Witam wszystkich,
jestem nowy na tym forum i chciałbym się podzielić pewną uwagą na temat stulejki lub ogólnie pewnych problemów zdrowotnych, które de facto zostają rozwiązane współcześnie nadal po bardzo długim czasie.
Tylko uwaga - to long story, składa się powiedzmy z dwóch szerzej opisanych rozdziałów (podsumowanie też nie krótkie), więc jak ktoś lubi czytać dużo to zapraszam do lektury
I etap (czy raczej drugi)
Akurat 2 dni temu w czwartek miałem zabieg usunięcia stulejki u dr Tondla w Poznaniu poprzez częściowe obrzezanie i plastykę wędzidełka - normalnie do dziś jestem zaskoczony, jak to w ogóle szybko przebiegło. Zdecydowałem się na zabieg u dr Tondla, głównie dzięki opiniom, które znalazłem na forum, iż właśnie jest on jednym z najlepszych profesjonalistów w tych sprawach, no i po drugie, że ma gabinet w Poznaniu, czyli akurat gdzie mieszkam.
Z stulejką męczyłem się cholernie długo - bardziej psychicznie, niż fizycznie. Wiedziałem o tym problemie od dawna, ale zawsze przesuwałem rozwiązanie problemu na później - głównie przez nieśmiałość, brak odwagi itd., ale też przez inne problemy m.in. stres w pracy, problemy emocjonalne w kontaktach z innymi osobami - choć czasem myślę, że być może też na powstanie lub nasilenie tych problemów miała akurat także ta stulejka.
No i się to w mnie zbierało i pękło - o dziwo, głównym katalizatorem do dokonania decyzji o usunięciu stulejki była inna decyzja - o zmianie aktualnej pracy, która mnie wymęcza i stała się moim koszmarem. Niestety nadal pracuję w tym samym miejscu, jednakże już jestem blisko zakończenia tego rozdziału mojego życia zawodowego.
Mimo to w międzyczasie postanowiłem się uporać z innymi problemami - jak już wiecie jednym z nich była stulejka. Bez większego myślenia zdecydowałem się na zabieg, jedynie tylko musiałem poczekać, aż trafi mi się więcej dni wolnego od pracy, aby się skupić tylko na tym problemie. Na razie po zabiegu wszystko jest ok, nie ma większych problemów pozabiegowych - jest obrzęk, ale nic nie boli, nawet oczekiwana nadwrażliwość żołędzia nie okazuje się być aż tak duża. Jestem dobrej myśli i tylko czekam, aż miną te 3-4 tygodnie i będę miał ten problem całkowicie z głowy - na pewno wtedy zdam relację z efektu końcowego tu na forum
Dodatkowo najfajniejsze jest to, że choć minęły tylko 2 dni od zabiegu to się zajebiście czuję od strony psychicznej - wręcz nie pamiętam, kiedy ostatnio moje nastawienie do wszystkiego zmieniło się tak diametralnie. Wcześniej to wręcz wszystko, dosłownie wszystko, widziałem w czarnych barwach.
II etap (czyli pierwszy właściwy)
Ale jeszcze inna rzecz - kilka miesięcy byłem u laryngologa z powodu kataru wskutek przeziębienia. Lekarz zamiast wypisania recepty i L4, jak to zazwyczaj robili inni lekarze, do których przychodziłem z podobnym problemem, postanowił mnie gruntownie zbadać. Sprawdził drożność nosa i odkrył u mnie skrzywienie przegrody nosowej. Ogólnie nie wiedziałem o co chodzi, więc lekarz mi wytlumaczył, że jest to problem, który należy usunąć, ponieważ ma złe skutki na zdrowie. I się okazało, że to skrzywienia m.in. było powodem poważnych problemów z oddychaniem, szczególnie przy wysiłku fizycznym i to bardzo niewielkim - np. odkąd pamiętałem nigdy w moim życiu nie udało mi się bez przerwy przebiec jakiś odcinek trasy w przeciągu min. 2 minut, już wręcz po minucie zdychałem na miejscu.
W szybkim czasie zdecydowałem się pozbyć tego problemu, wręcz miałem szczęście - 2 tygodnie po zdiagnozowaniu problemu trafił mi się wolny termin zabiegu korekty przegrody nosowej w szpitalu publicznym, refundowany przez NFZ. Zabieg się odbył, spędziłem kilka dni w szpitalu, później w domu i powoli oddychanie nabierało innego wymiaru, równolegle czując się też psychicznie coraz lepiej.
Po jakimś czasie zdecydowałem sprawdzić, czy z prostą przegrodą też moja aktywność fizyczna będzie bardziej wydajna.
Zacząłem biegać, na początku były to krótkie dystanse, lecz powoli je zwiększałem i po dwóch miesiącach może nie uwierzycie (zresztą sam nadal w to nie wierzę :lol: ) udaje mi się przebiec bez żadnej przerwy, powtarzam - bez żadnej przerwy !!!, ponad 15 km. Normalnie masakra, a kiedyś już po 100 m biegu normalnie leżałem martwy na ziemi.
No i podsumowanie
Podsumowując - ostatnio to wręcz się czuję jakbył trafił szóstkę w lotto, dużo rzeczy się zmienia na pozytwne i mam nadzieję, że tak dalej będzie :mrgreen:
Jednakże, jedna rzecz nie daje mi spokoju.
W kwestii stulejki, co prawda sam przez dłuższy czas zwlekałem z usunięciem tego problemu, jednak nie jest to tak do końca, ponieważ nie wspomniałem, że miałem de facto ten problem równie "odkąd pamiętam" i dopiero gdzieś mając 18/19 lat sam odkryłem co to za problem. I nie chce mi się wierzyć, że przez ten czas ani żaden lekarz, u którego miałem badania za młodu nie zdiagnozował/odkrył tego - a z tego co wiadomo, stulejka nie jest rzadkością wśród problemów zdrowotnych nastolatków.
I tak samo z tą krzywą przegrodą nosową - przed ponad 20 i parę lat życia żaden wcześniejszy laryngolog, czy lekarz rodzinny nie odkrył tego u mnie. Chyba miałem naprawdę szczęście, że trafiłem na tego ostatniego laryngologa, który zrobił (już samo, że zrobił) rutynowe badanie i to bardzo profesjonalnie.
Chyba wcześniej trafiałem na jakiś konowałów z fałszywymi dyplomami :lol:
Nie wiem, czy inne osoby (i ile tych osób) miały podobne doświadczenia, jednak się pytam - dlaczego się nie robi takich rutynowych okresowych badań pod kątem takich problemów zdrowotnych, które się nie trafiają raz na milion osób, wręcz stają się coraz bardziej powszechne?
Też dlaczego np. edukacja rodziców na temat zdrowia dzieci jest wg mnie zaniedbywana zarówno przez opiekę zdrowotną, jak i np. rodzinę? (w moim przypadku to moi rodzice na moje zdrowie to jakoś nie zwracali szczególną uwagę, myśląc np., że nastolatkowi to może się tylko przeziębienie trafić)
Nie chcę tu pisać, że uważam że w Polsce pod tym względem jesteśmy w erze kamienia łupanego, wręcz sam widzę, że ta świadomość o tych problemach jest coraz większa, jednak wg mnie ciągle niedostateczna, co ma dla wielu osób oznacza życie w nieświadomości z problemem zdrowotnym przez długi czas i że po rozwiązaniu problemu to zostaje wtedy żal o stracony czas.
Nie wiem, może przesadzam. Jednak na pewno nie będę się nad tym dalej rozwodzić, bo wiem na pewno, że trzeba działać i to jest w kierunku zwiększania tej świadomości o takich problemach, już bynajmniej wewnątrz własnej rodziny, wśród znajomych itd. Na pewno jak będę miał potomstwo, to będę zwracał uwagę na takie rzeczy; czy też, jak zauważę, że ktoś ma problemy np. z oddychaniem, to żeby nie unikał pójścia do lekarza z tym problemem.
I też zachęcam każdego do podobnych działań w tym kierunku.
Pozdro
Dzięki za cierpliwość w przeczytaniu mojego postu.
jestem nowy na tym forum i chciałbym się podzielić pewną uwagą na temat stulejki lub ogólnie pewnych problemów zdrowotnych, które de facto zostają rozwiązane współcześnie nadal po bardzo długim czasie.
Tylko uwaga - to long story, składa się powiedzmy z dwóch szerzej opisanych rozdziałów (podsumowanie też nie krótkie), więc jak ktoś lubi czytać dużo to zapraszam do lektury
I etap (czy raczej drugi)
Akurat 2 dni temu w czwartek miałem zabieg usunięcia stulejki u dr Tondla w Poznaniu poprzez częściowe obrzezanie i plastykę wędzidełka - normalnie do dziś jestem zaskoczony, jak to w ogóle szybko przebiegło. Zdecydowałem się na zabieg u dr Tondla, głównie dzięki opiniom, które znalazłem na forum, iż właśnie jest on jednym z najlepszych profesjonalistów w tych sprawach, no i po drugie, że ma gabinet w Poznaniu, czyli akurat gdzie mieszkam.
Z stulejką męczyłem się cholernie długo - bardziej psychicznie, niż fizycznie. Wiedziałem o tym problemie od dawna, ale zawsze przesuwałem rozwiązanie problemu na później - głównie przez nieśmiałość, brak odwagi itd., ale też przez inne problemy m.in. stres w pracy, problemy emocjonalne w kontaktach z innymi osobami - choć czasem myślę, że być może też na powstanie lub nasilenie tych problemów miała akurat także ta stulejka.
No i się to w mnie zbierało i pękło - o dziwo, głównym katalizatorem do dokonania decyzji o usunięciu stulejki była inna decyzja - o zmianie aktualnej pracy, która mnie wymęcza i stała się moim koszmarem. Niestety nadal pracuję w tym samym miejscu, jednakże już jestem blisko zakończenia tego rozdziału mojego życia zawodowego.
Mimo to w międzyczasie postanowiłem się uporać z innymi problemami - jak już wiecie jednym z nich była stulejka. Bez większego myślenia zdecydowałem się na zabieg, jedynie tylko musiałem poczekać, aż trafi mi się więcej dni wolnego od pracy, aby się skupić tylko na tym problemie. Na razie po zabiegu wszystko jest ok, nie ma większych problemów pozabiegowych - jest obrzęk, ale nic nie boli, nawet oczekiwana nadwrażliwość żołędzia nie okazuje się być aż tak duża. Jestem dobrej myśli i tylko czekam, aż miną te 3-4 tygodnie i będę miał ten problem całkowicie z głowy - na pewno wtedy zdam relację z efektu końcowego tu na forum
Dodatkowo najfajniejsze jest to, że choć minęły tylko 2 dni od zabiegu to się zajebiście czuję od strony psychicznej - wręcz nie pamiętam, kiedy ostatnio moje nastawienie do wszystkiego zmieniło się tak diametralnie. Wcześniej to wręcz wszystko, dosłownie wszystko, widziałem w czarnych barwach.
II etap (czyli pierwszy właściwy)
Ale jeszcze inna rzecz - kilka miesięcy byłem u laryngologa z powodu kataru wskutek przeziębienia. Lekarz zamiast wypisania recepty i L4, jak to zazwyczaj robili inni lekarze, do których przychodziłem z podobnym problemem, postanowił mnie gruntownie zbadać. Sprawdził drożność nosa i odkrył u mnie skrzywienie przegrody nosowej. Ogólnie nie wiedziałem o co chodzi, więc lekarz mi wytlumaczył, że jest to problem, który należy usunąć, ponieważ ma złe skutki na zdrowie. I się okazało, że to skrzywienia m.in. było powodem poważnych problemów z oddychaniem, szczególnie przy wysiłku fizycznym i to bardzo niewielkim - np. odkąd pamiętałem nigdy w moim życiu nie udało mi się bez przerwy przebiec jakiś odcinek trasy w przeciągu min. 2 minut, już wręcz po minucie zdychałem na miejscu.
W szybkim czasie zdecydowałem się pozbyć tego problemu, wręcz miałem szczęście - 2 tygodnie po zdiagnozowaniu problemu trafił mi się wolny termin zabiegu korekty przegrody nosowej w szpitalu publicznym, refundowany przez NFZ. Zabieg się odbył, spędziłem kilka dni w szpitalu, później w domu i powoli oddychanie nabierało innego wymiaru, równolegle czując się też psychicznie coraz lepiej.
Po jakimś czasie zdecydowałem sprawdzić, czy z prostą przegrodą też moja aktywność fizyczna będzie bardziej wydajna.
Zacząłem biegać, na początku były to krótkie dystanse, lecz powoli je zwiększałem i po dwóch miesiącach może nie uwierzycie (zresztą sam nadal w to nie wierzę :lol: ) udaje mi się przebiec bez żadnej przerwy, powtarzam - bez żadnej przerwy !!!, ponad 15 km. Normalnie masakra, a kiedyś już po 100 m biegu normalnie leżałem martwy na ziemi.
No i podsumowanie
Podsumowując - ostatnio to wręcz się czuję jakbył trafił szóstkę w lotto, dużo rzeczy się zmienia na pozytwne i mam nadzieję, że tak dalej będzie :mrgreen:
Jednakże, jedna rzecz nie daje mi spokoju.
W kwestii stulejki, co prawda sam przez dłuższy czas zwlekałem z usunięciem tego problemu, jednak nie jest to tak do końca, ponieważ nie wspomniałem, że miałem de facto ten problem równie "odkąd pamiętam" i dopiero gdzieś mając 18/19 lat sam odkryłem co to za problem. I nie chce mi się wierzyć, że przez ten czas ani żaden lekarz, u którego miałem badania za młodu nie zdiagnozował/odkrył tego - a z tego co wiadomo, stulejka nie jest rzadkością wśród problemów zdrowotnych nastolatków.
I tak samo z tą krzywą przegrodą nosową - przed ponad 20 i parę lat życia żaden wcześniejszy laryngolog, czy lekarz rodzinny nie odkrył tego u mnie. Chyba miałem naprawdę szczęście, że trafiłem na tego ostatniego laryngologa, który zrobił (już samo, że zrobił) rutynowe badanie i to bardzo profesjonalnie.
Chyba wcześniej trafiałem na jakiś konowałów z fałszywymi dyplomami :lol:
Nie wiem, czy inne osoby (i ile tych osób) miały podobne doświadczenia, jednak się pytam - dlaczego się nie robi takich rutynowych okresowych badań pod kątem takich problemów zdrowotnych, które się nie trafiają raz na milion osób, wręcz stają się coraz bardziej powszechne?
Też dlaczego np. edukacja rodziców na temat zdrowia dzieci jest wg mnie zaniedbywana zarówno przez opiekę zdrowotną, jak i np. rodzinę? (w moim przypadku to moi rodzice na moje zdrowie to jakoś nie zwracali szczególną uwagę, myśląc np., że nastolatkowi to może się tylko przeziębienie trafić)
Nie chcę tu pisać, że uważam że w Polsce pod tym względem jesteśmy w erze kamienia łupanego, wręcz sam widzę, że ta świadomość o tych problemach jest coraz większa, jednak wg mnie ciągle niedostateczna, co ma dla wielu osób oznacza życie w nieświadomości z problemem zdrowotnym przez długi czas i że po rozwiązaniu problemu to zostaje wtedy żal o stracony czas.
Nie wiem, może przesadzam. Jednak na pewno nie będę się nad tym dalej rozwodzić, bo wiem na pewno, że trzeba działać i to jest w kierunku zwiększania tej świadomości o takich problemach, już bynajmniej wewnątrz własnej rodziny, wśród znajomych itd. Na pewno jak będę miał potomstwo, to będę zwracał uwagę na takie rzeczy; czy też, jak zauważę, że ktoś ma problemy np. z oddychaniem, to żeby nie unikał pójścia do lekarza z tym problemem.
I też zachęcam każdego do podobnych działań w tym kierunku.
Pozdro
Dzięki za cierpliwość w przeczytaniu mojego postu.