hej
Ja wreszcie po 21 latach zdecydowalem się na obrzezanie calkowite. Zabieg miałem o 19, noc spędziłem w szpitalu, juz rano opatrunek pooperacyjny mialem zmieniony na zwykły bandaż owiniety wokół interesu. Po udowodnienu że sikam bez problemu zostalem wypisany. Opatrunek mialem zmieniac po kazdym oddaniu i moczu i uprzednim zdezynfekowaniu wacka. Zmiana opatrunku w pierwsze 2 dni była koszmaem, wszystko bolało gdy go zdejmowalem, musialem używać mnóstwa wody żeby bandaż się odlepił. Specjalnie zatrzymywałem mocz zeby robic to rzadziej. Jednak wkrótce doszedłem do pewnej wprawy i nie sprawiało mi to problemu. Czułem nawet ulge że chodze w świezym opatrunku. Najgorsze jednak były noce, głównie przez bolesnee wzwody i strach że coś sobie nadwyręze. Ogólnie przez 10 dni przespałem średnio 3 h na noc, bylem masakrycznie wyczerpany. Co do mycia, to jeden z lekarzy polecił mi emulsje do higieny imtymnej dla kobiet. Nie zawiera mydła, za to ma kwas mlekowy o działaniu dezynfekującym. Nie czytałem o tym na forum, a uważam że to dobry sposób na przemywanie wacka po sikaniu. Robiłem bardzo gęste mydliny z tej emulsji w słoiku, polewałem nimi interes i przepłukiwałem wodą. Następnie pryskałem okteniseptem i zawijałem opatrunek.
Najwiekszy koszmar przeżyłem po tygodniu - patrze do spodni a tam całe majtasy przesiakniete krwia. Panika, biegiem do łazienki - na szczescieokazało się że krwawienie już ustąpiło. Na drugi dzień pojechałem na oddział - dyżurny powiedział że takie krwawienia z wędzidełka sie zdarzaja - po obejrzeniu zdjął nawet większosc szwow (miałem zwykłe, nierozpuszczalne). Zostawił tylko 3 na wędzidełku. Zdjęcie szwów było wyjątkowo bolesne - najbardziej ze wszystkiego - ale na szczescie krótkie. Po 3 dniach zgłosiłem się na zdjęcie szwów pozostałych. Lekarz powiedział, że jeden szew trzyma się tylko na strupie i że odpadnie sam gdy rana się zagoi. Tym razem zdejmowanie już nie bolało.
Po 4 dniach odkryłem że to nieprawda - szew był nie 1 ale 2, w dodatku trzymaja sie mocno. "strup" był krwią zastygłą wokół wystającej nitki. Wziąłem nożyczki i pęsete i bez problemu wyjąłem oba szwy. Od razu poczułem ulge bo szwy nie zachaczały mi już o opatrunek, który zresztą przestałem już wtedy nosić. Zacząłem się też myć w całości, bo wczesniej robiłem to etapami tak zeby nie zamoczyć siurka.
Podsumowując, cały ten zabieg i okres po nim to przede wszystkim psychika - strach przed tym że cos sie stanie. Irracjonalny bo to bardzo prosty zabieg a rany nie są głębokie. Najważniejsza jest higiena, jeśli jest zachowana to nic nie ma prawa sie stać Teraz jestem 3 tyg po i wszystko jest ładnie wygojone, pozostaje nadwrazliwosc zoledzia - dziś po raz pierwszy ubrałem luźne bokserki i dość mocno mi to przeszkadza. To tyle jeśli chodzi o moje spostrzeżenia
Pozdrawiam wszystkich i głowa do góry