MalinowaMamba
New member
Witam Panowie.
Postaram się krótko i na temat.
Mój mąż ma stulejkę. Nie wiem czy wrodzoną czy nabytą, ale odkąd pamiętam to ją ma. On twierdzi, że nigdy nie mógł odsłonić całej żołędzi więc wnioskuję, że to może być wrodzone. Ciężko jest mi w to jednak uwierzyć, ponieważ moja teściowa jest położną. Dbając o higienę swojego dziecka, każda matka na pewno zauważyłaby jeśli z penisem byłoby coś nie tak, no tym bardziej położna ... No ale mój mąż twierdzi, że stulejkę ma od zawsze. Oczywiście biorąc z nim ślub wiedziałam o tym. Nigdy mi to nie przeszkadzało. W ogóle nie wiem czy dla kobiety to jakaś różnica. Mąż był i jest moim jedynym partnerem seksualnym więc nie mam żadnego porównania. Więc jeśli chodzi o mnie - nie przeszkadza mi to w żaden sposób. Problem pojawił się kilka lat temu kiedy mój (wtedy jeszcze chłopak) zaczął unikać seksu. Powody były przeróżne. Nie chce mi się nawet o nich pisać. Wiadomo co myśli sobie dziewczyna w takiej sytuacji. Brzydka, gruba, nieatrakcyjna, beznadziejna i w ogóle "Na pewno masz inną! Ty zdrajco!"... Wstydziłam się o tym z nim wprost porozmawiać więc frustracja narastała. Seks bywał, sporadycznie, raz czy dwa razy na pół roku. Aż pewnego razu zaniemógł w trakcie. I od tej pory zaczął się prawdziwy problem. Zrezygnowaliśmy z seksu całkowicie. Tzn. mój chłopak zrezygnował, bo we mnie coraz bardziej rosła frustracja spowodowana zaistniałą sytuacją. Kiedy wreszcie zaczęliśmy trochę o tym rozmawiać przyznał mi się, że czuje ból podczas stosunku. Od tej pory, a było to około 5 lat temu, nie naciskałam na seks. Domyślałam się, że ten ból może być spowodowany stulejką, no bo przecież wąski napletek dość mocno uciska żołądź podczas wzwodu. Na pewno to nic przyjemnego ... Nasze życie intymne legło w gruzach. Każda próba rozpoczęcia przeze mnie tematu współżycia kończyła się kłótnią. Ileż to razy usłyszałam, że zależy mi tylko na jednym i każdy problem sprowadzam do łóżka. Przykre, ale znosiłam to dzielnie. Żeby nie było, bardzo kocham męża dlatego wyszłam za niego i dlatego tak bolały jego słowa. Po ślubie nic się nie zmieniło. Nie rozmawialiśmy o tym nawet. Przyzwyczaiłam się, że nasze łóżko jest zimne. Do niedawna. Awantura niesamowita o jakąś głupotę, ale skończyło się na kłótni o seks, a raczej o jego brak. Rozważaliśmy nawet rozwód ... Wreszcie, podczas szczerej rozmowy, mąż przyznał, że ma ochotę, ale boi się, że znów zaniemoże w trakcie, bo zdarzyło się mu to kilka razy. Doszło nawet do tego, że udawał orgazm, bo czuł, że traci wzwód więc udawał, że kończy wcześniej. Stosowaliśmy stosunek przerywany więc nie miałam jak się zorientować. Nie wiem nawet ile razy tak robił ... Po tych potwornych kłótniach, które miały miejsce niedawno obiecał, że pójdzie do urologa chociaż ja w to tak do końca nie wierzę ...
Po co o tym napisałam?
Może ku przestrodze. Myślę, że mój mąż nie jest odosobnionym przypadkiem faceta, który wstydzi się tej przypadłości. Mówię wam, że to może zrujnować małżeństwo. Oczywiście, że seks nie jest i nie powinien być najważniejszy. Ale kiedy go brak, to coś nie gra w związku, czegoś brakuje. Nie wiem co będzie dalej, czy mąż dotrzyma słowa czy nie. Może macie jakieś rady jak go przekonać? Mam już trochę dość rozmów, które niczego nie wnoszą.
A miało być krótko ...
Pozdrawiam
Postaram się krótko i na temat.
Mój mąż ma stulejkę. Nie wiem czy wrodzoną czy nabytą, ale odkąd pamiętam to ją ma. On twierdzi, że nigdy nie mógł odsłonić całej żołędzi więc wnioskuję, że to może być wrodzone. Ciężko jest mi w to jednak uwierzyć, ponieważ moja teściowa jest położną. Dbając o higienę swojego dziecka, każda matka na pewno zauważyłaby jeśli z penisem byłoby coś nie tak, no tym bardziej położna ... No ale mój mąż twierdzi, że stulejkę ma od zawsze. Oczywiście biorąc z nim ślub wiedziałam o tym. Nigdy mi to nie przeszkadzało. W ogóle nie wiem czy dla kobiety to jakaś różnica. Mąż był i jest moim jedynym partnerem seksualnym więc nie mam żadnego porównania. Więc jeśli chodzi o mnie - nie przeszkadza mi to w żaden sposób. Problem pojawił się kilka lat temu kiedy mój (wtedy jeszcze chłopak) zaczął unikać seksu. Powody były przeróżne. Nie chce mi się nawet o nich pisać. Wiadomo co myśli sobie dziewczyna w takiej sytuacji. Brzydka, gruba, nieatrakcyjna, beznadziejna i w ogóle "Na pewno masz inną! Ty zdrajco!"... Wstydziłam się o tym z nim wprost porozmawiać więc frustracja narastała. Seks bywał, sporadycznie, raz czy dwa razy na pół roku. Aż pewnego razu zaniemógł w trakcie. I od tej pory zaczął się prawdziwy problem. Zrezygnowaliśmy z seksu całkowicie. Tzn. mój chłopak zrezygnował, bo we mnie coraz bardziej rosła frustracja spowodowana zaistniałą sytuacją. Kiedy wreszcie zaczęliśmy trochę o tym rozmawiać przyznał mi się, że czuje ból podczas stosunku. Od tej pory, a było to około 5 lat temu, nie naciskałam na seks. Domyślałam się, że ten ból może być spowodowany stulejką, no bo przecież wąski napletek dość mocno uciska żołądź podczas wzwodu. Na pewno to nic przyjemnego ... Nasze życie intymne legło w gruzach. Każda próba rozpoczęcia przeze mnie tematu współżycia kończyła się kłótnią. Ileż to razy usłyszałam, że zależy mi tylko na jednym i każdy problem sprowadzam do łóżka. Przykre, ale znosiłam to dzielnie. Żeby nie było, bardzo kocham męża dlatego wyszłam za niego i dlatego tak bolały jego słowa. Po ślubie nic się nie zmieniło. Nie rozmawialiśmy o tym nawet. Przyzwyczaiłam się, że nasze łóżko jest zimne. Do niedawna. Awantura niesamowita o jakąś głupotę, ale skończyło się na kłótni o seks, a raczej o jego brak. Rozważaliśmy nawet rozwód ... Wreszcie, podczas szczerej rozmowy, mąż przyznał, że ma ochotę, ale boi się, że znów zaniemoże w trakcie, bo zdarzyło się mu to kilka razy. Doszło nawet do tego, że udawał orgazm, bo czuł, że traci wzwód więc udawał, że kończy wcześniej. Stosowaliśmy stosunek przerywany więc nie miałam jak się zorientować. Nie wiem nawet ile razy tak robił ... Po tych potwornych kłótniach, które miały miejsce niedawno obiecał, że pójdzie do urologa chociaż ja w to tak do końca nie wierzę ...
Po co o tym napisałam?
Może ku przestrodze. Myślę, że mój mąż nie jest odosobnionym przypadkiem faceta, który wstydzi się tej przypadłości. Mówię wam, że to może zrujnować małżeństwo. Oczywiście, że seks nie jest i nie powinien być najważniejszy. Ale kiedy go brak, to coś nie gra w związku, czegoś brakuje. Nie wiem co będzie dalej, czy mąż dotrzyma słowa czy nie. Może macie jakieś rady jak go przekonać? Mam już trochę dość rozmów, które niczego nie wnoszą.
A miało być krótko ...
Pozdrawiam