A więc tak, wczoraj minęły 3 tygodnie.
Zdjęcia z pierwszego postu były 2 dni po zabiegu i była to największa opuchlizna jaką miałem. Trzeciego i czwartego dnia zmalała, a piątego dnia już praktycznie nic nie było spuchnięte.
W 3 dniu niestety przez połączenie opuchlizny i nocnych wzwodów puściły mi 2 szwy obok siebie i rana się trochę rozeszła.
3 dzień po zabiegu:
Potem tylko z górki
6 dzień po zabiegu:
7 dnia przestałem nosić opatrunki w ciągu dnia, zakładałem jedynie na noc bardzo ciasne, aby ograniczyć wzwody. Wszystkie noce przespane bez pobudek.
Po tygodniu zaczęły wypadać pierwsze szwy. Po 2 tygodniach zostało ich może z 5, a dzisiaj sam wyciągnąłem ostatnie 3. Trochę zabawy było, łapy się trzęsły ale jakoś się udało.
Na dzień dzisiejszy martwi mnie jedynie ciasna i twarda linia szycia (co ciekawe w niektórych miejscach już jest gładka i niewyczuwalna), która podczas wzwodu przez krótką chwilę powoduje ból spowodowany uciskiem. Po chwili ból przechodzi jakby blizna się rozciągała i już jest dobrze. Pod żołędziem tworzy się fałdka z napletka wewnętrznego, nie jestem w stanie niżej go odprowadzić. Przy ściąganiu i naciąganiu napletka we wzwodzie czuć opór. Jest to możliwe, ale trzeba złapać bezpośrednio pod linią szycia i z każdej strony mu lekko pomóc.
Biorąc pod uwagę że blizna się z czasem trochę rozciągnie i zmięknie to niczym się nie przejmuje. Czekam na ostateczne wygojenie miejsca w którym rozeszła się rana i zaczynam walkę z maściami na blizny.
22 dni po zabiegu: