• Cytatów używajcie tylko jeżeli jest to potrzebne! Jeżeli chcecie komuś odpisać używajcie @ z nazwą użytkownika.

Obrzezanie - anastomat dr. Tur - moja historia

Patroniarz

New member
Witam forumowiczów.

Na wstępie chciałbym bardzo podziękować za to forum, niesamowicie mnie wsparło psychicznie w podjęciu spóźnionej z perspektywy czasu decyzji o zabiegu. Równocześnie, chciałbym podziękować za pośrednie polecenie dr. Tura, ale o tym wszystkim opowiem dalej.

Posiadałem stulejkę niecałkowitą od urodzenia. Tematem zainteresowałem dopiero w wieku 19 lat, natomiast wtedy miałem możliwość jedynie wykonać zabieg na NFZ. Na szczęście, po perturbacjach z naszym systemem opieki zdrowotnej oraz różnymi lekarzami, nie zakwalifikowano mnie na zabieg. I, finalnie, całe szczęście de facto 😛. Zacząłem żyć z tym, uznałem błędnie, że tak jest, że nie muszę tego poprawiać, higiena jest bezproblemowo utrzymywana, współżycie może się odbywać, więc działa, nie przejmuję się. Do czasu.

Jakoś w tym roku, po paru mocniejszych współżyciach, zacząłem odczuwać dolegliwości podczas kąpieli. Napletek schodził ciężko, wędzidełk ciągnęło itd., wcześniej tak nie było. Jako, że obecnie liczę sobie 26 wiosen, stwierdziłem, że w tym wieku, jestem w stanie podjąć się załatwienia tej sprawy raz na zawsze. Wówczas byloby to w ogóle pierwsze szycie w moim życiu, co dodatkowo mnie przerażało.

Przechodząc już do kwestii zabiegowych, nie interesował mnie do końca styl, po prostu ma śmigać i tyle. Wertowałem forum, zainteresował mnie najpierw dobry lekarz, do którego bym nie musiał jechać przez pół Polski (mieszkam pod Warszawą), tak też zauważyłem, że w większości ludzie, którzy odbyli zabieg u dr. Tura, są zadowoleni. Następnie poczytałem o anastomacie i chociaż to metoda stosunkowo nowa to podpasowało mi sprawne gojenie po nim. Równa, fajna linia cięcia to tylko był dla mnie dodatek, bo zależalo mi, aby po prostu śmigało.

Po pierwszej wizycie doktor stwierdził stulejkę oraz zbyt krótkie wędzidełko. Opowiadając o korzyściach i potencjalnych ryzykach, podał daty możliwych najbliższych zabiegów - za dwa dni od wizyty lub za miesiąc jakoś w październiku. Ręce mi się zatrzęsły (dobra, cały się trzęsłem 😅), ale stwierdziłem, że chcę jak najszybciej to ogarnąć, że w sumie chciałem, aby mnie dosłownie momentalnie położono, uśpiono i obudzono po tym wszystkim.

Dwa dni później stres, ale o dziwo taki pozytywny, trochę się cieszyłem, trochę śmieszkowałem z tego zabiegu, byłem w szoku generalnie, że psycha mi nie siadła 😃 wszedłem na salę zabiegową, zaśmiałem się do doktora i pielęgniarki, że idę na ścięcie, zostałem zapewniony, że tak nie będzie itd. Najpierw znieczulenie miejscowe (a w zasadzie to znieczulenia 😃), 4 sztuki w sprzęt. Każde bolało coraz mniej, aczkolwiek pierwszy strzał nie bolał zabójczo, do przetrwania (a mam bardzo czułą skórę). Potem laserowe wydłużanie wędzidełka (dostałem okularki, aby mi nic do oka niechcący nie wpadło), następnie szycie wędzidełka - lekko czułem, ale bólem bym tego nie nazwał nawet 😃 następnie doktor wziął anastomat, powiedział, abym policzył do iluśtam (z powodu ówczesnych emocji nie pamiętam do ilu, powiedział, ja policzyłem, chyba do 20). Poczułem dotyk, ucisk, ale nie ból 😃 potem pokazal, jak zakładać opatrunek uciskowy przez pierwsze dwa dni, oczywiście w emocjach z trudem to zapamiętałem, następnie zostałem wysłany do toalety załozyć majtki, potem zostałem poproszony o zjedzenie cukierka i powspinanie się na palce, aby zobaczyć, czy nie mdleję (nic takiego się w moim przypadku nie wydarzyło) 😃Zostałem odesłany do domu, czekając na podwózkę zaczął mnie łapać pozabiegowy ból po jakichś 20 minutach, jeszcze spotkałem doktora zamykającego swoją klinikę, polecił mi, że jak faktycznie rwie to żebym wziął tabletkę przeciwbólową, którą dotałem w jego "wyprawce" dla pacjenta, po której ból w takim nasileniu nie powinien już wrócić. Tak też owszem było.

Pierwszy tydzień po zabiegu był... fatalny. Tzn. fatalny dla mnie jako laika. Pierwsze dwa dni w emocjach (z emocji w drugim dniu nie zmienilem uciskowego opatrunku, jedynie poluzowałem), strach przed pierwszym oddaniem moczu, nocne wzwody, które mnie stresowały, chociaż nie były zabójczo bolesne, ot spanie na raty 😛Prawdziwa jazda jednak zaczęła się po pierwszej wizycie kontrolnej, która odbyła się dwa dni po zabiegu. Wtedy też doktor naciął mi pierścień silikonowy. Po wszystkim było generalnie w porządku, zmieniałem opatrunki 2x dziennie, byłem tydzień na zwolnieniu, absolutnie nie forsowałem się. Niestety, organizm idealnie zabiegu nie przyjął. Nie wiem, czego to była wina, najprawdopodniej uczulenia na pierścień silikonowy, ale zszywki mocno raniły żołądź oraz skórę, każda zmiana opatrunku była torturami psychofizycznymi (oczywiście mam na myśli zmianę opatrunku z pomocą Octeniseptu). Obrzęk sprzętu był dość spory, niemniej oponki na szczęście uniknąłem.

Najgorszy jednak był szósty/siódmy dzień po zabiegu. Nie wiem, czy popsułem poranny opatrunek, czy o co chodziło, aczkolwiek wieczorem miałem całe zakrwawione majtki 😐, a krew nadal się sączyła, przesiąkła przez cały opatrunek. Wtedy też wyszła pomoc, jaką niósł kontakt z doktorem - zadzwoniłem do niego, powiedział, żebym zmienił opatrunek, wykąpał się pod prysznicem mydłem, tak jak zwykle wówczas, nałożył uciskowy opatrunek, potem poluzował i zobaczymy, co będzie rano. Sobota, poranek spoko, bez krwawienia i nagle przy śniadaniu, popuściło znowu po majtkach. Telefon do doktora, doktor mówi, żebym w miarę możliwości zdjął opatrunek, założyl nowy (co w warunkach domowych mi się nie udało, bylem też zmęczony tymi torutrami związanymi opatrunkami), a ponadprogramowo tego samego dnia (była to sobota, doktor był poza Wwa, ale miał wieczorem wrócić) lub następnego kontrola i miał zobaczyć, co się tam zadziało. Udało się temat załatwić w sobotę, doturlałem się autem do Uromedu spod Wawy 😃 doktor opatrunek zdjął bezproblemowo za pomocą swoich specyfików, werdykt brzmiał tak: "część zszywek wypadła szybko, krwawienie było, emocji dużo, ale generalnie tkanka wewnętrzna zagojona, to naskórek już krwawi". Mimo to, dał mi lek na alergię, bo najprawdopodobniej z tego powodu wypadły te zszywki troszkę za szybko. Generalnie jednak stwierdził, że goi się dobrze, w szybkim tempie i że będzie teraz z górki. Od tego czasu tak faktycznie było. Dwa dni po "awaryjnej" wizycie miałem planową kontrolę (9 dni po zabiegu), doktor stwierdził, że jest bardzo dobrze, polecił mi również żel znieczulający (ostatnia część pierścienia mi wypadła przy porannej zmianie optatrunku, parę godzin przed zabiegiem, już "pokojowo" 😃), dzięki któremu też rany będą się goić dużo szybciej. Potem już było zupełnie z górki.

Dzisiaj jestem 23 dzień po zabiegu. Byłem na ostatniej planowej kontroli (więcej nie przewiduję mam nadzieję 😁), goi się prawidłowo. Jeszcze chwilę ponoszę opatrunki, ale dosłownie mam dwie mini ranki, z których rzadko może kropla krwi spadnie. 3/4 cięcia mam pięknie zagojone, mam lekką opuchliznę, która nawet moim okiem laika powinna spokojnie zejść. Najważniejsze, oby po prostu wszystko działało 😃 Paradoksalnie, najgorzej mam póki co tam, gdzie szwy wypadły najbardziej "pokojowo" i najpóźniej (czyli całe 3 dni później niż tam, gdzie miałem "awarię").

Dlaczego napisałem to długie wypracowanie? Z trzech powodów. Po pierwsze, jestem wdzięczny temu forum, że da się, że nie jest człowiek w tym sam i może zaczerpnąć wiedzy oraz wsparcia od podobnie cierpiących. Gdybym trafił do mistrzów wieku lat 19/20 na NFZ, to patrząc po podejściu, mogłoby w tym być więcej krzywdy jak pozbycia się problemu. Nie ukrywam, już samo podejście mnie zraziło na długie lata. Po drugie, chciałem zmotywować innych, nie będę owijał w bawełnę, w moim przypadku, rekonwalescencja była trudna i mega upierdliwa, ciężko zniosłem pierwszy tydzień, ale już potem było nagle dobrze lub wręcz fantastycznie. Całe to przedsięwzięcie nie jest tak straszne, na jakie wygląda w psychice mężczyzny. Po trzecie, chociaż już dr. Turowi całym tym postem wypisałem całą pieśń pochwalną, to na sam koniec jeszcze polecę stanowczo. Doktor zwyczajnie interesował się moim losem jako pacjenta, pomógł w razie "awarii" praktycznie "z miejsca", bo jak opisałem idealnie zabiegu nie zniosłem. Wiedzę i wprawę ma super, ale to już było na forum kilka prezentacji, jak to u doktora wygląda, wiadomo, żaden lekarz nie da gwarancji, że wyjdzie idealnie, u każdego goi się swoim trybem i różnie może to wyjść, jednak w znakomitej większości to się udaje. Ja przeżyłem stany psychiczne we własnej głowie od "poprawka będzie jak nic, po co ja to robiłem" do "jest świetnie, będzie sztos". Teraz na chłodno stwierdzam, że niebawem będzie spoko, jestem pełen wiary, że będzie śmigało jak należy. Finalnie u mnie anastomatem raczej wyszło high & loose. Także nie bać się i na zabieg marsz do kogoś sprawdzonego 😁
PS. nocne wzwody ciągnęły tylko w obecności zszywek, nie był to przeszywający ból, ale budziło i mam wrażenie, że to własnie psuje najbardziej gojenie ran. Niemniej, zdecydowanie nie ma co faszerować się czymś "antywzwodowym", dużo lepiej zrobić ten "nocny" opatrunek i po prostu nie pić/nie jeść ponad miarę napojów/posiłków nawadniających.
 

Patroniarz

New member
Z góry przepraszam, nie umiem edytować. Oczywiście w nazwie tematu dr bez kropki. Generalnie chciałem jeszcze dopisać, że w większych odstępach czasowych postaram się na bieżąco relacjonować, jak to wygląda w kwestii blizn i innych dlugoterminowych zagadnień. 😁
 

Humanista

Active member
Fajnie, ze dobrze wszystko sie u cb ulozylo :) Moge potwierdzic, ze z nfz jest do dupy - mialem operacje stulejki 9 lat temu z zachowaniem napletka, ale dosc brzydka blizna, a po niedlugim czasie stulejka i tak wrocila. Dopiero miesiac temu podjalem sie w koncu obrzezania i juz jest o niebo lepiej. Mialem o tyle farta, ze podczas tej pierwszej operacji lata temu lekarz na tyle umiejetnie wycial mi cale wedzidelko (chociaz mialo byc wydluzane, ale wiadomo jak to jest na nfz), ze dalej mam czucie na bliznie. Wiec teraz przynajmniej nie musialem miec robionego wedzidelka, zawsze troche latwiejsze gojenie.

To jaki masz teraz styl, low&tight? Zostalo ci cos wewn. napletka po staplerze?
 

Patroniarz

New member
Fajnie, ze dobrze wszystko sie u cb ulozylo :) Moge potwierdzic, ze z nfz jest do dupy - mialem operacje stulejki 9 lat temu z zachowaniem napletka, ale dosc brzydka blizna, a po niedlugim czasie stulejka i tak wrocila. Dopiero miesiac temu podjalem sie w koncu obrzezania i juz jest o niebo lepiej. Mialem o tyle farta, ze podczas tej pierwszej operacji lata temu lekarz na tyle umiejetnie wycial mi cale wedzidelko (chociaz mialo byc wydluzane, ale wiadomo jak to jest na nfz), ze dalej mam czucie na bliznie. Wiec teraz przynajmniej nie musialem miec robionego wedzidelka, zawsze troche latwiejsze gojenie.

To jaki masz teraz styl, low&tight? Zostalo ci cos wewn. napletka po staplerze?
Jeszcze w sumie się układa, ale dzięki. 🙂
Generalnie widziałem na forum wątki, że ktoś trafiał na NFZ i wychodziło to naprawdę dobrze, ale to jest raczej loteria, współczuję, że musiałeś przechodzić jeszcze raz przez to samo. Ja się spotykałem z takimi "oryginałami", że całe szczęście w sumie, że dopiero teraz oddałem się prywatnie w ręce kogoś sprawdzonego, mając pieniądze i rozeznanie.

U mnie wyszło w sumie raczej high&loose, wiadomo, jak to jest na anastomacie, często wychodzi (z tego, co czytałem) coś pomiędzy high&tight a high&loose, nie ma chyba zbytnio możliwości wybrania sobie stylu. Również wewnętrznego napletka z racji stylu dużo zostało. 🙂
 

waski65

Member
Zazdroszczę, że tak szybko się pozbyłeś zszywek. U mnie mija 14 dni, zszywki nigdzie się nie wybierają a podczas wzwodów w nocy potrafią robić nowe rany...
 

Patroniarz

New member
Zazdroszczę, że tak szybko się pozbyłeś zszywek. U mnie mija 14 dni, zszywki nigdzie się nie wybierają a podczas wzwodów w nocy potrafią robić nowe rany...
Ogólnie odniosłem wrażenie podczas swojej rekonwalescencji, że nocne wzwody najbardziej hamują proces gojenia. Opatrunki w pierwszym tygodniu ze szwami też miałem dość zakrwawione, zmiana czegoś takiego to były w moim przypadku tortury, ale ja jestem mało odporny na pieczenie czy kłucie.😃 Ekspertem totalnie nie jestem, w przypadku pierścienia z zszywkami po anastomacie doktor mówił, że powinny wypaść czy zacząć wypadać na ogół w 3 tygodniu, ale wiadomo, każdy organizm reaguje inaczej. U mnie wypadły w pierwszym tygodniu najprawdopodobniej z powodu uczulenia na ten pierścień silikonowy. Pojawiło się przy tym trochę krwi (zwłaszcza po jednej części pierścienia), ale wszystko się normalnie zagoiło już w tamtym miejscu, zresztą doktor wtedy awaryjnie sprawdzał (było to 7 dnia) i stwierdził, że nie musi zakładać szwów kierunkowych, część właściwa się zrosła, a krwawi jedynie naskórek. Miałem w domu kupę nieszczęścia i paniki z tym, ale po czasie stwierdzam, że może nawet ta reakcja organizmu na zszywki mi pomogła. 😛
 

Mateusz1999

Active member
Na dniach mam dzwonić w sprawie wizyty kwalifikacyjnej do tego doktora. Długo czekałeś na tą pierwszą wizytę kwalifikacyjną?
 

Patroniarz

New member
Na dniach mam dzwonić w sprawie wizyty kwalifikacyjnej do tego doktora. Długo czekałeś na tą pierwszą wizytę kwalifikacyjną?
Ja czekałem dość długo, około 3 miesięcy. Zapisywałem się przez internet. Później jednak widziałem, że zwalniały się terminy. Zapisywałem się bodajże w czerwcu, wydaje mi się, że wówczas był niepełny grafik dostępny u doktora, może to wynikało z urlopu czy ogólnie pojętego okresu wakacyjnego, nie wiem. 🤔

Po ponad 7 tygodniach od zabiegu, dosyć powoli mi się to wszystko normuje. Jestem dobrej myśli, chociaż liczyłem, że troszkę szybciej będzie mi się to wszystko ogarniać, najprawdopodobniej kwestia organizmu niestety. Powoli, ale widzę konsekwentny postęp. Na plus na pewno to, że bardzo szybko przeszedłem etap nadwrażliwości, już nie czuję praktycznie sprzętu w majtkach. Kontakt z doktorem nadal w razie wątpliwości świetny.
 

krizu

New member
Jak tam obecnie rekonwalescencja @Patroniarz ? Co miałeś na myśli z dosyć powolnym normowaniem?
Ja miałem podobny problem z ranami naskórka, jeszcze kończą się goić, jestem 19 dni po zabiegu - powiedz, ładnie ci się zeszły blizny po nich do jednej linii?
Stosowałeś może jakieś maści/plastry na bliznę?
 

Podobne tematy

Do góry