• Cytatów używajcie tylko jeżeli jest to potrzebne! Jeżeli chcecie komuś odpisać używajcie @ z nazwą użytkownika.

Zapalenie prostaty

Julas

New member
albo ma może ktoś jakiś anmiar w szczecinie na jakiegos urologa z prawdziwego zdarzenia albo na jakiegos masazyste prostaty??
 

gall

New member
do Julas:
Koniecznie zrób posiew wydzieliny prostaty, przy czym wydzielinę trzeba fachowo wymasować w badaniu per rectum, uprzedzam - mało przyjemne.
 

Ginger

New member
Witam ponownie,

Właśnie wróciłem z cystoskopii...nie było tak strasznie jak myślałem, a przynajmniej lekarz postawił pewną diagnozę - mam przewlekłe zapalenie szyi pęcherza i bliznę w cewce moczowej - stąd objawy.
Prostata jest w porządku, po prostu objawy zapalenia szyi pęcherza imitują objawy zapalenia prostaty... Wygląda na to że kamicy też nie mam.

Jeśli chodzi o leczenie, to możliwe jest operacyjne nacięcie pęcherza, przez co będzie bardziej prawidłowo reagował na wypełnianie...ale to może powodować wytrysk wsteczny i nie zalecają tego młodym ludziom, chyba, że ktoś jest zdesperowany :?
Poza tym z miesiąc mam brać Cipronex i może jeszcze zacznę alfa-blokery (w stylu Omnic).

Może ktoś z was też to ma, bez cystoskopii łatwo to pomylić z zapaleniem prostaty. Na razie wygląda na to, ze będę musiał nauczyć się z tym żyć. Tylko najbardziej wkurza mnie to, że urolog 5 lat temu stwierdził, że moje objawy są na tle nerwowym, a prawda jest taka, że nabawiłem się nerwicy i depresji przez pęcherz, nie wiem czy przez te 5 lat zdołałbym znaleźć jakis sposób na wyleczenie tego, ale przynajmniej bym się nie zadręczał kombinowaniem, co to może być.
W każdym bądź razie, jeżeli lekarze będą wam proponować jakieś badania, to nie zwlekajcie z nimi, w tych sprawach trudno zdiagnozować chorobę tylko na podstawie wywiadu i analizy moczu, tak jak robi to większość urologów.

Pozdrawiam
 

gonzo1

New member
problemy z siedzeniem

witam,

od około miesiąca mam ten sam problem co każdy natym forum. Na razie ładuję coprimex i czopki (deconefon czy coś takiego), ziółka bonifratów, żurawinkę. Sporo objawów już mu przeszło (częstomocz, ból jąder), cały czas mam jednak problem z siedzeniem, tzn nie jestem praktycznie w stanie wysiedzieć przed kompem dłużej niż godzinę, w pracy podniosłem sobie biurko i pracuję na stjąco, ale przecież na dłuższą metę tak się raczej nie da. czy ktoś może się podzielić swoimi doświadczeniami w zwlaczaniu tego bólu? nie mam zielonego pojęcia kiedy mi to przejdzie, bo anybiotyki przyjmuję już 3 tygodnie i akurat ten objaw cały czas utrzymuje się na tym samym poziomie. jak siedzę to czuję się jakby mi ktoś porządnie skopał tyłek, jakiś ucisk chyba powstajwe na prostatę, chociaż czasami bolą mnie też pośladki, chyba jakoś promieniuje ten ból. strasznie mnie to już wkurza, w zasazie gdyby nie to to praktycznie nie odczuwałbym na tą chwilę już żadnych skutków choroby. staram sięnie tracić pozytywnego nastwania, bo wiem że to istotne, ale ten ból podczas siedzenia (przed kompem, w samochodzie, w kinie) zaczynana mnie już męczyć psychicznie.
pzdr
gonzo
 

luky007

New member
Posiew nasienia

No i wykonałem pierwszy w swoim życiu posiew nasienia(wczesniej miesięczna kuracja antybiotykami + 14 przerwy) a oto i co mi wyhodowano:

streptococcus beta-haemolyticus gr "C" - +++
enteroccocus fecalis - poj.

O tej pierwszej bakterii tylko tyle jest w sieci że jest przyczyną chorób gardła, natomiast ta druga wygląda że jest na wymarciu. Slyszał cos kiedyś ktoś o tej pierwszej bakterii?
co najlepsze w antybiogramie szczep jest wrażliwy na większość antybiotyków(poza erytromecyną i jescze jakimś drugim antybiotkiem), więc nie wiem czemu fluorochinolony które brałem tego czegoś nie zabiły...
 

desaix

New member
Witam wszystkich

Od razu opiszę swój problem - gdzieś w połowie października 2006 zacząłeml mieć kłopoty z sikaniem tzn. nasiliło się, zaczęło mnie boleć itd (objawy jak z poradnika nt. zapalenia prostaty) wziąłem furagin i mi nie przeszło na początku listopada poszedłem do urologa zrobił usg i per rectum i stwierdził, że mam zapalenie prostaty ( wtedy potraktowałem to jak zapalenie gardła :( ) dostałe dolo(coś tam) nolicynę, nospę i trochę pomogło ale na początku grudnia poszedłem znowu powiedziałem, że jest lepiej ( ale nie beznadziejnie :D ) - większość objawów ustapiła miałem pieczenie w prąciu, raz na jakiś czas wilgotną końcówkę dał macmiror zrobił usg i powiedział (dopiero wtedy jak ciężko to się leczy ) na usg wyszło, że prostata się zmniejszyła ( na :shock: o połowę) po wybraniu tego leku ustąpiły i te objawy natomiast zacząłem odczywać jakieć kłucia, i sto innych drobnych pierduł o słabym natężeniu jeden dzień było lepiej drugi gorzej bez wyraźnego kierunku poprawy, w połowie stycznia poszedłem do lekarza pierwszego kontaktu i poprosiłem o skierowanie do urologa chwilę go musiałem przekonać że mam przewlekłe zapalenie prostaty z trudem dał mi to skierowanie żona zarejestrowała mnie do urologa i na drugi dzień byłem na wizycie ( po przeczytaniu kilku opisów forumowiczó stwierdziłem, że i tak mi nikt nie pomoże :x a szkoda pieniędzy na prywatne wizyty) lekarz wysłuchał mnie zbadał per rectum - stwierdził, że prostata jest ok. przepisał neospasminę i gin jal powiedział, że mogę długo odczuwać różne dolegliwości - jednak w karcie wpisał przewlekłą prostatę brałem te ziółka :D i mi znacznie pomogły był moment, że nie odczuwałem dolegliwości ( ale z uwagi na złe doświadczenia z poprzednimi "uleczeniami" bałem się cieszyć ) w międzyczasie spadł śnieg przyziębiłem się i sikałem dalej niż widzę co 1-2 godziny ( nie miałem kłopotów z sikaniem ani bóli, mokrej końcówki itd) jak już mi to przeszło zacząłem odczuwać nieprzyjemne pieczenie od "góry" ( ono było praktycznie przez cały czas od października tylko, że raz było raz nie ) to mnie zastanowiło, najdziwniejszą reakcją było to że przestałem sikać mimo tych leków, po rozmowie z żoną ustaliłem że to .... żel pod prysznic - zastosowałem szare mydło i pieczenie przeszło do dziś ( 2-3 tygodnie już tego nie odczuwam) - nie codziennie używałem tego żelu stąd dolegliwość nie zawsze występowała, poszedłem do lekarza z tą rewelacją - niestety nie przyjmował ten, który badał mnie za pierwszym razem przeczytał wpis swojego kolegi - przewlekła prostata - powiedział, że to ciężka choroba której gin jal nie wyleczy dał biseptol ( bez osłony ) i sterko kupiłem sobie lek osłonowy i biorę te leki choć nie wiem czy mi pomogą - nie czuję się po nich nomen omen dobrze ale zostały jeszcze 4 dni więc je skończę , aha co mi obecnie jest - obecnie (praktycznie po pierwszej porcji leków te objawy mi ustapiły) nie mam kłopotów z sikaniem ( po tym biseptolu sikam nawet w nocy czego nie miałem wcześniej ), ciśnienie moczu chyba dobre tylko niezbyt obfite - nadrabiam częstotliwością co 2 godziny albo i częściej ( piję bardzo dużo ) nie miałem zmienionej spermy ani krwi w moczu, mam nieprzyjemne uczucie, że na czymś siędzę - na jajku albo na linie ( to chyba imitacja żyły lub moczowodu :D ) to nawet nasiliło się przy antybiotyku; jak się o tym nie myśli - tak jak teraz gdy o tym piszę to nawet tego nie czuję - pomaga mi nie wiem tylko czy na to elektryczna poduszka ( pierwsze dwa dni brania biseptolu myślałem, że mi się coś gotuje w środku ) i nie mam wesołych myśli
moje pytanie jest następujące - czy można nie mieć powiększonej prostaty a czuć się niezabardzo tak jak mówił jeden z lekarzy, od czego to zależy i jak może długo trwać
 

alter

New member
Jak komus nie wychodza bakterie w posiewie nasienia to nie zanczy ze ich nie ma , laboratoria podaja miano jezeli jest ich powuzej 10 do p. 4 w ml jak jest mniej to pisza posiew jalowy. Pocztajcie sobie forum
www.pecherz.pl
albo gorsze
www.po40.pl

moje watki - alter

tam u niektorych dolegliwosci sa nawe jezeli ilosc b. jest mniejsz niz 10 do2.
ja np zrobilem sobie badanie co sie nazywa cytologia nsienia i tam stalo ze bakterie dosc liczne a posiew jalowy. Dopiero kazalem wychodowac jakakolwiek ilosc i wyszel gronkowiec zlocisty. Dostal strzal z antybiogramu i poprawilo mi sie znacznie . Powtorzylem badanie i tam w cytologii bakterie nieliczne ale dalej zlocisty. Dolegliwosci adekwatne do ilosci.Teraz szykuje sie znowu na niego.
 

Voyt

New member
Witam wszytkich. Niniejszym dołączam do grona cierpiących z powodu prostatitis. Zastanawiałem się czy ma to sens -jeszcze jeden maruda ale wierzę że dzięki przepływowi informacji jakoś sobie pomożemy. Cierpię na zapalenie prostaty od około 3-4 tygodni ale już się zorientowałem co to za przyjemność. Zanacze od razu że jestem lekarzem i mimo to niezbyt potrafię sobie pomóc. Ten cały prostatit jest chorobą "nierozpracowaną" przez medycynę a i znane zalecenia w większości ośrodków nie są stosowane - tak w diagnostyce jak i leczeniu. Z własnego doświadczenia wiem że koledzy urolodzy "boją" się pacjentów z prostatitem bo to nic miłego być bezsilnym a i badań trzeba dużo zrobić i to bdań wymagajcych trochę wysiłku od urologa. Często podejście jest typowe - antybiotyki, leki p.bólowe - nie pomoże - od nowa tylko inne. Z diagnostyką jest najgorzej - ja osobiście gdybym sam nie wymógł to nie miałbym zrobionego żadnego badania typu posiew.Nie mówiąc o posiewie po masażu stercza.
Czytając forum można się załamać - nic pozytywnego, wszyscy cierpią i nie mają poprawy...
Mnie osobiście najbardziej przeszkadza uczucie pieczenia i palenia w okolicy pęcherza zwłaszcza po oddaniu moczu.I chęć częstego "siusiania" -są dni ze pali mnie non stop - jak tu pracować?O dziwo w nocy jest ok spię jak zabity...W dzień jest gorzej skupić się nie można nie mówiąc o precyzyjnym działaniu ....Byłem 2 tyg na L4 ale widzę że to nie ma sensu siedzene w domu i wygrzewanie stercza nic nie pomaga.To choroba dla prawdziwych twardzieli. Zwłaszcza psychicznych.
Mam nadzieję ze uda mi sę wyleczyć niebawem bo wyjątkowo dołujące są te dolegliwości. Biorę nadal antybiotyk mimo ujemnych posiewów chodze na masaże czytam wszystkie możliwe materiały naukowe i posty - dużo jest mądrych i cennych ale jakiegoś antidotum trudno się dopatrzeć.Choroba jest niejednolita ma dużo możliwych przyczyn - infekcyjne, nienfekcyjne autoimmunologczne, czynnościowe (zaburzenia w "przepływie" moczu, nasienia, wydzieliny prostaty itp) i stąd dla każdego inna rada moze być dobra.
Ważne jest rzeczywiście żeby trafić na sensownego urologa który poświęci nieco swego cennego :) czasu i zrobi choć to co jest możliwe a wiec posiewy z tymi po masażu włącznie, usg, kontrolne posiewy po antybiotykach itp. Przynajmniej Ci którzy mają tło infekcyjne mają dzięki temu szansę na celowane leczenie. Problemem jest też koniecznosć przyjmownia antybiotyków prze tak długi czas - organizm często się buntuje...
Życzę wszystkim cierpiącym wytrzymałości i jak najszybszego wyleczenia...
Maży mi się żeby przeczytć kilka postów od wyleczonych :)

Polecam link: http://www.zakazenia.org.pl/index.php?o ... rt_type=10[/i][/i][/i]
 

b3nder

New member
Witam towarzyszy niedoli ;)

Też dopadła mnie ta okrutna choroba ok. 1,5 roku temu i od tego momentu się leczę - i powoli, powoli następuje poprawa :)
Zaczęło się od naprawdę straszliwego bólu w okolicy prącia, częstomoczu, pieczenia. Kilkutygodniowe leczenie masą antybiotyków pomogło, i nastąpiła spora poprawa :)

Po pierwszych kilku m-cach choroby psychicznie byłem strzępkiem, przestałem uprawiać jakiekolwiek sporty - tylko praca. Jakoś się odgrzebałem jednak - zacząłem zmieniać dietę (0 ostrych rzeczy, więcej zielska) no i zacząłem znowu biegać, chodzić na siłownie i jeździć na rowerze - poprawa zdecydowana. Więc ze swojej strony polecam jak najwięcej sportu. Jak najmniej myśleć o chorobie - mam wrażenie że psychika może tu zdziałać cuda :)
Jak każdy przerobiłem już kilku urologów (dokładnie 4) - z różnym skutkiem :)

Aktualnie z objawów zostały niewielkie pieczenie w okolicy prącia po oddaniu moczu i czasami kilkugodzinne większe napady piecznia połączone z bólem głowy :| Ale zdarzają się też okresy (max. jaki miałem to ok. 1,5m-ca) kiedy praktycznie miałem 0 objawów :)

Aktualnie jestem na kuracji Diclobert retard + finaster. Do tego Prostamol Uno/Prostalong + Saw Palmetto i zielona herbata + jeszcze jakieś zielsko do picia :)

z Wielkanocnym pozdrowieniem,
b3nder
 

Voyt

New member
cd

Witam wszystkichi dziękuję za odzew.Bardzo to podtrzymuje na duchu kiedy się wie że nie jest się jedynym cierpiącym. To taki rodzaj zrozumienia który nieco uspokaja. Bo niestety trudno trąbić kazdemu w pracy czy znajomym w czym rzecz. Ja obecnie mam koszmarne objawy i cierpię setnie..w życiu przeszedłem to i owo ale ta prostata to byłaby wymarzona jako tortura...długie silne o stałym poziomie cierpienie. Nie tracę jednak nadzieji bo z tego co poczytałem to nie jest tak źle - są okresy uspokojenia , są wyleczeni.Mnie czeka ciężka próba - wracam do pracy niebawem.A dojeżdżam codzeniie2 x 50 km tam i z powrotem.
Siedzenie w domu potęguje stan "zdenerwowania". Czeka mnie rozmowa z przełożonym - chcę zrezygnować z pracy "siedzącej" bo to bardzo
nasila mi dolegliwości- ale jak mu to wytłumaczyć?Eh życie stawia dziwne wyzwania przed człowiekiem.Niestety to nie hollywood i wyzwania są prozaiczne ( choć w wymiarze ludzkim heroiczne).To jest właśnie w tej chorobie koszmarne - że rzutuje na całą aktywność życiową.Postanowiłem że gdy się wyleczę napisze taki "amatorski" poradnik dla innych.Włożę weń całą wiedzę i serce.Pozdrawiam Wszystkich - bądźcie dzielni, trzymajcie się.Nadzieja umiera ostatnia.Piszcie proszę jak radzicie sobie z pracą i życiem codziennym. Czy macie rodziny i jak one reagują? To poza medycznymi problemami leczenia i diagnostyki także bardzo istotne.
 

b3nder

New member
Re: cd

Voyt napisał:
Piszcie proszę jak radzicie sobie z pracą i życiem codziennym. Czy macie rodziny i jak one reagują? To poza medycznymi problemami leczenia i diagnostyki także bardzo istotne.

Szczerze to się przyzwyczaiłem do swoich objawów (chyba z tego względu że mam dość sporą tolerancję na ból), i przestały praktycznie rzutować na moją pracę :) Choć na początku ciężko było :|
Zresztą ostatnio mam wręcz idyllę - praktycznie 0 objawów, ciekawe jak długo jeszcze ;)

Nowa praca przyniosła mi mniej siedzenia za biurkiem, no i staram się zawsze oderwać od niego - co godzinę jakąś 5 minutową przerwę i spacerek gdzię się da :D

Moja dziewczyna nawet się chciała zapisać na to forum, ale jej to wybiłem z główki ;) Wspiera mnie jak może, choć powiedziałem jej żeby jak najmniej mi przypominała o chorobie - grunt to starać się o niej nie myśleć :)

Voyt - co do dojazdów to może spraw sobie jakąś specjalną poduszkę do samochodu? Ja akurat nie potrzebowałem, ale np. do roweru sobie sprawiłem specjalne siodełko, które mniej męczy prostatę :)
 

Ginger

New member
Voyt napisał:
Piszcie proszę jak radzicie sobie z pracą i życiem codziennym. Czy macie rodziny i jak one reagują? To poza medycznymi problemami leczenia i diagnostyki także bardzo istotne.

Witam nowych towarzyszy niedoli.
Ja kończę właśnie studia i zacząłem pracę, dość stresującą, trochę siedzenia za biurkiem + spotkania z klientami poza siedzibą firmy.

Mam problem z dziewczynami, jako, że cały czas traktowałem swoją dolegliwość jako coś przejściowego, co minie za miesiąc-góra kilka miesięcy. A że wstydziłem się przyznawać do swoich problemów, więc unikałem kontaktów ze znajomymi (na imprezach, po wypiciu kilku piw dolegliwości się potęgowały, byłem cholernie spięty - to nie nastraja pozytywnie do gadki z ludźmi). Co do wstydu, to kiedyś w liceum powiedziałem, ze mam problemy z pęcherzem (na każdej lekcji wychodziłem do kibla) i potem cała klasa miała ze mnie brechtę przez dość długi czas. Teraz boję się powiedzieć o tym dziewczynie z którą się spotykam, w sumie od dość niedawna, przez co w ogóle zniechęcam się do spotkań z nią. (Pewnie pomyślicie, że jakiś rąbnięty jestem, ale cóż, tak to wszystko czuję, boję się, że mnie oleje).

Byłem ostatnio u dra Rakowskiego, stwierdzili, że mój przypadek jest wyleczalny w 100%, tylko musze pracować nad sobą, że to kwestia psychiki i dysfunkcji mięśni dna miednicy. Miałem igłoterapię, masaże per rectum i normalne masaże, uczyli różnych ćwiczeń rozciągających, które muszę sam teraz powtarzać...zobaczymy na ile to pomoże... Ostatnio miałem pogorszenie, w zasadzie nie wiem z czym to wiązać, bóle pojawiły się po wytrysku. Urolog twierdzi, że wytrysk nie ma wpływu na to, należy tylko unikać "długiej podniety", sam nie wiem jak mam to rozumieć, mam kończyć stosunek jak najszybciej?

Męczę się z tym wszystkim od ponad 6 lat, więc być może mam schrzanioną psychikę i postrzeganie świata... rodzina chyba nie za bardzo mnie rozumie, jestem rozdrażniony, niecierpliwy, agresywny, gdy mam nawrót objawów lub jestem w miejscu, gdzie się potęgują.

Pociesza mnie fakt, ze coraz więcej wiem o chorobie... może nawet więcej od niektórych urologów i w końcu znajdę na nią sposób, na razie cała nadzieja w Rakowskim i jego CTM.

Pozdrawiam
 

b3nder

New member
Ginger napisał:
A że wstydziłem się przyznawać do swoich problemów, więc unikałem kontaktów ze znajomymi (na imprezach, po wypiciu kilku piw dolegliwości się potęgowały, byłem cholernie spięty - to nie nastraja pozytywnie do gadki z ludźmi). Co do wstydu, to kiedyś w liceum powiedziałem, ze mam problemy z pęcherzem (na każdej lekcji wychodziłem do kibla) i potem cała klasa miała ze mnie brechtę przez dość długi czas. Teraz boję się powiedzieć o tym dziewczynie z którą się spotykam, w sumie od dość niedawna, przez co w ogóle zniechęcam się do spotkań z nią. (Pewnie pomyślicie, że jakiś rąbnięty jestem, ale cóż, tak to wszystko czuję, boję się, że mnie oleje).

Wątpię aby którykolwiek z nas rozpowiadał o swoim problemie na lewo i prawo - bo mało kto sobie zdaje sprawę co to za choroba a pozatym to dość intymna sprawa.
W moim przypadku wiedzą tylko moi rodzice, dziewczyna i rodzeństwo. Zresztą mam taką naturę, że nie lubię zamęczać ludzi swoimi problemami :)
Co do alkoholu - to w moim przypadku jest wręcz odwrotnie. Działa kojąco ;) Aż się śmiałem, że wpadnę w alkoholizm ;)
Co do dziewczyny - lepiej powiedz - moja wręcz mnie zrugała za to że nie powiedziałem jej odrazu :| Jeżeli jest dojrzała i wyrozumiała to wyjdzie ci to tylko na dobre, jeżeli z tego powodu nie będzie chciała się z tobą spotykać - też dobrze, bo szkoda czasu na taką kobietę, która nie będzie dla ciebie wsparciem. A pozatym będziesz się mniej stresował rozmyślaniem :)

pozdr. i trzymaj się
 

pan samochodzik

New member
cholerna prostata albo i nie?

Witam!

Należę do grona weteranów. Staż - 4 lata walki. Wiek? Zaledwie 25. Nie muszę dodawać, że moje lata studiów upłynęły na lekarzach. Praktycznie straciłem najlepszy okres życia.Ale nie po to sie tu zarejstrowałem. Mimo tego gówna starałem się uczyć, zrobiłem magisterkę, mam dobrą pracę - chociaż siedzącą, więc boli:(. Trzeba iść do przodu - MIMO WSZYSTKO, a przechodziłem przez depresję i do dziś unikam towarzystwa., bo tak jak wszyscy tutaj - czujemy się obco ze zdrowymi, młodymi ludźmi. Bo nasi rówieśnicy mają czasem z palca wyssane problemy, a my mamy dość realny - własne zbuntowane ciało.

Najgorsze dla mnie w tej chorobie jest deprasja i brak możliwośći pełnej koncentracji, skupienia. Boję się, że nawet kiedy się wyleczę fizycznie, to zmiany w sposobie myślenia trzeba będzie leczyć dłużej. Dlatego - trzeba mieć kogoś, kto nas wysłucha (choć wiadomo,że nie do końca zrozumie). Kogoś nie tylko na tym forum. Gdyby nie moja eks-dziewczyna trafiłbym do psychiatryka.


Podobnie jak kolega - miałem problemy z seksem. Ból "prostaty" powodował też osłabienie potencji (na początku tragedia - z biegiem lat, poprawa). Ale to chyba też powoduje niechęć do własnego ciała.

Brałem wszelkie możliwe leki, wiele antybiotyków, ziół (ginjal działal najlepiej) oraz alfa-blokery (chyba mam uczulenie, u mnie wywołują zaburzenia jelitowe). Niewiele pomogło. Ostatnio mam urologa, który naprawdę się stara i kombinujemy co się da. Posiew beztlenowy zrobiony - wychodzi tylko streptoccoccus, ale to jest bakteria mało infekcyjna, więc do kolegi, który pisał o niej wcześniej - naprawdę nie sądze, żeby to była przyczyna.

W końcu postanowiłem, że spróbuję terapii manualnej. Byłem na razie na jednej wizycie u dr Rakowskiego. Może to śmieszne, ale chyba w to wierzę. W końcu brałem mnóstwo farmaceutyków i nic. Już po 1 razie czułem się troche lepiej. Może to kwesta psychiki, ale jak przejdę cały kurs to wam napiszę, jeśli będzie poprawa. Może to rzeczywiście mięśnie dna miednicy, a nie prostata. Nawet jeśli zaczęło się od ostrego zapalenia - ( a było baraaardzo ostre), te mięsnie mogły się skurczyć.
Zastanawia mnie tylko to, że szkodzi mi alkohol i ulgę przynosi ginjal - a to typowe jednak dla prostaty. Choć z tym ginjalem to może być efekt lacebo rzecz jasna.

Sam jestem ciekaw, jak to będzie dalej wyglądać. Niemniej - nadzieja jest. Jeśli ktoś się wyleczył po terapii manualnej niech napisze i powie też, jakie były objawy. A czy wy też przy prostacie lub "prostacie mieliście problemy ze wzwodem lub mniej wrażliwego penisa na dotyk?

pozdrawiam wszystkich. trzymajmy się !!!!! :D

ps. uważajcie na diclofenac i diclac. nie bierzcie tego gówna zbyt długo. robi spustoszenie w układzie trawiennym
 

b3nder

New member
Re: cholerna prostata albo i nie?

pan samochodzik napisał:
ps. uważajcie na diclofenac i diclac. nie bierzcie tego gówna zbyt długo. robi spustoszenie w układzie trawiennym

Dokładnie - jak brałem te leki to w toalecie częstym gościem bywałem :|
 

pan samochodzik

New member
Re: cholerna prostata albo i nie?

pan samochodzik napisał:
Witam!

Należę do grona weteranów. Staż - 4 lata walki. Wiek? Zaledwie 25. Nie muszę dodawać, że moje lata studiów upłynęły na lekarzach. Praktycznie straciłem najlepszy okres życia.Ale nie po to sie tu zarejstrowałem. Mimo tego gówna starałem się uczyć, zrobiłem magisterkę, mam dobrą pracę - chociaż siedzącą, więc boli:(. Trzeba iść do przodu - MIMO WSZYSTKO, a przechodziłem przez depresję i do dziś unikam towarzystwa., bo tak jak wszyscy tutaj - czujemy się obco ze zdrowymi, młodymi ludźmi. Bo nasi rówieśnicy mają czasem z palca wyssane problemy, a my mamy dość realny - własne zbuntowane ciało.

Najgorsze dla mnie w tej chorobie jest deprasja i brak możliwośći pełnej koncentracji, skupienia. Boję się, że nawet kiedy się wyleczę fizycznie, to zmiany w sposobie myślenia trzeba będzie leczyć dłużej. Dlatego - trzeba mieć kogoś, kto nas wysłucha (choć wiadomo,że nie do końca zrozumie). Kogoś nie tylko na tym forum. Gdyby nie moja eks-dziewczyna trafiłbym do psychiatryka.


Podobnie jak kolega - miałem problemy z seksem. Ból "prostaty" powodował też osłabienie potencji (na początku tragedia - z biegiem lat, poprawa). Ale to chyba też powoduje niechęć do własnego ciała.

Brałem wszelkie możliwe leki, wiele antybiotyków, ziół (ginjal działal najlepiej) oraz alfa-blokery (chyba mam uczulenie, u mnie wywołują zaburzenia jelitowe). Niewiele pomogło. Ostatnio mam urologa, który naprawdę się stara i kombinujemy co się da. Posiew beztlenowy zrobiony - wychodzi tylko peptoccoccus, ale to jest bakteria mało infekcyjna, więc do kolegi, który pisał o niej wcześniej - naprawdę nie sądze, żeby to była przyczyna.

W końcu postanowiłem, że spróbuję terapii manualnej. Byłem na razie na jednej wizycie u dr Rakowskiego. Może to śmieszne, ale chyba w to wierzę. W końcu brałem mnóstwo farmaceutyków i nic. Już po 1 razie czułem się troche lepiej. Może to kwesta psychiki, ale jak przejdę cały kurs to wam napiszę, jeśli będzie poprawa. Może to rzeczywiście mięśnie dna miednicy, a nie prostata. Nawet jeśli zaczęło się od ostrego zapalenia - ( a było baraaardzo ostre), te mięsnie mogły się skurczyć.
Zastanawia mnie tylko to, że szkodzi mi alkohol i ulgę przynosi ginjal - a to typowe jednak dla prostaty. Choć z tym ginjalem to może być efekt lacebo rzecz jasna.

Sam jestem ciekaw, jak to będzie dalej wyglądać. Niemniej - nadzieja jest. Jeśli ktoś się wyleczył po terapii manualnej niech napisze i powie też, jakie były objawy. A czy wy też przy prostacie lub "prostacie mieliście problemy ze wzwodem lub mniej wrażliwego penisa na dotyk?

pozdrawiam wszystkich. trzymajmy się !!!!! :D

ps. uważajcie na diclofenac i diclac. nie bierzcie tego gówna zbyt długo. robi spustoszenie w układzie trawiennym
 

pan samochodzik

New member
namieszałem

sory. namieszałem swoim ostatnim postem, chcialem zrobic edytuj, a wyszlo "cytuj". A chciałem to zrobić dlatego, że pomyliłem bakterię.
Miałem PEPTOCOCCUS SP.
Czy ktoś z was miał tę bakterię. Czy ona w ogóle powoduje zapalenie prostaty? W necie znajduję tylko informację o górnych drogach oddechowych.

Jeśli ktoś ma doświadczenie z ta bakterią, niech napisze i może zaproponuje jakiś lek.
Ja brałem (według antybiagramu) Amoxyclinę i nic. żadnej poprawy.
 

gonzo1

New member
diclofenac

witam towarzyszy niedoli,

ja biore diclofenac 2,5 miesiaca, nie wiem czy to durzo czy malo, jak na razie mam wrazenie ze to jedyna rzecz z tych ktore bralem ktora przynajmniej mi nie szkodzi, moze troche nawet ogranicza bol. fakt, ze pol godzinki po zaczopkowaniu sie musze wpasc do kibelka na male co nieco, ale poza tym na razie nic wiecej nie zauwazylem, a biore dosc przyzwoite dawki bo 2 * 100 dziennie. a najlepsze jest to, ze jak odstawilem 3 tygodnie temu antybiotyki to zaczelem sie nawet lepiej czuc i dzisiaj mialem 1 dzien od 2,5 miesiaca ktory caly przesiedzialem na dupsku w robocie, chociaz jakis tam dyskomfort jednak byl, ale zdecydowanie mniejszy niz wczesniej. a ostatnie 3 tygodnie to pestki dyni, ziola bonifratrow i zurawina. no i diclofenac ;-)
pzdr
gonzo
 

pan samochodzik

New member
pewnie, ze cie nie bol, bo to lek przeciwzapalny, dosc mocny. ale na szczescie bierzesz w czopkach, ja dlugo bralem to gowno w tabletkach i dlatego skonczylo sie zle. Z dwojga zlego - czopki lepsze of course.
:?
 

Podobne tematy

Do góry