Dziś mija 3 tydzień. W moim przypadku, odnosząc się do postów innych użytkowników, przebiegało to dosyć wolno. Lekarz powiedział mi 7 do 12 dni. Urlop miałem na 14 dni, ale przedłużyłem sobie do 16+ załatwiłem sobie 3 dni w pracy po pół dnia.
Pierwszy tydzień masakra. Każdy ruch leżąc, stojąc wywoływał ból. Do kibla i do łóżka truchtałem powoli. Po 7 dniach pierwsza wizyta kontrolna. Zawinołem się ciasno i pojechałem do lekarza. Jak mi pan Dr założył ciasny opatrunek to myślałem że zejdę. W drugim tygodniu puściły mi szwy i zrobił się krwiak, więc hartowanie zacząłem dopiero w 3 tygodniu. W drugim tygodniu po domu poruszałem się swobodnie stopniowo zmniejszając ilość opatrunków. W trzecim powolutku wyjścia do pracy, a po domu chodzenie bez opatrunku. Poprawa jest. Nadwrażliwość się zmniejsza, do pracy mam jeszcze opatrunek trzymający do pionu.
Reasumując 2 tygodnie odpoczynku, trzeci na rozruch.
Martwi mnie tylko ból w okolicy wędzidełka który pojawił się w weekend, oraz słaby strumień moczu, który wygląda jak po zabiegu. Leci w kilku kierunkach, raz jest silny a raz słaby. W dodatku pod skórą na trzonie przy żołędziu pojawiła mi się jakby kulka, zgrubienie? Mam nadzieję, że to od opuchlizny. Zacząłem przemywanie żołędzi rumiankiem. Jak woda jest ciepła to spokojnie mogę puścić strumień na żołądź. Trochę jest dyskomfort ale widzę poprawę. Gdyby nie te 3 problemy to byłbym zadowolony z leczenia na 100%. Szwy prawie wszystkie wyszły, żołądź wysycha i się łuszczy. Za tydzień idę na kolejną wizytę, zobaczymy do lekarz powie.