Witam. Jestem już przeszło 4 tygodnie po zabiegu obrzezania. Martwi mnie wolne tempo gojenia się rany i to że szwy jeszcze nie wypadły i nie wygląda jakby miało to wkrótce nastąpić. Patrząc na przypadki innych "pacjentów" to aż mnie zazdrość bierze jak im łądnie się goi i szybko znika opuchlizna, szwy też się znacznie zmniejszają i żółkną, co chyba wskazuje na koniec ich żywota Opuchlizna jest nierówna i nie wiem czy to się z czasem wyprowadzi, choć tak naprawdę nie wiem czy to ejst opuchlizna czy fałd skóry niezdarnie zszyty przez chirurga? Opatrunek zmieniam 2x na dobę. Powinienem robić to częściej? Kiedy mogę przestać go nosić? Kilka razy chodziłem bez opatrunku, żeby sprawdzić, jak sobie z tym będę dawał radę. Efekt był w sumie nijaki bo robiły się strupki ropne na szwach co trudno było zmyć/usunąć. Teraz robi się to samo, tylko zostaje to wszystko na gaziku. Ranę przebywam tylko wodą z mydłem jak zalecił lekarz. Sam zapytałem, czy jakiś rivanol albo octenisept. Powiedział, że tylko woda z mydłem. Lekarz pouczył mnie oczywiście o trzymaniu prącia w górze i o ciasnych gatkach, z tym że nie było to za bardzo wykonalne nie wiem, albo penis mam za mały i ciągle się staczał na dół zamiast się oprzeć o galoty albo nie wystarczająco ścisłe gacie - nie noszę jajozgniotów ale luźnych żadnych majtek też nie, a w żadne konstrukcje przyklejająco podtrzymujące też w sumei się nie bawiłem. Daleko mam jeszcze do mety, żeby być zdolnym do uprawiania seksu bez żadnych problemów?
Zdjęcia: Szwy po obrzezaniu - Album on Imgur
Zdjęcia: Szwy po obrzezaniu - Album on Imgur
Ostatnia edycja: