malkontent
New member
Witam,
2 tygodnie temu (9 stycznia) miałem zabieg obrzezania częściowego w szpitalu. Samej operacji nie pamiętam, bo spałem, ale podobno mocno krwawiłem. O dziwo, nie kazali mi trzymać penisa w górze, ani niczym smarować. Założono mi tylko opatrunek (który i tak zdjąłem tego samego dnia, co zaowocowało mocnym krwawieniem) i przypisano antybiotyk.
Kilka pierwszych dni było koszmarem. Ze względu na nadwrażliwość żołędzia każdy ruch bolał. Z czasem jednak się przyzwyczaiłem i wróciłem do życia. Martwiła mnie tylko opuchlizna pod żołędziem, dlatego udałem się w zeszłą środę do lekarza. Tu muszę się przyznać że przez cały ten czas nie naciągałem napletka. Podczas wizyty lekarz dopiero mi go naciągnął i nakazał tak chodzić. Przypisał też kolejny antybiotyk, tym razem w formie psikadła. Od tamtej pory walczę z własnym napletkiem, bo ten nie chce zostać na żołędziu tylko od razu ucieka. Kiedy trochę dłużej poćwiczę to zostaje na opuchliźnie, ale tylko na jakiś czas. Wczoraj się wkurzyłem i przesiedziałem ponad godzinę z jedną ręką na napletku, żeby się nie zsunął i wydawało mi się, że opuchlizna trochę zmalała, ale nie mogłem, przecież siedzieć tak wiecznie. Dzisiaj rano jak wstałem żołądź był oczywiście odsłonięty, a opuchlizna taka sama jak przed wczorajszą "sesją".
Szczerze mówiąc martwię się. Miał ktoś może jak ja? Możliwie, że lekarz coś zrobił źle (tak jak mówiłem mocno krwawiłem podczas operacji)?
2 tygodnie temu (9 stycznia) miałem zabieg obrzezania częściowego w szpitalu. Samej operacji nie pamiętam, bo spałem, ale podobno mocno krwawiłem. O dziwo, nie kazali mi trzymać penisa w górze, ani niczym smarować. Założono mi tylko opatrunek (który i tak zdjąłem tego samego dnia, co zaowocowało mocnym krwawieniem) i przypisano antybiotyk.
Kilka pierwszych dni było koszmarem. Ze względu na nadwrażliwość żołędzia każdy ruch bolał. Z czasem jednak się przyzwyczaiłem i wróciłem do życia. Martwiła mnie tylko opuchlizna pod żołędziem, dlatego udałem się w zeszłą środę do lekarza. Tu muszę się przyznać że przez cały ten czas nie naciągałem napletka. Podczas wizyty lekarz dopiero mi go naciągnął i nakazał tak chodzić. Przypisał też kolejny antybiotyk, tym razem w formie psikadła. Od tamtej pory walczę z własnym napletkiem, bo ten nie chce zostać na żołędziu tylko od razu ucieka. Kiedy trochę dłużej poćwiczę to zostaje na opuchliźnie, ale tylko na jakiś czas. Wczoraj się wkurzyłem i przesiedziałem ponad godzinę z jedną ręką na napletku, żeby się nie zsunął i wydawało mi się, że opuchlizna trochę zmalała, ale nie mogłem, przecież siedzieć tak wiecznie. Dzisiaj rano jak wstałem żołądź był oczywiście odsłonięty, a opuchlizna taka sama jak przed wczorajszą "sesją".
Szczerze mówiąc martwię się. Miał ktoś może jak ja? Możliwie, że lekarz coś zrobił źle (tak jak mówiłem mocno krwawiłem podczas operacji)?