bardzo.obrzezany
New member
Witajcie jest to mój pierwszy post na tym forum. Trafiłem tutaj w sumie przez przypadek, szukając odpowiedzi na temat procesu gojenia po zabiegu. Niestety za późno...
Ale zacznijmy od początku. Od małego miałem krótkie wędzidło, które z czasem spowodowało skrzywienie przyrodzenia. Nie przeszkadzało mi to. Jednak kilka miesięcy temu nie wiem czy to z powodu stanu zapalnego, czy to z powodu zbyt intensywnego stosunku pojawiły się rany na napletku. Historia dalej pewnie Wam znana - boleści przy ściąganiu napletka, każdorazowo pojawiające się przy tym rany i blizny, problemu z utrzymaniem higieny z racji ograniczonej możliwości zsunięcia. Czekałem z tym około miesiąc, nie przechodziło. O ile pomimo rozrywania blizn przy spoczynku mogłem ściągnąć napletek, o tyle we wzwodzie było to właściwie niemożliwie. I tak zaczęła się moja historia z lekarzami.
Pierwszy na wizycie prywatnej w renomowanej klinice nie stwierdził stulejki, rozważał ewentualny liszaj i dał antybiotyk. Po miesiącu oczywiście nie zeszło - problem ten sam. Na oko porównując wizerunek swojego przyrodzenia z tym co widziałem w internecie, miałem niemal pewność że to stulejka. Udałem się państwowo do przychodni. Urolog stwierdził stulejkę i chyba załupek. Zalecił obrzezanie.
Czytając opinie na googlach i znanym lekarzy trafiłem prytanie do urologa, który miał zająć się zabiegiem. Zaproponował obrzezanie według zmodyfikowanej metody. Nie do końca wiedziałem o co chodzi. Pokazał na zdjęciach - wyglądało ok, w sumie niewiele różniło się od tego co mam teraz.
Czas zabiegu - wszystko ok i bezproblemowo, był lekki i ból i dyskomfort ale raczej głównie w momencie znieczulenia miejscowego. Po zabiegu otrzymałem zalecenia oraz kartę. Na karcie zobaczyłem informacje: "wycięto zmienioną skórę napletka, wykonano plastykę wędzidełka, wykonano zabieg zmodyfikowanym sposobem low&loose.
Wraz z procesem leczenia zacząłem przeglądać internet w celu odpowiedzi na moje problemy - m.in. podejrzaną opuchliznę z lewej strony (żyła?), problem z częstomoczem (uczucie częstej potrzeby oddawnia moczu zakończone wyłącznie oddaniem jedynieniewlkiej jego ilości) oraz problem z oddawaniem moczu w początkowej fazie - mocz zbiera się jakby w żołędzi i ta miała eksplodować powodując ból. Z częśtomoczem udało mi się chyba uporać - wziąłem 2 tabletki furaginy i narazie jest ok, z tym problemem na początku oddawania moczu to chyba coś z cewką albo tym procesem lecznia - gdzieś wyczytałem żeby przed oddaniem moczu wymyć cewkę - pomaga, leci odrazu.
Ale teraz do rzeczy i to co mnie zaniepokoiło. To wygląd - czy wszystko jest ok? Jest to 11 dzień po. Ponadto z czym mam największym problem, naczytałem się na forum, że przy metodzie low występują poważne problemy w życiu seksulanym i doznaniach...właściwie czytając komentarze wielu osób tutaj jestem praktycznie zdruzgotany i bardzo obawiam się jak to będzie. Jest to dla mnie o tyle ważne, że wraz z żoną staramy się o dziecko dość poważnie a lata nam lecą (36 lat)... Co ciekawe przed zabiegiem lekarz pokazał jak to będzie wyglądało, ale nic nie mówił o jakiś tam doznaniach ani funkcjach seksualnych. Dał przestrezeń na zadawanie pytań, jednak wtedy pozbawiony jakiejkolwiek wiedzy nawet nie wiedziałem o co pytać i na myśl nie przeszło mi istnienie jakiejś części wewnętrznej napletka. Być może gdyby był uzbrojony w większą wiedzę oporowałbym przed tą metodą, ale też chcę wierzyć, że lekarze umyślnie nie niszczą życia młodym ludziom i musiał istnieć jakiś powód dla którego nie dostałem żadnego wyboru a zpaorponowano mi tę metodę - być może właśnie wielkość blizn... Strasznie mi z tym ciężko, że być może mogłoby być inaczej...
Stąd podstawowe pytanie - jak żyć? Jak czerpać przyjemność, skoro wg opinii pewne formy współżycia w ogóle przestaną być stymulujące a stusunek ma przypominać walkę o ejakulację, nie zawsze zakończną pomyślnie? no i jak uważacie jak to u mnie wygląda? Mam chyba mało tej wewnętrznej części, jednak moje przyrodzenie też nie jest jakieś wybitne...o ile to ma znaczenie...
Zdjęcia zamieściłem tutaj: https://files.fm/bardzo.obrzezany
Ale zacznijmy od początku. Od małego miałem krótkie wędzidło, które z czasem spowodowało skrzywienie przyrodzenia. Nie przeszkadzało mi to. Jednak kilka miesięcy temu nie wiem czy to z powodu stanu zapalnego, czy to z powodu zbyt intensywnego stosunku pojawiły się rany na napletku. Historia dalej pewnie Wam znana - boleści przy ściąganiu napletka, każdorazowo pojawiające się przy tym rany i blizny, problemu z utrzymaniem higieny z racji ograniczonej możliwości zsunięcia. Czekałem z tym około miesiąc, nie przechodziło. O ile pomimo rozrywania blizn przy spoczynku mogłem ściągnąć napletek, o tyle we wzwodzie było to właściwie niemożliwie. I tak zaczęła się moja historia z lekarzami.
Pierwszy na wizycie prywatnej w renomowanej klinice nie stwierdził stulejki, rozważał ewentualny liszaj i dał antybiotyk. Po miesiącu oczywiście nie zeszło - problem ten sam. Na oko porównując wizerunek swojego przyrodzenia z tym co widziałem w internecie, miałem niemal pewność że to stulejka. Udałem się państwowo do przychodni. Urolog stwierdził stulejkę i chyba załupek. Zalecił obrzezanie.
Czytając opinie na googlach i znanym lekarzy trafiłem prytanie do urologa, który miał zająć się zabiegiem. Zaproponował obrzezanie według zmodyfikowanej metody. Nie do końca wiedziałem o co chodzi. Pokazał na zdjęciach - wyglądało ok, w sumie niewiele różniło się od tego co mam teraz.
Czas zabiegu - wszystko ok i bezproblemowo, był lekki i ból i dyskomfort ale raczej głównie w momencie znieczulenia miejscowego. Po zabiegu otrzymałem zalecenia oraz kartę. Na karcie zobaczyłem informacje: "wycięto zmienioną skórę napletka, wykonano plastykę wędzidełka, wykonano zabieg zmodyfikowanym sposobem low&loose.
Wraz z procesem leczenia zacząłem przeglądać internet w celu odpowiedzi na moje problemy - m.in. podejrzaną opuchliznę z lewej strony (żyła?), problem z częstomoczem (uczucie częstej potrzeby oddawnia moczu zakończone wyłącznie oddaniem jedynieniewlkiej jego ilości) oraz problem z oddawaniem moczu w początkowej fazie - mocz zbiera się jakby w żołędzi i ta miała eksplodować powodując ból. Z częśtomoczem udało mi się chyba uporać - wziąłem 2 tabletki furaginy i narazie jest ok, z tym problemem na początku oddawania moczu to chyba coś z cewką albo tym procesem lecznia - gdzieś wyczytałem żeby przed oddaniem moczu wymyć cewkę - pomaga, leci odrazu.
Ale teraz do rzeczy i to co mnie zaniepokoiło. To wygląd - czy wszystko jest ok? Jest to 11 dzień po. Ponadto z czym mam największym problem, naczytałem się na forum, że przy metodzie low występują poważne problemy w życiu seksulanym i doznaniach...właściwie czytając komentarze wielu osób tutaj jestem praktycznie zdruzgotany i bardzo obawiam się jak to będzie. Jest to dla mnie o tyle ważne, że wraz z żoną staramy się o dziecko dość poważnie a lata nam lecą (36 lat)... Co ciekawe przed zabiegiem lekarz pokazał jak to będzie wyglądało, ale nic nie mówił o jakiś tam doznaniach ani funkcjach seksualnych. Dał przestrezeń na zadawanie pytań, jednak wtedy pozbawiony jakiejkolwiek wiedzy nawet nie wiedziałem o co pytać i na myśl nie przeszło mi istnienie jakiejś części wewnętrznej napletka. Być może gdyby był uzbrojony w większą wiedzę oporowałbym przed tą metodą, ale też chcę wierzyć, że lekarze umyślnie nie niszczą życia młodym ludziom i musiał istnieć jakiś powód dla którego nie dostałem żadnego wyboru a zpaorponowano mi tę metodę - być może właśnie wielkość blizn... Strasznie mi z tym ciężko, że być może mogłoby być inaczej...
Stąd podstawowe pytanie - jak żyć? Jak czerpać przyjemność, skoro wg opinii pewne formy współżycia w ogóle przestaną być stymulujące a stusunek ma przypominać walkę o ejakulację, nie zawsze zakończną pomyślnie? no i jak uważacie jak to u mnie wygląda? Mam chyba mało tej wewnętrznej części, jednak moje przyrodzenie też nie jest jakieś wybitne...o ile to ma znaczenie...
Zdjęcia zamieściłem tutaj: https://files.fm/bardzo.obrzezany