Rzecz nie dotyczy mnie, a mojego brata. Chłopak lubi sobie mocno popić. Nie miał jakoś nigdy życia ułożonego, oprócz pracy. Jak to on mówił, korzysta z tego, że żyje. Czyli picie, różne przelotne romanse itp. Jednak ostatnio przyznał mi się, że czuje się tym strasznie zmęczony. Oczywiście pokółciliśmy się, bo mu powiedziałem, że go ostrzegałem, że teraz mu będzie trudno. On na to, że sobie sam poradzi, że nie potrzebuje niczyjej pomocy i że z tego wyjdzie. Jednak, jako że mieszkamy względnie niedaleko od siebie, to od naszych wspólnych znajomych słyszę, że jest inaczej, niż on by chciał. Jak to jest? Czy da się wyjść z tego samemu? No i powiem szczerze, że to zmęczenie, które ewidentnie widać na jego twrzy, też mnie męczy. Możliwe, żeby alkohol tak go wykończył?