Ja jestem 5 dni po zabiegu i cholera... poranne wzwody to jest koszmar. Pierwsze dwie noce budziłem się co chwila z ogromnym szarpanym bólem, choć o dziwo nie krwawiłem przy tym jakoś specjalnie. Może gdzieś tam kropelka. Ogólnie nie mam problemów z krwawieniem i opatrunki zmienia mi się bez problemów. Inna sprawa, że ja bardzo często zmieniam opatrunek, bo mi się siku chce

Dwie następne noce spało mi się już dość dobrze. Owszem budziłem się nad ranem, ale to były takie delikatne, powolne wzwody i w porę się budziłem. Dzisiaj natomiast obudziłem się z krzykiem i miałem wrażenie, że coś mi gdzieś pękło. No i dzisiaj trochę krwi poleciało. Obadałem jednak rany po przemyciu i żadnych większych szkód nie widzę. Choć muszę przyznać, że mam trochę problem by dostać się do szwów na wędzidełku. Z dostępem do szwów ogólnie jakichś większych problemów nie miałem, porównując do niektórych historii opisanych na tym forum. W zasadzie już po powrocie do domu, lekko pociągnąłem skórę i się wyłoniły. W pełni zdjąłem skórę po 2 czy 3 dniach, też bez większych problemów. Jedyny problem jak na razie to te cholerne wzwody

Koszmar to jest jakiś. W zasadzie przez ostatnie dni to wyspałem się tylko jednej nocy, a w pozostałe kładę się spać nad ranem, bo na samą myśl o spaniu mnie odrzuca i po 2-3 godzinkach mam już po śnie, bo pierwszy mocniejszy wzwód mnie stawia do pionu. Na początku próbowałem spać dalej, ale to się co 15 minut powtarzało więc teraz mam laptopa pod łóżkiem, rano słuchawki na uszy i film oglądam dopóki mnie nie zmorzy

Wczoraj szedłem spać o 4:00 i dziś 6:30 bardzo ostra pobudka i tyle było ze snu
