Witam wszystkich forumowiczów
Na początku przedstawie Wam pokrótce swoją historię. Obecnie mam 31 lat, moje problemy zaczeły sie jakos 5-6 lat temu. Pierwszym objawem było podrażnienie napletka a z czasem dodatkowo swiąd. Niestety olałem sprawe i myślałem że samo przyszło, to i samo minie. No i tutaj sie grubo pomyliłem. Z czasem problem zaczął się pogłębiać i dochodzilo do coraz wiekszego zwężania sie napletka aż do zaawansowanej stulejki. Zamiast walczyc z problemem to sie załamałem i poddałem. W międzyczasie miałem problemy z sercem i musiałem przejść zabieg ablacji serca. I to był przełom w podjęciu decyzji o obrzezaniu. Powiedziałem sobie że jak dałem sobie dłubać w sercu drutami przez 5 godzin to i zabieg obrzezania mi juz nie groźny
A więc zgłosiłem się do dr, Michała Janiszewskiego z Łodzi. Po obejrzeniu wacława stwierdził stulejke i umówił mnie na zabieg obrzezania (musiałem czekać 3 tygodnie od wizyty do zabiegu). Z racji mojej stulejki lekarz wybrał metodę L&T - powiedział że w moim przypadku taka będzie najlepsza. Zabieg jak to zabieg, najbardziej bolał zastrzyk a reszty to nie czułem. Podczas zabiegu dr. Janiszewski jak już usunął napletek stwierdził ze na żołędziu zrobiła się jak to nazwał "lukrecja" (mówił że przez te 5-6 lat zbierał się tam mocz i bakterie i dlatego się tak zrobiło). Dostałem zalecenia i wróciłem do domu. We wtorek minie 7 dni od zabiegu. Opuchlizy już mało zostało i ogólnie w miarę się goi. Opatrunki zmieniam rano i wieczorem (ewentualnie jak mi się trochę siknie po opatrunku to wtedy też). Po prysznicu dokładnie osuszam wacka gazą, psikam Octeniseptem, smaruje maścią help4skin lub Betadine.
Jutro wrzuce fotki bo dzisiaj już wacek opatulony bandażami do spania. Jednak niepokoi mnie jedna rzecz. Wydaje mi się że szwy się dobrze goją, ale nie daje mi spokoju zołądź. Jest na niej taki biały nalot i strasznie jest bolesna i tkliwa. W rowku zażołędnym skóra jest taka delikatna że potrafi pęknąć i poleci krew. Lekarz powiedział że poprostu będzie się u mnie to dłużej goić bo musi sie wszystko przebudować teraz. Ogólnie powiedział że mam do niego pisać tylko wtedy jak sie rozejdą szwy - reszta rzeczy to normalny proces gojenia.
Jakbyście mieli jakieś pytania to smiało zadawać.
Na początku przedstawie Wam pokrótce swoją historię. Obecnie mam 31 lat, moje problemy zaczeły sie jakos 5-6 lat temu. Pierwszym objawem było podrażnienie napletka a z czasem dodatkowo swiąd. Niestety olałem sprawe i myślałem że samo przyszło, to i samo minie. No i tutaj sie grubo pomyliłem. Z czasem problem zaczął się pogłębiać i dochodzilo do coraz wiekszego zwężania sie napletka aż do zaawansowanej stulejki. Zamiast walczyc z problemem to sie załamałem i poddałem. W międzyczasie miałem problemy z sercem i musiałem przejść zabieg ablacji serca. I to był przełom w podjęciu decyzji o obrzezaniu. Powiedziałem sobie że jak dałem sobie dłubać w sercu drutami przez 5 godzin to i zabieg obrzezania mi juz nie groźny
A więc zgłosiłem się do dr, Michała Janiszewskiego z Łodzi. Po obejrzeniu wacława stwierdził stulejke i umówił mnie na zabieg obrzezania (musiałem czekać 3 tygodnie od wizyty do zabiegu). Z racji mojej stulejki lekarz wybrał metodę L&T - powiedział że w moim przypadku taka będzie najlepsza. Zabieg jak to zabieg, najbardziej bolał zastrzyk a reszty to nie czułem. Podczas zabiegu dr. Janiszewski jak już usunął napletek stwierdził ze na żołędziu zrobiła się jak to nazwał "lukrecja" (mówił że przez te 5-6 lat zbierał się tam mocz i bakterie i dlatego się tak zrobiło). Dostałem zalecenia i wróciłem do domu. We wtorek minie 7 dni od zabiegu. Opuchlizy już mało zostało i ogólnie w miarę się goi. Opatrunki zmieniam rano i wieczorem (ewentualnie jak mi się trochę siknie po opatrunku to wtedy też). Po prysznicu dokładnie osuszam wacka gazą, psikam Octeniseptem, smaruje maścią help4skin lub Betadine.
Jutro wrzuce fotki bo dzisiaj już wacek opatulony bandażami do spania. Jednak niepokoi mnie jedna rzecz. Wydaje mi się że szwy się dobrze goją, ale nie daje mi spokoju zołądź. Jest na niej taki biały nalot i strasznie jest bolesna i tkliwa. W rowku zażołędnym skóra jest taka delikatna że potrafi pęknąć i poleci krew. Lekarz powiedział że poprostu będzie się u mnie to dłużej goić bo musi sie wszystko przebudować teraz. Ogólnie powiedział że mam do niego pisać tylko wtedy jak sie rozejdą szwy - reszta rzeczy to normalny proces gojenia.
Jakbyście mieli jakieś pytania to smiało zadawać.