• Cytatów używajcie tylko jeżeli jest to potrzebne! Jeżeli chcecie komuś odpisać używajcie @ z nazwą użytkownika.

3 lata po zabiegu - moje doświadczenia.

vision

New member
Przede wszystkim chciałbym się z każdym przywitać jako iż jestem tu nowy. Chcę napisać jak było to wszystko w moim przypadku, jak to przebiegało, jakie to są doświadczenia. Mam nadzieję, że i ja komuś pomogę.

Obecnie mam 21 lat, zabieg przeprowadzony był 3 lata temu. Ale zacznę od początku. Stulejkę miałem od kiedy pamiętam. Pierwszy raz zorientowałem się, kiedy już jako młody chłopak (ok 12 roku życia) zacząłem oglądać filmy dla dorosłych. Wtedy zauważyłem, że mój penis różni się od reszty. Tak jak u wszystkich był widoczny żołądź, tak mój cały był zakryty skórą, w której był niewielki otwór. Jakoś nie przejmowałem się tym, w trakcie wzwodu nie czułem żadnego bólu, tak samo podczas masturbacji. Jednak w okresie dorastania co raz bardziej byłem świadom tego, że jest to odstępstwo od normy i może mi tylko to zaszkodzić, natomiast nie miałem odwagi aby komuś się z tego zwierzyć. Jeszcze wtedy nie wiedziałem jak dokładnie nazywa się moja dolegliwość, udało mi się natknąć na jakiś artykuł w internecie (nie pamiętam już dokładnie jaki) i wszystko stało się jasne. Stulejka. Na początku miałem głupie pomysły, aby poczekać aż będę pełnoletni i wtedy sam bez niczyjej wiedzy się zgłosić na zabieg. Porozmawiałem o tym z bliską mi o tym osobą, taką, która na pewno nikomu nie zdradzi mojego sekretu. Ta osoba nakazała mi porozmawiać z rodzicami koniecznie.

To było kiepskie uczucie mówić o swoim przyrodzeniu z rodzicami, ale w końcu się przełamałem. Wiedziałem, że chodzi tu o moje dobro, a moje dobro jest też najważniejsze dla moich rodziców. Pewnego ranka poszedłem do mamy i powiedziałem prosto z mostu: "Mamo, mam stulejkę". Mama otworzyła oczy szeroko i patrzyła się na mnie. Powtórzyłem te same słowa. Mama odpowiedziała "a co to jest ta estulejka?". I tak na prawdę to był najgorszy moment. Musiałem wyjaśnić co to jest, na czym to polega, ja wygląda to w moim przypadku i jakie mogą być tego konsekwencje. Ale przebrnąłem przez to. Tata dowiedział się o tym później. Jasne jak słońce, trzeba iść do rodzinnego po skierowanie.

Tutaj szło w miarę z górki. Oczywiście wszystko robiłem NFZ gdyż w tamtym momencie nie robiło mi różnicy, czy poczekam jakiś okres, czy od razu, nie czułem bólu i żadnych dolegliwości, więc nie było konieczności do nagłego zabiegu. U lekarza rodzinnego też szybko, prosto z mostu "doktorze, mam stulejkę". Jeśli kogoś interesuje, to w moim przypadku lekarz rodzinny nie zaglądał mi w majtki. Doktor skierował do urologa, zapisałem się, wizyta była na styczeń. W styczniu urolog sprawdził co i jak, od razu powiedział, że bez zabiegu się nie obejdzie. Zabieg na kwiecień. No i tu się chyba najmniej przyjemna rzecz wydarzyła. Na początku kwietnia poszedłem do szpitala, gdzie się okazało, że jakaś maszyna nie dotarła na czas i muszą przesunąć mój zabieg na następny miesiąc. Niestety, byłem już przygotowany mentalnie, a tu kolejny miesiąc w niepewności. Ale dotrwałem do maja. W szpitalu na początku ankieta, czy nikt w rodzinie nie przebywał takich i takich chorób, badanie moczu, krwi. Trafiłem na salę, 2 dziadków i jeden gość w średnim wieku. W sumie to na całym oddziale średnia wieku poniżej 60 lat nie była. Spędziłem 2 dni w sali czekając na dzień zabiegu.

W dniu operacji z rana przyszedł doktor, który miał przeprowadzać w tym dniu każdy zabieg. Każdy z nas miał być na czczo. Z sali na której leżałem zostałem zoperowany ostatni. Przed zabiegiem dostałem tzw. 'głupiego jasia'. Od tego momentu czas zleciał niesamowicie szybko, a i są też luki w pamięci. Miałem znieczulenie krzyżowe, więc bólu 0. W trakcie zabiegu byłem świadomy, nie spałem, lecz nie pamiętam nic po za pojedynczymi momentami: gdy wszyscy z sali musieli mnie przenieść na stół operacyjny jak i z niego znieść, gdyż jestem dość sporych rozmiarów jak i wagi, oraz to, jak mi nogi wystawały z łóżka transportowego i pielęgniarki miały problem zmieścić mnie w windzie. Zabieg podobno trwał ponad godzinę, tak przynajmniej mówili mi ludzie leżący ze mną na sali. Gdzieś koło 16/17 w wieźli mnie z powrotem do sali.

Po zabiegu nic tylko leżenie, od pasa w dół dosłownie paraliż. Ale nie, nie spojrzałem między nogi jak to wygląda, nie miałem odwagi, obawiałem się, że szwy puszczą i będzie potrzebna poprawka. Około 21:00 próbowałem wstać, stanąłem na nogach, ale po chwili zwaliłem się ponownie na łóżko. Dopiero później udało mi się wstać i udać do toalety. Spotkałem gościa, który miał takie samo znieczulenie jak ja. Z rozmowy z nim zapamiętałem tylko jego pytanie "co, kutasa nie czuć?". W łazience zobaczyłem jak mocno mój penis był napuchnięty.

Następnego dnia udałem się do pielęgniarki na usunięci igły od kroplówki i zmianę opatrunku. W tym momencie do gabinetu wszedł lekarz, który operował. Podszedł i naciągnął skórkę na penisie do końca. Ból był niesamowity ze względu na opuchliznę. Powiedział, że jest wszystko w porządku i jak mi się uda, to zostanę dzisiaj wypisany do domu. Pielęgniarka przypisała 2 maści, jedną z nich był chyba Rivanol, drugi był na szybsze gojenie oraz nakazała kupić mydło do higieny intymnej i myć go przed codzienną zmianą opatrunku. Ok. 15/16 zostałem wypisany do domu.

Po wypisaniu do domu najgorsze były pierwsze 4/5 dni. Zmiana opatrunku była dość stresująca, a nie chciałem wracać do szpitala na "poprawki". Miałem szwy rozpuszczalne. Z każdym myciem nabierałem pewności, po 1,5 tygodnia sprawdzałem, które szwy już słabiej się trzymają i pojedyncze wyciągałem sam. Na kontroli doktor stwierdził, że wszystko przebiega ok i wtedy poczułem wielką ulgę i szczęście. Moja męska sprawa została naprawiona. :)

Od tamtej pory czuję się o wiele lepiej, gdybym mógł, podjąłbym się zabiegu wcześniej. Jeśli temat znajduję się w złym miejscu to najserdeczniej przepraszam, mam nadzieję, że pomogę komuś tym wpisem. Jeśli macie jakieś pytania to z chęcią na nie odpowiem. :)
Przepraszam, jeśli gdzieś nie trzymam składni, ale jest już późno, ale chciałem podzielić się tym z innymi mężczyznami z tym samym problemem. Pozdrawiam.
 

roffi1994

Member
Znieczulenie krzyżowe? jak często lekarze stosują takie znieczulenie? Myślałem, że zazwyczaj stosowane jest miejscowe.
Od czego to zależy kiedy wybiorą te krzyżowe? może ktoś mi by powiedział?
Trochę mnie to zmartwiło bo ja nie chciałbym żadnego krzyżowego znieczulenia a normalne miejscowe. Na 30 września mam umówiony zabieg obrzezania na NFZ.
 
Ostatnia edycja:

vision

New member
Niestety nie pomogę Ci w tej sprawie, mnie jedynie lekarze zapewniali, że będzie wszystko ok, gdzieś później słyszałem, że miejscowe nie jest tak długotrwałe jak krzyżowe i, zależnie od organizmu, mogłoby przestać działać nawet w trakcie zabiegu.
 

Podobne tematy

Do góry