Dziś mijają 3 tygodnie od zabiegu. Lekarz zalecił abstynecję sekualną na okres 6-8 tygodni. Zawziąłem się i postanowiłem tyle wytrzymać bez aktywności seksualnej. Jednak nie jest to takie proste, żeby tak hop siup z osoby aktywnej na dłuższy okres stać się pasywną bez dużego wysiłku. Jakiś tydzień temu przypomniało mi się, że kiedyś czytałem, że Kalms działa stopująco na popęd seksualny. Stwierdziłem co mi tak spróbuję. Rzeczywiście muszę przyznać, że na jakiś czas pomogło. Ale ostatnie trzy dni są już cięższe. Może organizm uodpornił się na dawkę, a może to kwestia tego, że ładnie się goi i człowiek jest zadowolony (bo będzie lepiej, bo ładniej wygląda, bo ta trudna decyzja już za mną, bo w końcu spokojnie śpię w nocy, bo erekcje nie są już bolesne... można by wymienać jeszcze trochę...). Teraz pytanie filozoficzne. Jak żyć? W najlepszym wypadku stosownie do wytycznych lekarskich jestem na półmetku. :/ W pracy ciężko wysiedzieć. Piękne kobiety wszędzie, a w domu ta jedna Ukochana! No i jak tu wytrzymać? Macie jakieś sposoby?