Witam. Chciałbym wam opowiedzieć moją krótką historię. Zabieg miałem dzisiaj o godzinie 13:25 i trwał on aż do godziny 14:35. Ale po kolei. Na początku wszedłem do poradni i podszedłem do rejestracji i wyjaśniłem co i jak. Pani odpowiedziała: "Proszę podejść do pokoju nr 6 i tam sobie siąść. Lekarz Pana zawoła". Nie minęły 3 minuty, jak siedziałem na kanapie i zostałem zawołany. Otworzyły się drzwi. Lekarz powiedział: "Proszę wejść" i podał mi rękę. "Proszę sobie ściągnąć spodnie i majtki, to zobaczymy co i jak". Ściągnąłem i lekarz powiedział: "Ma pan takie zbliznowacenie - stulejkę. Jest Pan na dzisiaj przygotowany, to będziemy to naprawiać?" Ja mówię, że tak i proszę o omówienie szczegółów. Pan Fortuna wyjaśnił mi co i jak. "Proszę w takim razie się rozebrać i przebrać w fartuch". Ściągnąłem więć wszystko od połowy w dół, jak lekarz przyszedł, to powiedział: "Dziecko cały się rozbierz, bo nie będziesz miał w czym jechać z powrotem" . Rozebrałem się więc cały i przebrałem w fartuch. Położyłem się na kozetce. Dr Fortuna gdzieś jeszcze poszedł i przyszła pielęgniarka z narzędziami i znieczuleniem. Pogadała chwilę ze mną, że "nie będzie źle - to znieczulenie, jak u dentysty". Przyszedł lekarz, a pielęgniarka odeszła. I zaczęło się. Myślę sobie Boże, czy to się dzieje naprawdę? No i mówię lekarzowi, żeby mi powiedział, jak będzie wkuwał znieczulenie. Odpowiedział "Dobrze. Uwaga wbijam". Wbił mi ją ze 3 razy i zaczął kroić. Co chwilę pytał się, czy boli. No i muszę powiedzieć tak - raz bolało, raz nie, a raz na prawdę szczypało sakramencko. No i kroi, szyje ucina i tak w kółko. Pytam się go, czy już coś widać. On mówi, na razie jeszcze nie. Po 20 minutach mówi mi: "No mamy tutaj trochę skomplikowany przypadek". Ja mówię o co chodzi? "Widzę tu lekkie zapalenie napletka, ale powoli i do przodu - zrobimy to". Myślę więc, co tam, pewnie nie jestem pierwszy z czymś takim, skoro mi tak powiedział. Po 40 minutach od początku cięcia lekarz: "Widzę tutaj również wąski rowek zażołędziowy". Pytam się, czy będą tego jakieś konsekwencje lub komplikacje? "Nie, nic takiego nie będzie, to są względy estetyczne. Jak będzie się panu to nie podobać, to poszerzymy następnym razem". Ja mówię, że raczej mi to nie przeszkadza. Gadamy gadamy, a już godzina minęła. Myślę, co tak długo to koleś robi? Pytam się ile jeszcze, on "nie wiem, wie pan jak to jest prawda". Myślę nie do końca wiem, jak jest, bo pierwszy raz mam jakikolwiek zabieg robiony. No i szyje ucina kroi i tak w kółko. W trakcie całego zabiegu koleś mówi: "wie pan, trzeba to u pana długo dłubać, bo ten napletek jest dość twardy". Nie przesadzę, jeżeli powiem, że dostałem może 20 znieczuleń przez cały zabieg. Co chwilę dawka bólu, ale dało się przeżyć. W końcu koleś skończył: "Proszę zerknąć, to pokażę, jak ma pan zakładać opatrunek". Założył i kazał mi się ubrać. Pytam się go, czy miałem robioną plastykę, on, że tak. Pytałem się też o możliwość oponki i powiedział mi, że w moim przypadku nie dojdzie do niej, bo nie mam na tyle jakiejś tam śluzówki, czy coś takiego. Na końcu podał mi rękę, ja podziękowałem i wyszedłem po tabletkę przeciwbólową. Pożegnałem się i pojechałem do domu, błądząc po Galerii Krakowskiej .
Teraz o tym, jakie miałem wątpliwości przed zabiegiem:
1. Ból podczas znieczulenia: na początku bolało nieco bardziej, niż u dentysty, ale jakoś nie spadłem z kozetki, więc nie był to mój najgorszy ból w życiu.
2. Wiedziałem, że miałem stan zapalny i bałem się, że nie będę miał przeprowadzonego zabiegu. Jednak już po.
3. Ból po zabiegu. Cóż. Rany mnie wcale nie bolą, tak jak reszta pisze - nadwrażliwość żołędzi. Jest to nieprzyjemne - porównać to można do dotyku zerwanej głębiej skóry, jednak trochę bardziej jest odczuwalna ta nadwrażliwość.
A teraz dla innych coś konkretnego:
Szycie ogólnie nie boli, chyba, że nie ma znieczulenia. Najgorsze przy szyciu to wiązanie pętli i naciąganie nitki. Samo wbijanie igły ze szwem, to tak, jakbyśmy sobie wbili igłę lekko pod skórę i ją przebili kawałek dalej na równej powierzchni.
Strach przed zabiegiem jest normalny, ale nie ma się czego bać. Wstyd przed przepiękną na prawdę pielęgniarką jest też nieuzasadniony. Ona widziała nie jednego chłopa, a my też przecież nie jedną dziewczynę na żywo czy na pornolach.
Wiem, że wielu z niezdecydowanych powie czytając ten post: Ale farciarz, już po. Mam dla was jedną radę. Znajdź w sobie siłę i czas i udaj się do dobrego urologa. Pamiętaj, że twój sprzęt będzie służył całe życie i musisz dobrego lekarza wybrać.
A teraz trochę niejasności z mojej strony:
1. Lekarz mówił, że mam do poniedziałku nie zdejmować opatrunku. W poniedziałek mam sobie mojego freda pod prysznicem opłukać wodą, ale bez mydła. Ale nie mówił, do kiedy mam opatrunek nosić??
2. Od wtorku mam moczyć 2x dziennie freda w rumianku, ale ile dni, to nie powiedział, ja ze stresu też się nie spytałem. A może lepiej moczyć w rivanolu, o którym nie wspomniał nic??
3. Na początku mówił, że rowek zażołędziowy jest nieco wąski i jak będę chciał, to mam się umówić na jego poszerzanie, ale nie jest to konieczne. Na końcu usłyszałem, że chciałby mnie zobaczyć za jakiś czas jak się goją rany no i byśmy ten rowek poszerzyli? No to ja się was pytam, mam go poszerzać czy nie?? To nie było nic strasznego dzisiaj, ale nie chciałbym tego mieć drugi raz robione.
4. Mówił, że jak do miesiąca będzie wszystko ok, to nie muszę się pokazywać. Na końcu mówił, że chciałby mnie widzieć, jak to się goi wszystko. No to mam iść, czy nie?? Cztery godziny jazdy w jedną stronę z przesiadką, to trochę sporo czasu.
Proszę o odpowiedzi na 4 powyższe punkty. Na razie fred jest opuchnięty, ale nie boli mnie opuchlizna, tylko ta nadwrażliwość żołędzi. Ile się ona utrzymuje?? Do kiedy się nici wchłoną/wyjdą/rozpuszczą??
Teraz o tym, jakie miałem wątpliwości przed zabiegiem:
1. Ból podczas znieczulenia: na początku bolało nieco bardziej, niż u dentysty, ale jakoś nie spadłem z kozetki, więc nie był to mój najgorszy ból w życiu.
2. Wiedziałem, że miałem stan zapalny i bałem się, że nie będę miał przeprowadzonego zabiegu. Jednak już po.
3. Ból po zabiegu. Cóż. Rany mnie wcale nie bolą, tak jak reszta pisze - nadwrażliwość żołędzi. Jest to nieprzyjemne - porównać to można do dotyku zerwanej głębiej skóry, jednak trochę bardziej jest odczuwalna ta nadwrażliwość.
A teraz dla innych coś konkretnego:
Szycie ogólnie nie boli, chyba, że nie ma znieczulenia. Najgorsze przy szyciu to wiązanie pętli i naciąganie nitki. Samo wbijanie igły ze szwem, to tak, jakbyśmy sobie wbili igłę lekko pod skórę i ją przebili kawałek dalej na równej powierzchni.
Strach przed zabiegiem jest normalny, ale nie ma się czego bać. Wstyd przed przepiękną na prawdę pielęgniarką jest też nieuzasadniony. Ona widziała nie jednego chłopa, a my też przecież nie jedną dziewczynę na żywo czy na pornolach.
Wiem, że wielu z niezdecydowanych powie czytając ten post: Ale farciarz, już po. Mam dla was jedną radę. Znajdź w sobie siłę i czas i udaj się do dobrego urologa. Pamiętaj, że twój sprzęt będzie służył całe życie i musisz dobrego lekarza wybrać.
A teraz trochę niejasności z mojej strony:
1. Lekarz mówił, że mam do poniedziałku nie zdejmować opatrunku. W poniedziałek mam sobie mojego freda pod prysznicem opłukać wodą, ale bez mydła. Ale nie mówił, do kiedy mam opatrunek nosić??
2. Od wtorku mam moczyć 2x dziennie freda w rumianku, ale ile dni, to nie powiedział, ja ze stresu też się nie spytałem. A może lepiej moczyć w rivanolu, o którym nie wspomniał nic??
3. Na początku mówił, że rowek zażołędziowy jest nieco wąski i jak będę chciał, to mam się umówić na jego poszerzanie, ale nie jest to konieczne. Na końcu usłyszałem, że chciałby mnie zobaczyć za jakiś czas jak się goją rany no i byśmy ten rowek poszerzyli? No to ja się was pytam, mam go poszerzać czy nie?? To nie było nic strasznego dzisiaj, ale nie chciałbym tego mieć drugi raz robione.
4. Mówił, że jak do miesiąca będzie wszystko ok, to nie muszę się pokazywać. Na końcu mówił, że chciałby mnie widzieć, jak to się goi wszystko. No to mam iść, czy nie?? Cztery godziny jazdy w jedną stronę z przesiadką, to trochę sporo czasu.
Proszę o odpowiedzi na 4 powyższe punkty. Na razie fred jest opuchnięty, ale nie boli mnie opuchlizna, tylko ta nadwrażliwość żołędzi. Ile się ona utrzymuje?? Do kiedy się nici wchłoną/wyjdą/rozpuszczą??