Jerzy twierdzi, że można to wyleczyć i ja mu wierzę. Ja dzisiaj testowałem automasaż prostaty i jestem z siebie dumny
Robiłem tak jak urolog kazał ale nie wszystko się od razu albo idealnie da zrobić.
Ciężko jest zagarnąć prostatę od samego "szczytu", palec aż tam nie sięgnie. To powoduje niemożność naciśnięcia i zgięcia palca tak aby wycisnąć więcej płynu. Ja wyciskam go mniej niż urolog.
Drugi problem to ograniczony ruch palca na boki, lekarz nie ma z tym problemu.
Trzeci problem to brak umiejętności zadania sobie aż takiego bólu. Niby to nie jest koszmar ale to uczucie jest na tyle nieprzyjemne, że odruchowo się odstawia
palec.
Używałem masażera, szkoda czasu i pieniędzy, nic tym nie wymasujesz, ja miałem na baterie, i to powoduje lekkie drgania w prostatę, co z masażem nie ma nic wspolnego
Czwarty problem to uważać na możliwość podrażnienia szczytu prącia (patrząc od wnętrza organizmu) gdy usiłujemy masować za blisko odbytu.
Piąty problem to zbytnia nerwowość ruchów masujących powodowana arcyniewygodną pozycją.
Dziś podczas wieczornego masażu rozwiązałem wszystkie problemy oprócz trzeciego
no nie jestem masochistą choć sprawiłem sobie niezły dyskomfort i pierwszego. Tzn. pierwszy problem załatwiłem pewną "protezą". Ponieważ nie wykapało mi zbyt dużo płynu to zaraz po masażu zmarszczyłem freda. Efekt niesamowity! Spust zrobiłem do szklanki i przyjrzałem się nasieniu. Było bez zarzutu.
Oczywiście przed masażem zażyłem antybiotyk.
Słowem da się udrożnić i ukrwić prostatę na czas antybiotykoterapii. Niestety aby w pełni sprawę ogarnąć trzeba być szczupłym, giętkim i z długim palcem środkowym. Ja na szczęście taki jestem więc daję radę.
Jutro zamawiam masażer prostaty aby wypróbować czy da się nim osiągać podobny efekt. Zaletą jest to, że dalej sięgnie, wadą, że nie ma nad nim takiej kontroli. Sądzę, że aby skutecznie posłużyć się masażerem, trzeba bardzo dobrze ogarnąć temat palcem aby później jechać na czuja.
Masażer tani więc żadna strata jak nie spełni swojej roli.