Na wstępie chciałem uprzedzić, że temat nie ma na celu namawiania Was do niczego. Opisuję tu swoje doświadczenie z problemem, każdy potraktuje to jak chce.
A więc. Mam prawie 20 lat, na forum zerkam już dość długo, a ponad połowę życia wiedziałem, że coś jest nie tak. Ściąganie napletka nie sprawiało mi nigdy przyjemności - wręcz przeciwnie, czułem dyskomfort. Lekki, ale dyskomfort, wiec jako dzieciak po prostu przestałem to robić. Po jakimś czasie, w wieku koło 12 lat, zorientowałem się, że już w ogóle nie mogę ściągnąć napletka...
Udało się to raz, a właściwie to ściągnęła mi go koleżanka. Byłem pijany i nie czułem żadnego bólu - na drugi dzień nie mogłem wytrzymać. Od jakiegoś czasu postanowiłem sobie, że już zwalczę ten problem w krótkim czasie i...
Ściągnąłem napletek sam. Zawsze wydawało mi się, że to niemożliwe, bo jest za gruby przy końcu. Kiedy zaczynałem go ściągać - on się zrobił cienki jak na dalszej części penisa, schodził naprawdę gładko patrząc na to, ile miał przeszkód (pod nim działa się masakra, prawie godzine go czyściłem z tej całej mastki, a wciąż nie do końca). Wyczyściłem, nałożyłem z powrotem, znowu ściągnąłem i zero bólu. Wygląda naprawdę spoko (zrobię zdjęcia jak go do końca wyczyszczę i znajdę więcej czasu i chęci), a sytuacja wydawała się beznadziejnie beznadziejna, we wzwodzie nie było szans delikatnie go nawet naciągnąć. Nie wiem jak jest teraz, bo jeszcze nie mogłem go doprowadzić do erekcji i trochę się boję, ale będę próbował. Dużo przeszkadza ten syf pod napletkiem, bo przykleja się chamsko. Napiszę jeszcze co i jak. Póki co - jestem bardzo zaskoczony, cieszę się, że nie podjąłem się jeszcze wizyty u lekarza i nie poszedłem na cięcie... Obiecałem sobie, że teraz pójdę i sprawdzę, czy nie mam żadnego zakażenia, ani innych świństw.
A więc. Mam prawie 20 lat, na forum zerkam już dość długo, a ponad połowę życia wiedziałem, że coś jest nie tak. Ściąganie napletka nie sprawiało mi nigdy przyjemności - wręcz przeciwnie, czułem dyskomfort. Lekki, ale dyskomfort, wiec jako dzieciak po prostu przestałem to robić. Po jakimś czasie, w wieku koło 12 lat, zorientowałem się, że już w ogóle nie mogę ściągnąć napletka...
Udało się to raz, a właściwie to ściągnęła mi go koleżanka. Byłem pijany i nie czułem żadnego bólu - na drugi dzień nie mogłem wytrzymać. Od jakiegoś czasu postanowiłem sobie, że już zwalczę ten problem w krótkim czasie i...
Ściągnąłem napletek sam. Zawsze wydawało mi się, że to niemożliwe, bo jest za gruby przy końcu. Kiedy zaczynałem go ściągać - on się zrobił cienki jak na dalszej części penisa, schodził naprawdę gładko patrząc na to, ile miał przeszkód (pod nim działa się masakra, prawie godzine go czyściłem z tej całej mastki, a wciąż nie do końca). Wyczyściłem, nałożyłem z powrotem, znowu ściągnąłem i zero bólu. Wygląda naprawdę spoko (zrobię zdjęcia jak go do końca wyczyszczę i znajdę więcej czasu i chęci), a sytuacja wydawała się beznadziejnie beznadziejna, we wzwodzie nie było szans delikatnie go nawet naciągnąć. Nie wiem jak jest teraz, bo jeszcze nie mogłem go doprowadzić do erekcji i trochę się boję, ale będę próbował. Dużo przeszkadza ten syf pod napletkiem, bo przykleja się chamsko. Napiszę jeszcze co i jak. Póki co - jestem bardzo zaskoczony, cieszę się, że nie podjąłem się jeszcze wizyty u lekarza i nie poszedłem na cięcie... Obiecałem sobie, że teraz pójdę i sprawdzę, czy nie mam żadnego zakażenia, ani innych świństw.