Mały update:
Byłem na już drugiej konsultacji u lekarza, który przeprowadził zabieg i trochę go pomęczyłem, ale mam wątpliwości co do jego tłumaczeń:
1. Spytalem się o te stwardnienia pod skórą, co to jest, czy to żyły zamknięte, czy to się wchłonie i ze mnie to boli, jak dotykam, to powiedział, że to może być też powstała twarda tkanka i zobaczymy, czy się wchłonie, może to być dodatkowa przyjemność dla kobiety i żeby nie dotykać, super odpowiedź.
2. Wędzidełko zostawił, tylko je przedłużył i zostawił dużo tego napletka wewnętrznego, także to na plus.
3. Pytałem się o te szwy, czy wyjmować i o te napęczniałe zgrubienia po prawej stronie, co z nimi, czy one się wchłoną, czy je masować i że może lepiej szybciej szwy wyjąć. Jego odpowiedź: szwy się wchłaniają, nie ma sensu mnie drażnić i powodować bólu. Co do tych zgrubień, to że faktycznie coś się zadziało i nie wiadomo, czy się wchłoną.
Wyszedłem lekko wkurwiony, co myślicie o tym wszystkim?
Jak się nie wchłoną te napęczniałe zgrubienia, to jedynym wyjściem będzie korekta, ale wiadomo, że stanie się to kosztem wycięcia znowu części napletka wewnętrznego, więc to za dużo ryzyko.
Co robić jak się nie wchłonie ta twarda tkanka lub żyły? Przecież nie będę chodził z bolącym miejscem cały czas. "Nie dotykać" to nie jest remedium na jakiś problem...
Byłem na już drugiej konsultacji u lekarza, który przeprowadził zabieg i trochę go pomęczyłem, ale mam wątpliwości co do jego tłumaczeń:
1. Spytalem się o te stwardnienia pod skórą, co to jest, czy to żyły zamknięte, czy to się wchłonie i ze mnie to boli, jak dotykam, to powiedział, że to może być też powstała twarda tkanka i zobaczymy, czy się wchłonie, może to być dodatkowa przyjemność dla kobiety i żeby nie dotykać, super odpowiedź.
2. Wędzidełko zostawił, tylko je przedłużył i zostawił dużo tego napletka wewnętrznego, także to na plus.
3. Pytałem się o te szwy, czy wyjmować i o te napęczniałe zgrubienia po prawej stronie, co z nimi, czy one się wchłoną, czy je masować i że może lepiej szybciej szwy wyjąć. Jego odpowiedź: szwy się wchłaniają, nie ma sensu mnie drażnić i powodować bólu. Co do tych zgrubień, to że faktycznie coś się zadziało i nie wiadomo, czy się wchłoną.
Wyszedłem lekko wkurwiony, co myślicie o tym wszystkim?
Jak się nie wchłoną te napęczniałe zgrubienia, to jedynym wyjściem będzie korekta, ale wiadomo, że stanie się to kosztem wycięcia znowu części napletka wewnętrznego, więc to za dużo ryzyko.
Co robić jak się nie wchłonie ta twarda tkanka lub żyły? Przecież nie będę chodził z bolącym miejscem cały czas. "Nie dotykać" to nie jest remedium na jakiś problem...