Mateusz1999
Active member
Witam, chciałbym tu dziś (po zabiegu który miał miejsce dziś) opowiedzieć moją historię. Ogólnie jestem dość wylewny, i po krótce opiszę moje życie z problemem, gdzie przejdę typowo do zabiegu to zacznę od nowego akapitu, jeśli interesuje Cię tylko to, przejdź od razu to kolejnego akapitu. Wszystko zaczęło sie gdy miałem około 6 lat. Wtedy wykryli u mnie stulejkę, wtedy jeszcze nie wiedziałem co jak i po co. Zrobili mi wtedy plastykę. Nie wiem nawet kiedy, nie pamiętam, cały problem do mnie wrócił. Całe swoje młode lata żyłem z tym problemem, ale jeśli miałbym być szczery to nie przeszkadzało mi to. Z natury jestem bardzo nieśmiałym chłopakiem, przez cały okres dojrzewania nie miałem zbytnio większych relacji z dziewczynami. Dopiero w wieku 21 lat poznałem kobietę z którą jestem do dziś (obecnie mam 23 lata). Co prawda mógłbym tu opowiadać jak wyglądało nasze życie łóżkowe ale raczej nikogo to nie interesuje, powiem tylko że seks nie był możliwy, nawet z naciągniętą prezerwatywą przy próbie wejścia napletek i tak próbował schodzić generując przy tym silny ból. Moja partnerka była na tyle wyrozumiała że nie wywierała na mnie presji żeby iść to ogarnąć jak najszybciej. Przymierzałem sie do tego już jakoś od czerwca, ale okres lipiec-październik w moim życiu był dość aktywny, dużo imprez rodzinnych, kilka wesel i takie tam, a ja jednak chciałem zabrać się za mojego przyjaciela dopiero jak już będę miał spokój i czas na spokojne leczenie. Nastał listopad, pomyślałem że już na to czas, doczytałem się że w Warszawie najlepszym specjalistą jest doktor Tur, i właśnie do niego się zapisałem. Wizyta kwalifikacyjna umówiona na 15 grudnia.
Nastał 15 grudnia, dzień stresu, niby to tylko kwalifikacja, rozmowa itp. ale jednak stres był. Zajechałem do kliniki, przywitała mnie przesympatyczna Pani w recepcji, kazała usiąść i poczekać. Zawołał mnie doktor, rozmowa a potem zabrał mnie na to takie łóżko, nie wiem czy to ma fachową nazwe, wiecie co mam na myśli Zaczął naciągać napletek ale okropnie bolało, ściągnął tyle co sam nigdy nie zdjąłem ale nie mogłem wytrzymać już, więc przerwał i wcisnął mi tam taki żel. Po dziesięciu minutach mógł ściągnąć mi cały napletek bez najmniejszego problemu, przebadał, stwierdził że nie ma przeciwskazań do staplera. Zapytał mnie o termin, powiedziałem że chce jak najszybciej. wyznaczył na 14 stycznia. Tydzień przed zabiegiem przeleżałem przeziębiony w domu. zwróciłem uwagę na swoje ciało i zobaczyłem że przez ten czas kompletnie mi przyjaciel nie staje, nawet rano
Nadszedł dzień dzisiejszy, stres że ja pierdziele, wziąłem antybiotyk, a już w drodze, godzinę przed zabiegiem tabletkę przeciwbólową na receptę którą dostałem 15 grudnia. Wchodzę do kliniki, Pani mówi że doktora jeszcze nie ma, musiałem czekać, więc pomyślałem że pójdę ostatni raz przez zabiegiem zrobić siku, ale z tego stresu nie poleciała nawet kropla . Wyszedłem z toalety i właśnie wszedł doktor, przywialiśmy sie i od razu pokazał że klinikę zamyka na klucz żeby przypadkiem nikt nie wbił. Wszedłem z nim od razu do pokoju zabiegowego, kilka pytań, pytał czy sie boję, powiedziałem że troszke stresik jest, ale on powiedział że to normalne i że to znaczy że jestem zdrowy. Pani pielęgniarka mnie zwerbowała, kazała sie rozebrać od pasa w dół, dała "spódniczkę" do założenia. Przebrany kładę się na to łóżko, doktor przeczyścił i zaczyna naciągać, mówię że boli, więc znów zapodał mi żel, po chwili zaczął działać, naciągnął popatrzył i przeszedł do podawania znieczulenia, Pierwszy strzał z prawej strony, zabolało, ale nie aż tak bardzo, dużo lżej niż strzał w dziąsło u dentysty. Bardziej bolesne było to jak czułem jak mi to tam rozprowadza. Drugi strzał był na tyle słabszy że nie wiedziałem czy był z lewej strony czy na środku. Trzeci strzał już prawie nic nie odczuwalny. Doktor ośmiał sie że to już fajrant z bólem, przeżyłem właśnie najgorsze, mówię że spodziewałem się czegoś znacznie gorszego Czuje powoli jak mój mały odpływa, jak przestaje go czuć. Po chwili dostałem czwarty delikatny strzał przy wędzidełku ale to już było niemalże nieodczuwalne. Po chwili doktor przeszedł do nacinania laserem wędzidełka, dał mi takie okulary przez które nic nie widziałem tak wrazie czego. Słyszałem jak ta maszyna tak fajnie strzelała, ale dosłownie niczego nie czułem. Przy tym zaczął być odczuwalny dziwny zapach, nie wiem czy tak pachnie cięta skóra czy raczej ta maszyna. Potem doktor przeszedł do zszywania. Szycie czułem, ale na tyle że było to dużo delikatniejsze niż ukucie komara, śmiałem sie że jakbym potrafił myśleć w tym momencie o czymś innym to bym pewnie tego nie czuł. Po chwili doktor zaczął dopasowywać ten ekran ochronny, i to niestety czułem na żołędzi jak on tym smyra bo dotyku chcąc nie chcąc nie da sie wyłączyć. No ale to był dyskomfort, w żadnym wypadku ból. Założył stapler, słyszałem tylko jak kręcił tym pokrętłem i nawet nie poczułem kiedy stałem się obrzezanym. Zapytałem czy to już, doktor powiedział że tak, właśnie został odcięty. Wtedy zeszło ze mnie ciśnienie, poczułem mocną ulgę, nawet zaciesz pojawił sie na twarzy . Doktor zacisnął mi opatrunek tak dość mocno na chwile, a po chwili odszedł do biurka a pani pielęgniarka zaczęła sprzątać, mi kazali leżeć. Doktor zapytał jak sie czuje, ja bez chwili namysłu powiedziałem że czuje sie wolny . Po jakiś pięciu minutach prosili by zacząć próbować wstawać, wstałem bez problemu, i miałem za zadanie 10 razy stanąć na palcach, wysłała mnie do toalety sie ubrać, a potem na recepcje najeść sie cukierków. Po chwili mnie zawołali, musiałem sie położyć na poluzowanie opatrunków, poluzował, powiedział co i jak i z powrotem zaciągać gacie. Potem już kwestie formalne, zwolnienie, płatność, papiery i takie tam. Dostałem wyprawkę, pożegnałem sie i wyszedłem.
Wyszedłem z kliniki, poszedłem do samochodu i pojechaliśmy (oczywiscie kierowce miałem). Już po kilku minutach tak jak doktor mówił zacząłem odczuwać ból, powoli, nic mocnego. Jakoś po godzinie był na tyle silny że sięgnąłem po specjalną tabletkę z wyprawki. Ból był dość silny ale nie jakoś kosmicznie bardzo, ciężko bylo wysiedzieć bo jeszcze w drodze byłem ale dałem rade. Jak zajechaliśmy do domu to ból już kompletnie przeszedł i tak jest póki co do teraz. Serio byłem naszykowany na duży ból a póki co czuje sie normalnie, bardzo spoko, mocno szczęśliwy że wszystko sie udało. Od czasu do czasu czuje tylko delikatnie kucie, ale jest to minimalne. Była nawet drzemka i bez wzwodu. Czuje sie wyśmienicie i nawet nie boje sie o noc, najgorsze dla mnie jest spanie na plecach ale jak trzeba to dam radę. Póki co wątek bez zdjęć, mam założony opatrunek jeszcze ten od doktora a jutro mam go jedynie poluzować, dopiero w poniedziałek na wizycie kontrolnej doktor ma mi go zmienić i nauczyć jak to samemu robić. Ewentualnie w klinice zapytam czy moge pstryknąć fotkę na forum
Jedyne czego żałuje to tego, że tak późno sie za to wziąłem... Jedyne co moge poradzić, to jeśli masz stulejke, to zamiast latać po forach, dopytywać, prosić o zdjęcia, po prostu pokaż że jesteś facetem i zapisz sie jak najszybciej!
Nastał 15 grudnia, dzień stresu, niby to tylko kwalifikacja, rozmowa itp. ale jednak stres był. Zajechałem do kliniki, przywitała mnie przesympatyczna Pani w recepcji, kazała usiąść i poczekać. Zawołał mnie doktor, rozmowa a potem zabrał mnie na to takie łóżko, nie wiem czy to ma fachową nazwe, wiecie co mam na myśli Zaczął naciągać napletek ale okropnie bolało, ściągnął tyle co sam nigdy nie zdjąłem ale nie mogłem wytrzymać już, więc przerwał i wcisnął mi tam taki żel. Po dziesięciu minutach mógł ściągnąć mi cały napletek bez najmniejszego problemu, przebadał, stwierdził że nie ma przeciwskazań do staplera. Zapytał mnie o termin, powiedziałem że chce jak najszybciej. wyznaczył na 14 stycznia. Tydzień przed zabiegiem przeleżałem przeziębiony w domu. zwróciłem uwagę na swoje ciało i zobaczyłem że przez ten czas kompletnie mi przyjaciel nie staje, nawet rano
Nadszedł dzień dzisiejszy, stres że ja pierdziele, wziąłem antybiotyk, a już w drodze, godzinę przed zabiegiem tabletkę przeciwbólową na receptę którą dostałem 15 grudnia. Wchodzę do kliniki, Pani mówi że doktora jeszcze nie ma, musiałem czekać, więc pomyślałem że pójdę ostatni raz przez zabiegiem zrobić siku, ale z tego stresu nie poleciała nawet kropla . Wyszedłem z toalety i właśnie wszedł doktor, przywialiśmy sie i od razu pokazał że klinikę zamyka na klucz żeby przypadkiem nikt nie wbił. Wszedłem z nim od razu do pokoju zabiegowego, kilka pytań, pytał czy sie boję, powiedziałem że troszke stresik jest, ale on powiedział że to normalne i że to znaczy że jestem zdrowy. Pani pielęgniarka mnie zwerbowała, kazała sie rozebrać od pasa w dół, dała "spódniczkę" do założenia. Przebrany kładę się na to łóżko, doktor przeczyścił i zaczyna naciągać, mówię że boli, więc znów zapodał mi żel, po chwili zaczął działać, naciągnął popatrzył i przeszedł do podawania znieczulenia, Pierwszy strzał z prawej strony, zabolało, ale nie aż tak bardzo, dużo lżej niż strzał w dziąsło u dentysty. Bardziej bolesne było to jak czułem jak mi to tam rozprowadza. Drugi strzał był na tyle słabszy że nie wiedziałem czy był z lewej strony czy na środku. Trzeci strzał już prawie nic nie odczuwalny. Doktor ośmiał sie że to już fajrant z bólem, przeżyłem właśnie najgorsze, mówię że spodziewałem się czegoś znacznie gorszego Czuje powoli jak mój mały odpływa, jak przestaje go czuć. Po chwili dostałem czwarty delikatny strzał przy wędzidełku ale to już było niemalże nieodczuwalne. Po chwili doktor przeszedł do nacinania laserem wędzidełka, dał mi takie okulary przez które nic nie widziałem tak wrazie czego. Słyszałem jak ta maszyna tak fajnie strzelała, ale dosłownie niczego nie czułem. Przy tym zaczął być odczuwalny dziwny zapach, nie wiem czy tak pachnie cięta skóra czy raczej ta maszyna. Potem doktor przeszedł do zszywania. Szycie czułem, ale na tyle że było to dużo delikatniejsze niż ukucie komara, śmiałem sie że jakbym potrafił myśleć w tym momencie o czymś innym to bym pewnie tego nie czuł. Po chwili doktor zaczął dopasowywać ten ekran ochronny, i to niestety czułem na żołędzi jak on tym smyra bo dotyku chcąc nie chcąc nie da sie wyłączyć. No ale to był dyskomfort, w żadnym wypadku ból. Założył stapler, słyszałem tylko jak kręcił tym pokrętłem i nawet nie poczułem kiedy stałem się obrzezanym. Zapytałem czy to już, doktor powiedział że tak, właśnie został odcięty. Wtedy zeszło ze mnie ciśnienie, poczułem mocną ulgę, nawet zaciesz pojawił sie na twarzy . Doktor zacisnął mi opatrunek tak dość mocno na chwile, a po chwili odszedł do biurka a pani pielęgniarka zaczęła sprzątać, mi kazali leżeć. Doktor zapytał jak sie czuje, ja bez chwili namysłu powiedziałem że czuje sie wolny . Po jakiś pięciu minutach prosili by zacząć próbować wstawać, wstałem bez problemu, i miałem za zadanie 10 razy stanąć na palcach, wysłała mnie do toalety sie ubrać, a potem na recepcje najeść sie cukierków. Po chwili mnie zawołali, musiałem sie położyć na poluzowanie opatrunków, poluzował, powiedział co i jak i z powrotem zaciągać gacie. Potem już kwestie formalne, zwolnienie, płatność, papiery i takie tam. Dostałem wyprawkę, pożegnałem sie i wyszedłem.
Wyszedłem z kliniki, poszedłem do samochodu i pojechaliśmy (oczywiscie kierowce miałem). Już po kilku minutach tak jak doktor mówił zacząłem odczuwać ból, powoli, nic mocnego. Jakoś po godzinie był na tyle silny że sięgnąłem po specjalną tabletkę z wyprawki. Ból był dość silny ale nie jakoś kosmicznie bardzo, ciężko bylo wysiedzieć bo jeszcze w drodze byłem ale dałem rade. Jak zajechaliśmy do domu to ból już kompletnie przeszedł i tak jest póki co do teraz. Serio byłem naszykowany na duży ból a póki co czuje sie normalnie, bardzo spoko, mocno szczęśliwy że wszystko sie udało. Od czasu do czasu czuje tylko delikatnie kucie, ale jest to minimalne. Była nawet drzemka i bez wzwodu. Czuje sie wyśmienicie i nawet nie boje sie o noc, najgorsze dla mnie jest spanie na plecach ale jak trzeba to dam radę. Póki co wątek bez zdjęć, mam założony opatrunek jeszcze ten od doktora a jutro mam go jedynie poluzować, dopiero w poniedziałek na wizycie kontrolnej doktor ma mi go zmienić i nauczyć jak to samemu robić. Ewentualnie w klinice zapytam czy moge pstryknąć fotkę na forum
Jedyne czego żałuje to tego, że tak późno sie za to wziąłem... Jedyne co moge poradzić, to jeśli masz stulejke, to zamiast latać po forach, dopytywać, prosić o zdjęcia, po prostu pokaż że jesteś facetem i zapisz sie jak najszybciej!