Cześć!
Miałem już dość narzekania i zamartwiania się jak to wygląda - czy maleje, czy rośnie, co jest powodem, co na to wpływa...
Stwierdziłem, że muszę dać szansę lekarzowi, który mi to robił za pierwszym razem bo:
a) w przeciwieństwie do wielu specjalistów powiedział co to MOŻE BYĆ
b) opowiedział o ewentualnych konsekwencjach przeciągania decyzji
c) znalazł rozwiązanie na powstrzymanie ewentualnych nawrotów.
Teraz konkrety.
Sprzęt ZARAZ przed zabiegiem wyglądał tak:
http://i.imgur.com/vCOWpWK.jpg
http://i.imgur.com/pbniSgl.jpg
http://i.imgur.com/aBIysRr.jpg
Jak widać było tragicznie - tak samo jak w lipcu zeszłego roku a chyba nawet gorzej niż w okolicach kwietnia-maja.
Co powiedział lekarz?
TO na 90% blizna przerostowa. Cholerstwo jest trudne do opanowania nawet przy dzisiejszych możliwościach.
Wiadomo czemu może powstawać ale gwarancji jak temu zapobiec nigdy nie ma.
Wspomniana opona nie była (przynajmniej od pewnego czasu) chłonką, która mogła zniknąć.
Jakie plany leczenia? Wycięcie i jego efekty:
http://i.imgur.com/FoAS2La.jpg
http://i.imgur.com/blnR5qV.jpg
(sorry za jakość, to też robione zaraz po zabiegu)
Teraz z kolei oczekiwanie na wyleczenie i ewentualne ostrzykiwanie sterydami.
Jak jest? Jestem 30 godzin po zabiegu i - niemal w to nie wierzę - nic się nie dzieje.
Wiadomo, pojawiły się siniak przy nasadzie, lekka opuchlizna w tych okolicach i skrzywienie w lewo ale okolice żołędzia nadal takie same jak po zabiegu!
Jestem wyjątkowo pozytywnie nastawiony i wiem, że cięcie było dla mnie jedynym rozwiązaniem.
Obym ostatni raz widział wczoraj tą pieprzoną oponkę.
A oponka?
Niestety nie udało mi się zrobić zdjęcia ale wyglądała jak... amerykański doughnut
oczywiście nie było na nim posypki
ale sam kształt nie zmienił się po wycięciu... wielki kawał narośli, która nie miała szansy się wchłonąć