• Cytatów używajcie tylko jeżeli jest to potrzebne! Jeżeli chcecie komuś odpisać używajcie @ z nazwą użytkownika.

Leczenie stulejki maścią

gulineczka

New member
Witam! Jestem mamą 20 miesięcznego malca. Niestety ma prawdopodobnie stulejkę, na wizytę jesteśmy umówieni dopiero za 2 tyg. Pisze się wszędzie o stosowaniu maści które przynoszą dobre efekty w leczeniu, chciałabym wiedzieć czy któreś z rodziców stosowało taki program leczenia u swoich dzieci.

Aga
 

Groszek

New member
20 miesięcy to 1 rok i 8 miesięcy, czyli mniej niż 2 lata. Za wcześnie, aby w 100% diagnozować stulejkę. To, że dziecku w tym wieku nie da się odciągnąć napletka, jest zjawiskiem normalnym, fizjologicznym. Poczekaj, aż maluch skończy 3-4 lata i wtedy dopiero wybierz się do dobrego urologa dziecięcego! Z własnego doświadczenia wiem, że wizyta u chirurga dziecięcego w tym wieku może się skończyć zdzieraniem maluszkowi napletka na siłę (tak kiedyś uczono naszych szanownych lekarzy), ale już dawno udowodniono, że jest to praktyka absolutnie niedopuszczalna i najczęściej skutkująca zaawansowaną stulejką w przyszłości! Obecnie mądrzy lekarze zalecają, aby do 3-4 roku życia nie odciągać napletka na siłę. Można co pewien czas w kąpieli spróbować lekko, czy napletek już się sam odkleił od żołędzi, ale nie wolno tego robić na siłę, gdyż powoduje to zwapnianie struktury napletka.

Jeśli zaś chodzi o leczenie maściami, to weź pod uwagę, że są to silnie działające maści sterydowo-antybiotykowe - wskazania do leczenia są raczej od 3-4 roku życia. Wprawdzie nie wykazano żadnych skutków ubocznych, ale wcierać w niespełna dwuletniego malucha sterydy? Moim zdaniem - za wcześnie!
 

Judy

New member
Możecie mi pomóc?

Mam prawie 7-letniego synka, w wieku 4 lat stwierdzono u niego stulejkę, nawet miał ustalony termin zabiegu. Niestety jednak zachorował i musieliśmy przełożyć termin. Później różne zbiegi okoliczności sprawiły, że moje dziecko do tej pory zabiegu nie miało. Czytałam o maściach sterydowych, czy mogę zacząć je stosować? Czy ktoś wie? Notabene obecnie przebywam poza granicami kraju, ale w czerwcu będę w Polsce i chciałam wykupić te maści i spróbować, bo jak mam być szczera, to serce mi sie kraje, jak sobie pomyślę, co oni mu tam będą robić....podczas tego zabiegu i wolałabym jakieś mniej inwazyjne metody. Proszę o pomoc!!!
Judy
 

grześ

New member
mam nadzieje, ze tym razem doprowadzi pani sprawe do konca! teraz jest najlepszy moment na zrobienie z tym porzadku. masci pomagaja dosc czesto u dzieci w tym wieku. trzeba sie wybrac do specjalisty, pokazac ptaszka i on zadecyduje. przepisze masci i powie jak je stosowac. bo jak teraz pani z tym nic nie zrobi, to chlopaka czeka zabieg w przyszlosci. a wtedy to juz zostaja czesto slady do konca zycia :)

pozdrawiam i prosze nie zwalic sprawy!
 

Judy

New member
Dzięki Grześ za radę. Mam jeszcze jedno pytanie: gdzie mogę znaleźć dobrego specjalistę? Chodzi mi o to, czy mam szukać urologa dziecięcego, czy chirurga... bo jak mam być szczera to nie bardzo wiem, kto się lepiej na tym zna...i czy lepiej państwowe placówki, czy prywatne? P.S. Pochodzę ze Szczecina, może ktoś zna dobrego specjalistę?
 

ankka

New member
Ja bym tez prosiła o jakieś porady odnośnie tych maści -wiem,ze to głupio zabrzmi, ale czy je sie wmasowuje w samą koncowkę napletka, czy na całej główce? Palcami czy np. patyczkiem kosmetycznym?
Czy są do tego potrzebne jakieś specjalne ćwiczenia rozciągające?

Nie wiem, czy siedmiolatek da sobie mamie manipulowac dluzej koło członka, generalnie sam sie juz myje/kąpie, sporadycznie mu pomagam przy czynnosciach higienicznych,bo on chce samodzielnie sie soba zajmować.
Na jego tate nie ma co liczyć -ale to inna historia,jestesmy po rozwodzie. A,wlasnie: czy ja muszę prosic eksa o zgodę na taki zabieg? Nie wierze, ze by jej nie dal,ale tak pytam,jako o formalnosc szpitalną.
 

mustang

New member
hehe, ja właśnie jestem ofiarą takich praktyk za młodu, czyli lekarz zaleca ściąganie na siłę napletka...nie polecam;) nie polecam również maści a już na pewno sterydowych na tak młodym organizmie.
Polecam zdecydowanie się na zabieg, jedyny ból to zastrzyk znieczulenia, parę chwil i już się nie czuje wacka. To jest kwadrans z życia tylko i do domu od razu wysyłają. Zero komplikacji, gdy znieczulenie schodzi czuje się delikatne swędzenie, po 2 dobach znika delikatne szczypanie przy oddawaniu moczu. Trzeba pamiętać, że usunięcie stulejki to ingerencja w skórkę a nie w żołędzia! Jeśli uda się wam przekonać synów to wtedy możecie być z siebie dumni. Moja decyzja była podyktowana dopiero w momencie, gdy uświadomiłem sobie, że moje życie intymne jest bezbarwne. Oszczędźcie więc tych rozterek synom i uświadamiajcie nie strasząc:)
 

DJP

New member
Sterydy nie są złe... Wiem że sama nazwa to już strasznie brzmi ale jak się używa ich ostrożnie to wszystko jest dobrze.
 

dora

New member
masci

Mam synka 4-letniego od 3 miesiy zaczelam stosowac niemiecka masc Decoderm tri i krople Kamillosan takze produkcji niemieckiej i co sie stalo napletek schodzi z zoledzi bardzo ladnie skorka sie rozciagnela wiec jestem z tego bardzo zadowolona i polecam.
Lecz sie zdziwilam gdyz doszlam do takiego miejsca gdzie skorka przyklejona jest do napletka (zoladz) i to mnie martwi caly czas smaruje mascia ale na razie nie mam efektu.
Prosze o rade czy ta skorka sie odkleji jak bede nadal naciagac i smarowac co wieczor. W niektorych miejscach nie jest przyklejona.
Poradzcie cos?
 

SONI.ZP

New member
maść u 3 latka

Od pewnego czasu również bardzo interesuję się tematem stulejki gdyż mojego synka też dotknął ten problem. Od dwóch miesięcy smarujemy końcówkę siusiaczka maścią HYDROCORTISONUM 1%. Przed jej zastosowaniem podczas oddawania moczu robił się naprawdę pokaźny balonik, dzisiaj jest on zdecydowanie mniejszy (siusiak tylko lekko rozszerza się), końcówka zrobiła się szersza i przy delikatnym naciągnięciu troszeńkę "wywija się", ale... niestety nadal mamy ok. 0,5 cm zwężenie i skórka nie odkrywa żołędzi. Wydaje mi się, że jest przyklejona, ale mamy jeszcze misiąc smarowania do kontroli lekarza. Zobaczymy co będzie dalej, mam wrażenie, że nie obędzie się bez zabiegu. Sprawę siusiaka naszego synka "powierzyliśmy" p. dr Gastoł w przychodni Lux-Med w Warszawie. Będę wdzięczna za wszelkie opinie i rady.
 

Suonko

New member
SONI.ZP, jestem mamą 2.5 letniego kajta i jeszcze niedawno miałam ten sam etap, co Ty teraz. Tzn maści sterydowe i za wszelką cenę leczenie bezinwazyjne. Niestety efekty choć spektakularne (poprawa dosłownie z dnia na dzień), to niestety nietrwałe ... Ale może opisze od początku.

Od urodzenia u syna widać było paskudne zwężenie napletka. Ale początkowo lekarze nic a nic się tym nie przejmowali, a ja razem z nimi, bo w końcu to oni kończyli medycynę. Jak syn miał około 1.5 roku zaczęły się problemy. Pierwszy objaw - spory balonik przy siusianiu. Objaw kolejny - permanentne zaczerwienienie siusiaka. Na tym etapie przespacerowałam się z kajtem do chirurga dziecięcego. Na marginesie przypadkowo trafiliśmy na z-cę ordynatora Szpitala PCK w Gdyni, dra Wojciechowskiego. Ponoć bardzo dobrego specjalistę, nieskorego specjalnie do metod inwazyjnych. Na wizycie dr orzekł, że najpierw leczymy zapalenie (to zaczerwienienie okazało się zapaleniem), a potem zaczynamy stosować Diplorene (maść sterydową). Po wyleczeniu zapalenia zaczęliśmy smarować Diplorene 2 razy dziennie przez 2 tygodnie i potem 1 raz dziennie przez kolejne 4 tygodnie. Efekty zmniejszenia stuleki pojawiły się już po około tygodniu. Po 2 tygodniach napletek całkowicie można było ściągnąć (początkowo nie można było nawet zobaczyć ujścia cewki moczowej - kompletnie). A po kolejnych 2 tygodniach syna wysypało na jajeczkach, siusiaku - generalnie na całych okolicach intymnych. Same czerwone kropy. Niestety musieliśmy odstawić Diplorene i przejść leczenie dermatologiczne. Pan doktor był bardzo zmartwiony i stwierdził, że wg niego spotkamy się za około pół roku z nawrotem stulekji. Do tego czasu mieliśmy delikatnie odciągać napletek w kąpieli, ale nie na siłę. To wszystko się działo w okolicach początku tego roku. Niestety spotkaliśmy się ponownie w kwietniu. Synkowi stulejka wracała do punktu wyjścia, do kwietnia zacieśniła się zupełnie, znowu przy siusianiu pojawił się balonik i siusiak zaczął się zaczerwieniać. Na koniec zrobiło się paskudne zapalenie, siusiak po jednej stronie spuchł, zaczęła wypływać ropa, syn wył przy robieniu siusiu. Pan doktor najpierw mówił, że jak wyleczymy zapalenie, to damy koleną maść, ale po płukaniu i dokładnym oglądnięciu stanu stulejki, z ciężkim sercem powiedział, że maści nie będzie ... Dostaliśmy skierowanie na zabieg. Ile nocy przeryczałam, to już moje ... Bałam się tego zabiegu tak okropnie, że robiło mi się słabo. Jak sobie jeszcze pomyślałam, że mój żywotny nieprawdopodobnie syn będzie musiał spędzić noc, a może i dwie w szpitalu, to łzy płynęły mi same ... Syn jest takim "pędziwiatrem", że sam pan doktor bał się, że mu rozniesie oddział w pył ;)
Termin mieliśmy wyznaczony na 14 lipca. Tegoż dnia stawiliśmy się w szpitalu. Nasz Pan doktor przyjął nas na oddział, kazał zrobić siostrom pobranie i natychmiast wypuścił nas na przepustkę z przykazem, że na drugi dzień, bladym świtem i na czczo stawiamy się na oddziale. Syn dostał łóżeczko, pani dr anestezjolog zrobiła wywiad, zważyła kajta, po czym dała mu "głupiego jasia" i kroplówkę. Punktualnie o 10 rano pani doktor przyszła po syna, jeszcze na sali dała mu część znieczulenia, żeby młody przysnął przy nas (rodzicach), po czym zabrała go na blok operacyjny. Zabieg trwał ponad godzinę i robił go nasz Pan doktor. W czasie zabiegu potwierdziło się przypuszczenie doktora, że zabieg jest absolutnie konieczny. Pod napletkiem było ukryte kolejne zapalenie, które mimo leczenia nie zeszło, na żołędzi były aż nadżerki. Nic dziwnego, że syn wył, jak siusiał ...
Po zabiegu syna podłączono na sali do monitora z nakazem, żeby spał jak najwięcej ... No cóż ... przez godzinę walczyliśmy, żeby choć leżał. Potem z godzinę przespał, a potem rozbujał się na dobre. Od lekarzy dostaliśmy pozwolenie, żeby leżał na kolanach u taty. I tak przebujaliśmy się do popołudnia. Potem jeszcze do wieczora syn bawił się w łóżeczku, ale wieczorem odmówił współpracy i lekarze odesłali nas do domu. Oczywiście z przykazem, że jakikolwiek szczegół by nas zaniepokoił, to mamy gnać do szpitala. Nic się nie wydarzyło.
Pierwsze 4 dni syn dostawał czopki przeciwbólowe, bo strasznie histeryzował. Myślę, że bardziej się bał, niż bolało. Skuteczne też było polewanie siusiaka roztworem "Tantum Rosa", które nie tylko pomaga goić rany, ale też działą trochę znieczulająco. Teraz jesteśmy 10 dni po zabiegu. Robimy okłady z riwanolu, moczymy 2-3 razy dziennie również w riwanolu. Syn ma jeszcze stracha przed manipulowaniem przy siusiaku, ale coraz bardziej się przekonuje, że krzywdy mu nie robimy. Napletek wygląda już bardzo przyzwoicie, w jednym miejscu jest jeszcze zgrubienie, ale myślę, że to kwestia kilku dni. Na razie, po kontroli doktor kazał nam pilnować, żeby napletek był naciągnięty, maksymalnie, jak się da, a cały siusiak ma być podniesuiony do góry. Ponoć tak lepiej schodzi opuchlizna i lepiej się goi.

Podsumowując - cieszę się, że zabieg już za nami. Mam nadzieję, że mamy już za sobą koszmarki związane z wiecznymi zapaleniami. I cieszę się, że się zdecydowaliśmy, bo pewnie odsuwałabym ten zabieg na "święte nigdy", a tak jest szansa, że syn w przyszłości nie będzie miał nam za złe, że zaniedbaliśmy jego "męskie sprawy". Owszem, po samym zabiegu, jak zobaczyłam siusiaka ze 2 razy szerszego, niż narmalnie, całego w sińcach i koszmarnie spuchniętego, to przez głowę przechodziły mi myśli "po co nam było?", ale teraz, jak widzę efekty, jestem pwenai, że to była najlepsza decyzja, jaką mogliśmy podjąć.
 

SONI.ZP

New member
Bardzo dziękuję za obszerną odpowiedź, dużo mi to pomogło i sporo przekonało, by przy najbliższej wizycie u lekarza porozmawiać o zabiegu. Nie ma co czekać, bo tylko odciąga się konieczność takiego zabiegu. Czytałam sporo opinii mam o przeprowadzonych już zabiegach i każda jest zadowolona. My też musimy w końcu dołączyć do tej grupy :lol: Mieliśmy już skierowanie do szpitala od naszej rejonowej pani chirurg, ale w obawie przed wszystkimi komplikacjami,a właściwie wybierając drogę ucieczki od zabiegu udaliśmy się jeszcze do drugiej naszej przychodni LUX-MED. I udało się "odwlec" ale chyba nieskutecznie. Jeszcze raz wielkie dzięki !
 

agga

New member
1,5 miesiąca temu zgłosiłam się z 6-letnim synem do chirurga dzieciecego ze skierowaniem od pediatry (stulejka).Lekarka mile mnie zaskoczyla. :) Nie próbowała niczego odciągać na siłę. Zalecila stosowanie przez ponad miesiąc (2 razy dziennie) maści BETNOVATE.
Siusiaka smarowaliśmy według wskazań, leciutko próbując naciągać napletek. Po ok. 3 tygodniach trochę się przeraziłam :roll: , ponieważ skórka na napletku zaczęła krwawić, a syn odczuwał ból przy siusianiu. Zrobilam 3-dniową przerwę w stosowaniu maści, a potem smarowaliśmy znowu 2 razy dziennie.
W tej chwili widzę dużą poprawę, napletek schodzi mniej więcej do połowy i jest widocznie "rozluźniony" w porównaniu z tym co było wczesniej. Niedługo idę na kontrolę z synem i mam nadzieję, że wszystko idzie ku dobremu i uda się uniknąć zabiegu.
 

SONI.ZP

New member
NAM SIĘ UDAŁO !!

Miło mi podzielić się naszą radością z zatroskanymi mamusiami
Już mieliśmy skierowanie na zabieg, od którego odwiódł nas pan dr Piotr Gastoł (Lux-Med Warszawa). Przez 3 mies. smarowaliśmy siusiaka kremem 1% HYDROCORTISONUM - 2/3 razy dziennie,- straciłam już nadzieję na efekt, podświadomie szykowałam się do zabiegu, aż tu dzień przed wizytą kontrolną rozszerzyłam czubek siusiaczka i częściowo odkryłam żołądź. Przeraziłam się trochę, ale tez ogromnie ucieszyłam. Następnego dnia z radością pojechałam z małym na kontrolę i co... Pan doktor ku mojej wielkiej radości stwierdził, że o zabiegu możemy zapomnieć. Jest bardzo ładny efekt, ściągnął skórkę całkowicie i obyło się bez żadnego pęknięcia, bólu, i kropelki krwi. Mały nawet się nie skrzywił, i od tego dnia smarujemy siusiaka codziennie wieczorem po kąpieli (zalecenie na kolejne 3 miesiące) i ściągamy skórkę. Przy tym zero bólu, wczoraj Mateuszek (3,5 roku) zrobił to nawet sam zanim zdążyłam to uczynić. Proces "rozciągnięcia" stulejki jest bardzo długotrwały, ale przy systematycznej pracy przynosi efekty, naprawdę. Ogromnie się cieszę, że nie zdecydowałam się na zabieg po otrzymaniu skierowania. Bardzo się cieszę, że trafiłam do p. dr GASTOŁA (specj. chirurg-urolog dziecięcy CZD Międzylesie), zaoszczędziłam dziecku bólu, stresu itp. Na żadnej wizycie nie próbował dziecku ściągać skórki na siłę, nie było w ogóle mowy o jakimkolwiek odklejaniu. W ciągu 5 mies. kiedy masowaliśmy i naciągaliśmy sukcesywnie i delikatnie skórkę siusiaka, Mały nawet raz nie skrzywił się z bólu. Pan doktor zalecił: delikatnie, systematycznie masować kremem, a efekty przyjdą. I tak tez się stało. Jesteśmy naprawdę szczęśliwi!!! Pozdrawiamy wszystkie mamy i ich synków, i życzymy sukcesów!!! :lol: :lol:
 

fionna

New member
Witam,
Naczytałam się na forum i już byłam przekonana, że bez operacji się nie obejdzie.
W piątek byliśmy z młodym u dra Gastoła - też dostaliśmy Hydrocortisonum na 3 miesiące i zaleceniem smarowania 2 razy dziennie.
Mam nadzieję, że też się uda.
Pozdawiam
 

SONI.ZP

New member
lux-med warszawa

Bardzo się cieszę, że swoją wypowiedzią i doświadczeniem mogłam dać nadzieję na leczenie bez zabiegu. My nadal smarujemy maścią raz dziennie (sama ograniczyłam) i na razie wszystko OK, oby tak dalej. Na dzień dzisiejszy nawet nie wspominamy o zabiegu. Życzę wytrwania i zadowalających efektów + POZDRAWIAMY :D
 

Suonko

New member
Dziewczyny, życzę, żeby Waszym małym facetom leczenie sterydami dało długotrwały efekt, a najlepiej wyleczenie. U nas sterydy niestety nie dąły spodziewanego efektu (pisałam wcześniej). Za to pochwalę się, że byliśmy na wizycie kontrolnej (po pół roku). Pan doktor bardzo zadowolony efektem zakończył leczenie w tym kierunku. Także my co prawda po zabiegu, ale też z uśmiechami na twarzach :)
 

joanka2

New member
Re: czy ktoś leczył już maścią ...?

Jestem mamą 4 latka. Podczas bilansu dowiedziałam się, że synek ma stulejkę i dostałam skierowanie do chirurga. Zanim dotarłam do lekarza poczytałam trochę i wiedziałam, że jest możliwość pomocy przez stosowanie m.in. maści, ale również liczyłam się z zabiegiem. Bałam się bardzo wizyty u lekarza, bo jak czytałam na forum, niektórzy znienacka naciągali, odrywali brrr... co oczywiście wiązało się z wielkim bólem. Na moje i oczywiście mojego synka szcęście trafiłam do fantastycznego lekarza (poleconego zresztą przez jedną z mam z tego forum) Jest to Pan Jerzy Przybyliński z Przychodni Chirurgii Dziecięcej w Słupsku przy ul. Kopernika. . Człowiek, który ma przede wszystkim fantastyczne podejście do dziecka,(do rodziców zresztą też bo nam wszystko dokładnie wyjaśniał). Na pierwszej wizycie dostaliśmy do stosowania maść KUTERID- dwa razy dziennie. Kolejna wizyta po tygodniu- i efekty już było widać. Skórka się rozciągała bez mała z każdym smarowaniem. Wszstko trawało 3 tygodnie. Ponieważ synek miał przyklejony napletek nie obyło się bez drobnego zabiegu, ale wszystko w gabinecie przy znieczuleniu miejscowym maścią i w naszej obecności. Trochę go zabolało, ale naprawdę wszystko poszło sprawnie. Po chwili byliśmy wszyscy w domu.Moje dziecko naprawdę bardzo ochoczo odwiedza Pana doktora, bo mu ufa!!! Pewnie każdy przypadek jest inny Mojemu Synkowi maść pomogła, ale i Pan doktor- Życzę wszystkim takich lekarzy.
 

natala

New member
Do joanka2 ja miałam z synkiem wizytę w wieku 2 lat u chirurga,ściągnął bez uprzedzenia,nie było krwi,ale jednak miał stracha,bo przeżycie było traumatyczne,pewnie więcej dla mnie jak dla niego,potem niechętnie dawał sobie odciągać napletek.Fakt,schodził ciężko,raz nawet nie mogłam go z powrotem cofnąć,ale w końcu się udało,z czasem zaniechałam z powodu krzyków,no i nie chciałam się dziecku kojarzyć z "czymś takim",wspomnę,że znam dwóch mężczyzn,którzy mieli tą przypadłość i jeden w trakcie stosunku "wyleczył" :cry: a drugi metodą konsekwentnego i długotrwałego odciągania w kąpieli :( Teraz byłam z synkiem na bilansie 4 latka i jutro rano jadę do poradni chirurgicznej :( Dziękuję Ci tylko za wypowiedź,bo dzięki Tobie będę próbowała namówić lekarza na maści,bo dziś naczytałam się tyle o obrzezaniu,że za przeproszeniem,rzygać mi się chce,nie mogę spać z nerwów i przez to siedzę na necie,szukam wszystkiego,bo nie pozwolę synka obrzezać,zrobię wszystko,żeby do tego nie dopuścić,bo skoro faceci,których mamy nie miały pojęcia o stulejce,poradzili sobie sami,to nie wierzę,że nie istnieją inne sposoby,choćby ta plastyka napletka,wszystko,tylko nie takie drastyczne środki.Pozdrawiam i czuję,że nie będę dziś spać :( Wizytę mam jutro o 9.45 w poradni chirurgicznej dla dzieci.Dam znać co i jak :)
 

natala

New member
gdyby któraś z mam miała jakieś przydatne informacje dla mnie,proszę pisać,z góry dziękuję i chętnie z kimś porozmawiam :)
 
Podobne tematy

Podobne tematy

Do góry