Hmmm... jak by ci tu to najłatwiej wytłumaczyć. Popatrz na datę w którym roku zalogowałem się na forum. Już wtedy doskonale wiedziałem co mi jest. Miałem wtedy partnerkę i współżyliśmy regularnie. Czy się dało? Tak i dawało to pełną satysfakcję. Mogłem odprowadzić napletek do rowka zażołędnego i wszystko było niby OK. W poniedziałek miałem jednak zabieg, bo stwierdziłem że nie chcę nadal podczas współżycia myśleć o tym czy mi coś nie pęknie albo się nie naderwie.
Zabieg jest bezbolesny ale kilka dni po niestety są i piszę to przeżywając z dnia na dzień całą sytuację. Za pół roku będę się z siebie śmiał, a w zasadzie już się śmieję, że dopiero teraz zapadła decyzja. Niestety do tego trzeba dojrzeć i tak też się stało. Jeżeli już się zastanawiasz czy jest ci to potrzebne i masz wątpliwości, to odnoszę wrażenie że tylko kwestią czasu pozostaje kiedy się tego podejmiesz

Też nigdy nie byłem w szpitalu. To był pierwszy i jakże miły czas. (miły w sensie że spotkałem się z super obsługą i trafiłem na świetnego specjalistę) Ze stuleką czy przewężeniem napletka da się żyć, tylko pytanie zasadnicze "po co się męczyć?"