytania oraz termin wizyty kontrolnej (przyszły tydzień, czwartek) i koniec. No poza płatnością, po zabiegu udajemy się z powrotem do recepcji i płacimy wspomniane wcześniej 1500 zł.
Aha, od razu moje małe pytanie, w tym miejscu. Lekarz powiedział, że w zasadzie nieważne, jak będę nosił wacława, czy do góry, czy na boku. Nie śmiem z tym dyskutować, tylko z ciekawości zapytam, co o tym sądzicie?
Przejdę jeszcze krótko do stanu obecnego. W tej chwili leżę w domu i odpoczywam. Lekarz powiedział, żeby opatrunek zmienić dopiero w sobotę, wyczyścić tym sprayem octaniseptem oraz nałożyć maść i nowy opatrunek. Wcześniejsza zmiana opatrunku tylko wówczas, gdybym go zasikał. Niestety, ale wczoraj około 3 godziny po zabiegu podczas pierwszego sikania zabrudziłem opatrunek i byłem zmuszony go zmienić, później ta sama historia raz w nocy. Dzisiaj na rano po nocy udało się uniknąć jakichś zabrudzeń, więc na razie nie zmieniałem opatrunku.
W kwestii oddawania moczu, bo już czytałem kilka wątków z tym, ale opiszę moją sytuację. Wczoraj przy pierwszym sikaniu po 3 godzinach od zabiegu, nie ma co ukrywać czułem mocny ból i pieczenie. Sytuacja się powtarzała przy każdym siakniu, nie było tego wiele, dzisiaj już powiedzmy jest trochę lepiej, ale mam pytanie z czego to wynika? Zaznaczę, że moja żołądź nie jest gładka, bo został z jej połowy "odklejony" napletek , o czym wspomniałem wyżej. Przez to też mój okres gojenia będzie wydłużony, na co doktor oczywiście również zwrócił uwagę.
Proszę o porady, co zrobić, żeby sikanie nie było męczące, bolące i nie kończyło się prawie zawsze zmianą opatrunku?
Przed zabiegiem sporo piłem (wody ), od dawna sporo pije, teraz czuję pragnienie i piję małymi łyczkami, bo nie uśmiecha mi się zmieniać opatrunek co godzinę, czy dwie i odczuwać tego bólu.
Czy to przez to, że cewka moczowa się skleja i to powoduje ból?
Zdaję sobie również sprawę, że wacek jest jak nowo narodzony i sporo rzeczy na pewno wymaga czasu i absolutnie nie panikuję, ale pytam z ciekawości
Wybaczcie, że tak długo, ale mógłbym jeszcze pisać i pisać, tak samo jak gadać w realu
Jeśli chcecie, to dodam fotki wacława jak wyglądał przed zabiegiem oraz jak to jest w tej chwili.
A, bo bym zapomniał. Oprócz tego bólu i dyskomfortu podczas sikania w zasadzie nic nie boli. W nocy jedna pobudka z powodu wzwodu i sikania, ale to w zasadzie tyle. Także pod tym względem jest świetnie.
Zachęcam niezdecydowanych do zadawania pytań i odwagi! To nic strasznego.
Doktor mnie opieprzył, że tak długo czekałem Oczywiście żartobliwie opieprzył. Generalnie dr Tondel jest bardzo humorystycznym człowiekiem, czasami ciężko mi się było zorientować, czy żartuje, czy mówi prawdę
Pozdrawiam.