Chciałem zapytać czy ktoś próbował rozluźniać mięśnie dna miednicy, jak to robił i czy pomogło?
Ja chodziłem do kilku lekarzy, żaden nie wspomniał nawet ani o próbie Stameya, ani wymazach, ani jakichś lepszych laboratoriach. Niemal każdy jak jeden mąż mówił, że problem być może neurologiczny, może ma podłoże psychiczne itp. itd. Nie będę opisywał jak bardzo byłem wku..rzony, bo pewnie post musiałby być usunięty ;-) Wszystko można tłumaczyć stresem, nerwami itd.. Głowa bol? Stres. Brzuch boli? Stres. Prostata boli? Stres. itd. Oczekiwałem super diagnozy, wymazów, posiewów w super laboratoriach i długotrwałego leczenia super antybiotykami...
I teraz pytanie filozoficzne: gdzie jest prawda?
- Ten jałowy wynik posiewu? Czy ten, w którym coś wyszło?
- Czy jałowy wynik oznacza, że słabe laboratorium, trzeba szukać dalej? Czy dodatni wynik oznacza tylko zanieczyszczenie?
- Lekarz co mówi, że to niebakteryjne? Czy lekarz, co mówi, że wielu bakterii nie udaje się wykryć?
- Czy brak poprawy lub nawrót po antybiotyku oznacza, że źle dobrany antybiotyk lub za krótko, czy że jednak niebakteryjne?
------------------
Odcinam to kreską.
W życiu bym nie przypuszczał, ale w moim przypadku wygląda na to, że jest tak:
- od jakiegoś czasu cały czas siedziałem w pracy w niezbyt dobrej pozycji (inne krzesło) i napinałem mięśnie (coś jak "zwieracz", nie wiem, czy to jakiś zwieracz, ale chodzi mi te mięsnie co podnoszą wszystko do góry i zaciskają się tam)
- do tego stres związany m.in. z rozwodem powodował u mnie to, że tam cały czas tam byłem spięty
- powtórzę się (ostatni raz ;-)) z poprzedniego mojego posta: spróbowałem na siłę rozluźnić ten mięsień, nie tylko rozluźnić, ale wręcz wypchnąć go w drugą stronę, zamiast zaciskać to "otworzyć" na siłę, tak jakbyś chciał urodzić coś przez cewkę, na siłę wysikać mimo, że pęcherz już pusty. Nie jest to łatwe, trzeba chwilę czasu nad tym spędzić i się zastanowić jak to zrobić. Powiedzmy, że było to dla mnie 15 minut siedzenia na kiblu i myślenia jak to zrobić, a później drugie tyle napinałem odwrotnie ten mięsień aż członek mnie lekko bolał od tego napinania. Tylko z wyczuciem, żeby też nie przesadzić, żeby coś nie pękło ;-) Po 1 dniu czułem ulgę 80%, po tygodniu właściwie zapomniałem o prostacie. Wiem, że może wrócić, dlatego cały czas pilnuję się, żeby się tam nie zaciskać. Faktycznie stres powoduje to, że mimowolnie się tam zaciskam. Wówczas próbuję to znowu rozluźnić i ... póki co jest naprawdę ok. Na ten moment odpukać nie potrzebuję antybiotyków ani leków działających na psychikę.
Naprawdę polecam spróbować. To nic nie kosztuje, poza 30 minut w WC. Dajcie znać, czy ktoś spróbował, czy komuś to choć trochę pomogło.
Pewnie dobrze by było spróbować różnych ćwiczeń lub/i masaży, ale to jest najprostsze co mi przyszło do głowy i co ciekawe mi pomogło od ręki.
Pozdrawiam serdecznie.