Witam po 2 miesiącach, w tym czasie zdążyłem przejść zabieg obrzezania i rekonwalescencję. Swoją "przygodę" z tym tematem zakończyłem właściwie w dniu dzisiejszym i spróbuję ją opisać jako coś w rodzaju poradnika, bo jestem pewien, że będzie to czytać dużo 18/20-latków jak ja, którzy też chcieliby mieć ten problem po prostu z głowy, a nie wiedzą nawet jak się zarejestrować do szpitala. Aczkolwiek nie sugeruję, że nie ma lepszych miejsc/klinik/lekarzy od tych spraw niż te, które ja odwiedziłem.
Pierwsze kroki opisywałem poniekąd powyżej i tak jak wtedy planowałem tak zrobiłem. Bodajże 8 sierpnia zarezerwowałem przez stronę znanylekarz wizytę w poradni urologicznej w klinice Humanicus na ul. Litewskiej u pani doktor Anny Ossolińskiej. Wybór na nią padł dlatego, bo była mniejsza kolejka do niej niż do drugiego doktora, pana Krzysztofa Ossolińskiego. Po czasie nie mam czego żałować, ponieważ pani doktor jak najbardziej zna się na swojej pracy i nic jej zarzucić nie mogę. 20 sierpnia udałem się do kliniki na umówioną wizytę. Jak dobrze pamiętam, musiałem mieć przy sobie dowód osobisty do okazania podczas płatności w recepcji na wprost wejścia. Po zapłacie, udałem się pod podane drzwi i ku zaskoczeniu zostałem przyjęty pół godziny przed czasem. Wizyta w gabinecie trwała może trochę ponad 10 minut. W moim przypadku było to tak szybko, bo nie było dużej dyskusji nad metodami leczenia. W moim stadium stulejki w grę wchodziło wyłącznie obrzezanie i nie było sensu podejmować większej polemiki. Pani doktor od razu wypisała mi skierowanie na zabieg obrzezania, co ważne na fundusz, w szpitalu w Kolbuszowej. Kolejnego dnia przed południem zadzwoniłem do szpitala. Na skierowaniu były podane bodajże 2 numery telefonu, do rejestracji dzwoni się na ten zakończony na 917. Zaznaczam to, bo zaczynałem wątpić, gdy 9 razy nikt nie odebrał ode mnie połączenia. Za 10. razem w końcu udało się dodzwonić. I mówię tam przez telefon, że chciałbym się zapisać na zabieg obrzezania. Na co pani w słuchawce odpowiada krótko, że do końca roku terminy są już zajęte i prosi zadzwonić w styczniu. Zaznaczę, że to było 21 sierpnia. Jednak miałem pewnego asa w rękawie. Na wizycie w poradni pani doktor powiedziała mi, że z jakiegoś tam powodu zwolniły się terminy na zabiegi na 4 września i patrząc na stopień zaawansowania mojej choroby, obrzezanie przydałoby się jak najprędzej i jeśli nie dostanę terminu przez telefon po standardowym zapytaniu, to żebym podpytał o ten 4 wrzesień. Poskutkowało. A nawet nagle po tekście z 4 wrześniem pani z rejestracji ze szpitala znalazła termin na 28 sierpnia. Nie wnikam, ale oczywiście wybrałem ten jak najszybszy termin. I tu mała, ale dość ważna dygresja: jeśli czytasz to w grudniu/styczniu/lutym, bo potrzebujesz zabiegu, ale nie możesz się za to zabrać, to krótko mówiąc nie pajacuj, tylko bierz się za to. Bo jak się okazuje, nawet jeśli w sierpniu znajdziesz na to wenę to możesz sobie poczekać następne pół roku zanim w ogóle będzie po co dzwonić do rejestracji. Można też iść prywatnie i wtedy pewnie jest od ręki o każdej porze roku, ale nie każdy ma 4-cyfrową sumę, a ja opisuję procedurę na NFZ.
Nadszedł dzień zabiegu, pojechałem do Kolbuszowej do szpitala. Ze sobą miałem skierowanie i dowód, bez tego się nie obejdzie. Wchodzi się głównymi drzwiami z napisem "Izba Przyjęć", potem na prawo idzie się ze skierowaniem do okienka. Później odbywają się jakieś podstawowe badania pokroju pobranie krwi, badanie ciśnienia. Sam nigdy wcześniej w szpitalu nie byłem to nie wiem, ale zakładam, że to po prostu standardowa procedura. Po tym, idzie się w końcu schodami na oddział urologii i od razu na prawo do jakiegoś pomieszczenia (nie pamiętam nazwy) ze skierowaniem, dostaje się tam wenflon i potem zostaje tylko czekanie. A to może trochę potrwać. Na moim przykładzie, w szpitalu miałem być na około 12, a zabieg miał miejsce gdzieś po 16. Operację przeprowadził pan dr Mikołaj Piwek, co do którego profesjonalizmu nie mam żadnych obiekcji. Sam zabieg to co tu dużo mówić, może parę sekund poboli, ale potem spokój na całe życie, więc chyba warto. Przed i po zabiegu pomagają we wszystkim panie pielęgniarki, które były naprawdę bardzo miłe i gdybym mógł to dałbym im dużą podwyżkę. I właściwie tutaj można zakończyć tę rozprawkę o jednym ze sposobów jak dostać skierowanie na obrzezanie na NFZ na Podkarpaciu. Potem już zostaje tylko powrót do domu i wracanie do pełnej sprawności. W moim przypadku rekonwalescencja nie przebiegła idealnie, bo szwy mi powyłaziły i bardzo w skrócie mówiąc mój członek nie jest symetryczny. Po jednej stronie jest trochę więcej skóry. Ale nie winię za to lekarzy, to wina krwiaka, który mi się zrobił. Poza tym jeszcze może się to zniweluje. W międzyczasie we wrześniu byłem jeszcze raz prywatnie u pani doktor Ossolińskiej w poradni, bo bałem się, że rana się nie zagoi patrząc jak to wówczas wyglądało (2 tygodnie po zabiegu) i dostałem receptę na lekarstwa, które pomogły, więc tu też duży plus dla pani doktor. Dodam tu jeszcze, że po zabiegu jak dla mnie co najmniej 2 tygodnie są wycięte z życia. Głównie przez niewyspanie spowodowane nocnymi pobudkami z bólu. Natomiast, przez ostatnie około 3 tygodnie rana już na spokojnie systematycznie mi się goiła, a szwy "zniknęły" właściwie jakieś 2 dni temu. Pisałem, że dziś się skończyła moja przygoda z obrzezaniem, bo właśnie dzisiaj, 7 października, byłem w Kolbuszowej w szpitalu po odbiór histopatologicznego badania napletka, które jest robione każdemu kto przejdzie zabieg obrzezania. Dziś też pani doktor w szpitalu ostatni raz obejrzała efekt zagojenia się rany i "technicznie" wszystko jest w porządku. Nadmiar skóry i tak jest niewidoczny we wzwodzie, także tyle mi trzeba do szczęścia. Mam to już za sobą. Zwlekałem dobre 2 lata. Ale udało się. I życzę każdemu, żeby też jak najszybciej mógł to powiedzieć.
Dla kogoś może wydawać się śmieszne pisać o takich szczegółach jak to, że trzeba wziąć dowód do szpitala, ale dla młodych ludzi, którzy nie mają nikogo do porozmawiania o tych sprawach takie informacje mogą być całkiem pomocne.
Dzieląc się jeszcze ogólnym przemyśleniem już jako obrzezany człowiek: jeśli nie masz żadnych problemów pokroju stulejki, absolutnie nie widzę sensu przeprowadzania zabiegu mając zdrowy i w pełni działający narząd, szkoda paru tygodni nieprzespanych nocy, chodzenia zmęczonym i brania ryzyka, że coś się dobrze nie zagoi i ostateczny wygląd wizualny (zakładam, że dla takowego takie osoby robią obrzezanie) nie będzie taki jak by się tego oczekiwało. Natomiast, w drugą stronę, czyli jeśli masz stulejkę lub coś tego typu, to absolutnie nie widzę sensu zwlekania z zabiegiem. Sam wiem jak to jest, bo jak wspomniałem sporo zajęło mi się przemóc do tego. Co mnie ostatecznie przekonało do niezwłocznego działania? Mówiąc krótko, to że zaczęło z powodu stulejki śmierdzieć. I tak to wygląda. Będziesz zwlekać to też cię to pewnego dnia może spotkać i nie będzie tak kolorowo.
Dużo mówi się o jakimś rzekomym zmniejszeniu satysfakcji/odczuć po obrzezaniu. Szczerze mówiąc nie wiem o czym mowa. Wszystko jest tak jak wcześniej, ale może to też indywidualna kwestia. Wg moich doświadczeń nie ma się czego bać.
Może czegoś nie dopisałem, a o czymś innym się rozpisałem za bardzo. Tak czy siak, mam nadzieję, że komuś ten wpis pomoże. Najważniejsze to nie zwlekać, bo od wertowania kolejnych wpisów na forum choroba nie zniknie. Wszystkim, którzy zabiegu potrzebują z przyczyn zdrowotnych, życzę wzięcia spraw jak najszybciej w swoje ręce i szybkiego powrotu do sprawności po operacji. Powodzenia!