• Cytatów używajcie tylko jeżeli jest to potrzebne! Jeżeli chcecie komuś odpisać używajcie @ z nazwą użytkownika.

Platyka + wędzidełko, 16.09.14 (Pytania, relacja, skargi, uwagi)

jankanty

New member
Witam.
Po długiej walce z samym sobą zdecydowałem się ostatecznie usunąć pewien drobny, ale nieprzyjemny problem, który mają lub mieli tutaj wszyscy :) Jestem trochę zły na siebie, że dopiero teraz, no ale mówi się trudno i żyje się dalej; 25 lat to jeszcze nie jest wiek starczy i jest szansa coś w życiu przeżyć jak należy. Szkoda, że mi to dziadostwo zatruwało potwornie psychikę przez tyle lat i doprowadziło do paru spektakularnych porażek w relacjach wiadomo jakich, ale to już przeszłość.

W niedzielę podjąłem wiekopomną decyzję i rozejrzałem się za lekarzami. W poniedziałek wybrałem się do najbliższej przychodni w której przyjmuje najlepiej oceniany urolog w mojej okolicy (tzn wnioskuję tak na bazie rozeznania internetowego), zapisałem się na środę, a w środę czyli wczoraj, byłem na badaniu. Poszło spoko, chociaż dziwnie się czułem czekając przed gabinetem, gdzie resztę pacjentów stanowili starsi panowie, mający zapewne prostaty wielkości piłek tenisowych. Do lekarza zapisałem się prywatnie.

Samo badanie ok. Trochę stresu, ale to tylko lekarz. Tak jak się spodziewałem, potwierdził moją diagnozę, czyli stulejka częściowa. Do tego okazuje się, że mam za krótkie wędzidełko. Właściwie byłem od początku skłonny do pełnego obrzezania, ale lekarz powiedział mi, że ta moja stuleja nie jest zbyt zaawansowana, a on jest zwolennikiem mało inwazyjnych metod i że proponuje plastykę. Pomyślałem chwilę: jest faktem, że w stanie spoczynku skóra schodzi w pełni i bez zarzutu, chociaż widać lekkie zwężenie (ale nie jest mocno wyczuwalne. W stanie gotowości nic oczywiście nie schodzi, ale żołądź odsłania się gdzieś do połowy, a w stanie odpowiedniego nawilżenia (wiecie, wanna, ciepła woda, te sprawy) - to i do trzech czwartych, więc jak sobie to porównałem z niektórymi przypadkami z forum, to chyba nie jest tak źle. Lekarz stwierdził, że dobrze zrobiona plastyka nie ma prawa się nie udać i grozić nawrotami, a poza tym gdyby co, to zostaje jeszcze obrzezanie.

No to się zgodziłem. Zabieg został wyznaczony na 16 września o dziesiątej rano. Gość sam z siebie mi powiedział, że, po pierwsze, takie zabiegi to on wykonuje nie w tej przychodni, tylko w innym prywatnym szpitalu, ale to nie problem, bo on mi wypisze skierowanie i załatwi cała papierologię, więc mam się niczym nie przejmować, a po drugie, że zabieg jest refundowany (ale chyba już niedługo) i mam szczęście, bo zrobią mi to za darmo. Dostałem skierowanie do tegoż szpitala, plus podstawowe zalecenia przedoperacyjne i za niecałe dwa tygodnie zgłaszam się do krojenia kutangi.

Wyszedłem od lekarza z lekkim mętlikiem w głowie, ale odnoszę wrażenie, że chyba mam farta. Wygląda na to, że zaoszczędzę 1400 złotych (powiedział, że tyle by to kosztowało gdyby nie fundusz) i pozbędę się małego, chujowego problemu.

Teraz pytania, bo jakże to tak bez pytań.

- stwierdził, że mam łagodny stan zapalny żołędzi, co jest normalne jeśli jest tak cały czas zakryta i kazał mi kupić sobie octenisept 50ml i dwa razy dziennie codziennie pryskać małego po myciu się, żeby wszystko dobrze zdezynfekować. Dwa tygodnie?! Spotkał się ktoś z czymś takim? Tzn nie żebym miał tego nie robić, ale się zdziwiłem.

- jak to właściwie pryskać? Prysku prysku na żołądź i tyle? Na ulotce piszą, że lepiej posmarować jakąś gazą, ale smarowanie żołędzi (nadwrażliwej) gazą z jakimś specyfikiem to chyba nie jest chwilowo najlepszy pomysł. Niby napisane, że w przypadku specjalnych zaleceń lekarza można pryskać prosto na dany obszar, ale sam nie wiem, szkoda, że się nie dopytałem. No nic, jeśli nie pojawią się w temacie żadne uwagi, to będę posłusznie pryskał.

- jestem bardzo aktywny fizycznie, co lekarz mi od razu odradził, ale powiedział, że będę mógł biegać. Może nie dzień po zabiegu, ale że do biegania jest najmniej przeciwwskazań. Ma ktoś jakieś doświadczenia w bieganiu długodystansowym z plastyką? Kiedy będzie można do ego wrócić? Trzy dni po? Pięć?

- ostatnia rzecz, której się boję najbardziej. Nocne wzwody i w ogóle wzwody. Zapomniałem go o to spytać, chociaż zaznaczył, że o seksie czy masturbacji na miesiąc mogę zapomnieć. Czy istnieją jakieś skuteczne sposoby na lekkie zmniejszenie popędu? Wiem, że tego problemu i tak nie uniknę, ale wiadomo, że są różne metody. W więzieniach (a może wojsku, nie pamiętam) podawano kiedyś herbatę z bromem, żeby ludziom się nie chciało grzmocić - to raczej odpada, ale np podobno herbata z szyszek chmielu działa nieźle na zmniejszenie popędu. Ktoś coś na ten temat więcej? Na forum pewnie była o tym jakaś mowa, ale przekopanie się jest ciężkie jednak, a zapytać nigdy nie zawadzi. W szczególności interesują mnie proste, naturalne sposoby związane z dieta, ziółka itp. Jestem bardzo uwrażliwiony na to co jem/piję, więc to może działać...

Pozdrawiam. Będę wrzucał relacje na bieżąco jak już dojdzie do tego do czego ma dojść.
 

szymon1

New member
Octanisept na stan zapalny? Troche dziwne, jak chcesz to pryskaj z pewnej odlegosci a gazikem tylko go osusz przykladajac gazik delikatnie wokół prącia, bez pocierania zeby nie podrazniac. Na wzody nic nie stosuj wysikaj sie przed spanie m i opatrunek cie zabezpieczy. Po tygodniu czy dwoch nie ma co juz unikac zwodow zeby ciasny zrost blizny sie nie zrobil (mowie tu o wzodach nie mylic ze wspolzyciem czy masturbacja - bo to nie wskazane)
 

jankanty

New member
Czas: 5 godzin po zabiegu

No i po sprawie. Wyszło trochę dziwnie, ale CHYBA ok.

Wstałem rano, o 5, poszedłem pobiegać, a jak się zabierałem za jakieś lekkie śniadanie (zabieg o 10, znieczulenie miejscowe, cośtam można zjeść) to zadzwonił telefon. Akurat skończyłem jeść banana, jak pani ze szpitala spytała, czy wiem, że mam być na 9 i że znieczulenie będzie ogólne.
Ja na to, że nie, nie, ale przyjadę na czas.
Przyjechałem na miejsce i się okazało, że wszyscy są przekonani, że znieczulenie ma być ogólne i jeszcze mnie opieprzyli za tego banana. No ale serio nie wiedziałem o co chodzi. Potem wpadł na salę na chwilę lekarz i przypomniał mi, że jak byłem na wizycie, to mnie pytał jakie wolę. Powiedziałem, że raczej ogólne, ale w sumie wszystko jedno - a on to uznał za deklarację. Mówi się trudno, podpisałem wszystkie papiery, odczekałem dodatkową godzinę żeby banan się zanihilował w żołądku, a potem przyszedł po mnie pewien pan i zabrał mnie na salę operacyjną.

Klimat jak w horrorze, mam alergię na lekarzy, szpitale, sale operacyjne, na cały ten chirurgiczny klimat, a znieczuleń ogólnych boję się panicznie (miałem w życiu dwa wcześniej, po jednym całą noc rzygałem jak kot na zielono). Położyłem się na stole, dostałem kroplówkę w wenflon i trochę wyluzowałem, jak mi się zaczęło w głowie kręcić. Potem pamiętam, że przyszła jakaś kobieta cała ubrana na niebiesko i w masce chirurgicznej, powiedziała "dzień dobry" (ja do niej też), następnie ktoś mi ściągnął spodnie i...

...i leżę w łóżku na sali pooperacyjnej, a obok siedzi doktor który mnie kroił i tłumaczy co i jak. Że szwy rozpuszczalne i zaczną za jakieś 10 dni wypadać, że octeniseptem pryskać po każdym sikaniu, że opatrunkiem się za bardzo nie przejmować, kilka dni nosić, potem zdjąć, a zdejmowanie i ćwiczenie napletka zacząć od jutra. Tyle. Potem trzy godziny leżenia i powrotu do formy, no i powrót do domu.

Wyszedłem ze szpitala w takiej samej formie w jakiej przyszedłem, nie czuję w ogóle, że dostałem jakieś znieczulenie. Bólu też za bardzo nie czuję, ale jak leżałem na sali, to mnie w pewnym momencie zaczęło boleć w kutandze dosyć mocno; dali mi kroplówkę z jakimś środkiem i zmalało, po drodze do domu łyknąłem jeszcze ibuprom forte i teraz nie czuję właściwie nic poza jakimś zupełnie nieistotnym kłuciem, którego jakby prawie nie ma.

No, to tyle rzeczy najważniejszych. ZROBIŁEM TO WRESZCIE. I dobrze.

Do gaci jeszcze nie zaglądałem, trochę się obawiam tego co mogę zobaczyć, ale dopóki nie zechce mi się porządnie sikać, to nie mam zamiaru sprawdzać. Póki co nie czuję właściwie, że miałem dzisiaj jakikolwiek zabieg.
 

Makintosz

Member
Bardzo fajnie, że podzieliłeś się swoją opinią.. podobny zabieg (stulejka + wędzidełko) czeka mnie za niecały tydzień :) Może zaglądnij jak "sprzęt" wygląda.. może okazać się, że tak naprawdę nic Ci tam nie majstrowali, tylko zrobili głupi żarcik :D
 

jankanty

New member
Czas: 12 godzin po zabiegu.

No i stało się. Cały dzień się opierałem, ale nadeszła ta magiczna chwila, w której nie mogłem dalej wstrzymywać moczu, więc poszedłem się wysikać i przy okazji zmienić opatrunek. Ściągam gacie i widzę swój sprzęt owinięty gazą i zalepiony plastrem. Spoko. Zaglądam od góry i widzę co? Jakieś mięso, jakieś szwy, no nie wygląda to tak jak wcześniej. Chwilę pomajstrowałem i odkryłem, że chyba widzę cewkę moczową, no to czas lać.

Pierwszy raz w życiu widziałem dwie idealnie równoległe do siebie strugi moczu wylatujące z jednego siusioka, autentycznie się wzruszyłem.

Potem zmiana opatrunku. Przyuważyłem na nim trochę rdzawych plamek, i jedną malutką czerwoną, więc cośtam się sączy, ale to chyba nie ma się czym przejmować. Sprzęt o dziwo nie wygląda tak źle. Zdjęcia cudzych pozszywanych penisów są stanowczo znacznie bardziej nieprzyjemne niż widok własnego pokrojonego wacka. U mnie wszystko wygląda ładnie i podręcznikowo, miałem zrobić zdjęcie, ale z emocji zapomniałem o aparacie i nie będzie foty, wrzucę coś jutro. Szwy są, jest też trochę opuchlizny, ale chyba nie jest zbyt duża (tak mi się wydaje, że raczej mieści się w granicach normy), no i te kosmiczne fioletowe plamy też są, ale "na sobie" prezentuje się to i tak lepiej niż na zdjęciach. Przy nieściągniętym napletku szwy się chowają i wacek wygląda prawie jak przed krojeniem. Ściągnąłem ostrożnie, żeby popsikać octeniseptem - tak do połowy powiedzmy, tyle ile się dało bez bólu. Popryskałem, pogapiłem się, po czym zrobiłem nowy opatrunek z gazy, okleiłem solidnie plastrem, przykleiłem do podbrzusza, żeby był domyślnie w pozycji "do góry", no i to tyle. Jeszcze dorzuciłem ciasne slipy, żeby się nic nie ruszało i nie napinało. Lekarz mi o noszeniu do góry nic nie mówił, ale na forum sporo o tym było w kontekście opuchlizny, więc uznałem, że nie zaszkodzi jeśli się do tego zastosuję. Z tym, że problemy z opuchlizną dotyczą raczej obrzezania niż plastyki, prawda?

Na razie to wszystko. Nie boli, to dobrze. Zaraz idę spać i mam nadzieję, że mnie żadne niespodziewane wzwody nie zaskoczą.

Póki co jestem ze wszystkiego zadowolony, więcej wokół tego krojenia hałasu niż to faktycznie potrzebne. Jak miałem zakładane druty w kość i jakieś dziwne podłużne szwy, to było to dużo bardziej problemowe i nieprzyjemne niż to, co mam teraz.
 
Ostatnia edycja:

jankanty

New member
Czas: 23 godziny po zabiegu

W nocy obyło się bez nieprzewidzianych atrakcji i spałem raczej dobrze. Sprzęt rano coś chciał wstawać, ale szybka pobudka i rozruszanie się uniemożliwiły mu rozprostowanie. Zresztą opatrunek i podwójne slipy nie bardzo by mu na to pozwoliły.

Przed chwilą poszedłem się wysikać. Na opatrunku pojawiło się kilka plam krwi, a gdy zabrałem się za samo sikanie, to zaczęło mi lecieć coś czerwonego z okolic dawnego wędzidełka. Na razie robię tak, że zdejmuję ostrożnie opatrunek, odprowadzam lekko napletek i dopiero sikam, w dół, żeby zminimalizować szanse kontaktu moczu z raną - to chyba dobrze? Potem osuszam lekko małym gazikiem, pryskam wszystko octeniseptem i zawijam w nową gazę i plastrami przyklejam do podbrzusza tak, żeby wznosił się do góry.
Ta krew z okolic wędzidełka mnie trochę przestraszyła (i ilość - kapie, kilka kropel poszło ot tak, trochę się wystraszyłem), ale to póki co chyba nie należy się tym przejmować? Poza tym jest opuchlizna, wydaje mi się, że nie większa niż wieczorem, ale nie jestem tego pewien. Jakiegokolwiek bólu nie odczuwam. O odprowadzaniu całkiem napletka chwilowo nie ma mowy, ale przypuszczam, że jak opuchlizna zejdzie i się trochę podgoi wszystko to będzie lepiej

Zrobiłem zdjęcie, ale niestety mam w łazience słabe światło, a aparat (czyli telefon) niezbyt dobry do fotografii, niestety. No ale coś tam minimalnie widać. Wieczorem postaram się zrobić lepszą fotorelację.
http://i.imgur.com/BJlm9oO.jpg
 

jankanty

New member
Czas: 31 godzin po zabiegu

Pamiętam, lekarz mi kazał zacząć od następnego dnia, czyli od dzisiaj. Mam trochę wątpliwości czy to już dobry czas na to (zmieniałem niedawno po raz trzeci opatrunek po sikaniu, nabieram wprawy powoli), napletek za każdym razem schodzi jakby minimalnie lepiej (wiadomo, że nie w pełni, ale zsuwa się - oczywiście jest świeżo po operacji jeszcze, ale i tak mam wrażenie że dzisiaj po południu zsuwało się lepiej niż wczoraj wieczorem - a może po prostu oswajam się z sytuacją i pozwalam sobie na więcej?). Natomiast okolice wędzidełka radośnie puszczają krew przy zmianie opatrunku i jestem prawie pewien że ma to związek właśnie z ruszaniem napletka. Może lepiej będzie zaczekać, aż się te okolice trochę uspokoją jeśli chodzi o krwawienie. Mam nadzieję że więcej niż dwa, trzy dni to nie potrwa.

Same ćwiczenia to właściwie jak powinny wyglądać, 10 - 20 minut zsuwania i nasuwania raz dziennie? Dwa raz dziennie? O to jedno lekarza nie zapytałem.
 

szymon1

New member
no to daj mu odpoczac ze 3 dni jak cwiczenia powoduja krwawienie u ciebie niech sie zasklepi to wszystko, i potem zaczniej ale spokojnie np raz dziennie 10 powtorzen (zdejmij zaloz)
 

jankanty

New member
Czas: 47 godzin po zabiegu

I zaczynają się schody.
Budziłem się kilka razy w nocy przez cholerne noce wzwody. Podwójne slipy, opatrunek i przyklejenie do podbrzusza trochę pomagają, ale ogólnie sprzęt rośnie i się wierci i bardzo ciężko zmusić go do pozostania w spoczynku. Nie jest to jakiś ostry ból, ale takie uczucie napięcia/swędzenio-kłucia, nieprzyjemne. Trochę pomogło mi to, że wstałem z łóżka i sobie pochodziłem po mieszkaniu, ale po powrocie do barłogu powtórka z rozrywki. W końcu o czwartej rano zrobiłem sobie okład z lodu (przez gacie i spodnie piżamy, tyle żeby zmalał) i to uspokoiło wacka na tyle, żeby spokojnie zasnąć i wstać o ósmej. Oczywiście znowu ze sprzętem w stanie częściowej gotowości.

Właściwie bym się tym wszystkim nie przejął, gdyby nie poranna zmiana opatrunku. Otóż po rozpakowaniu opatrunku zobaczyłem na nim trochę krwi (plamy raczej większe niż mniejsze, ale niezbyt intensywne w kolorze, czyli musiało się sączyć długo, ale niezbyt obficie), oraz swój sprzęt na którym, tak jest, narosła mi nowa opuchlizna :( Wczoraj miałem opuchniętą lewą część napletka, tam gdzie jest też wielka, brzydka, fioletowa plama, czyli to pewnie od zastrzyku. Reszta była w porządku, ładny wianuszek szwów (10 naliczyłem). Dzisiaj po prawej stronie jest wyraźne zgrubienie wzdłuż kilku szwów i w ogóle widać wyraźniej linię wzdłuż której łączą się kawałki skóry, z czego dedukuję, że zostało to wszystko spowodowane tymi nieszczęsnymi wzwodami. Nie jest to puchlina taka jak ta z prawej, ale jest - a być jej chyba ogólnie nie powinno, skoro nie pojawiła się od początku?
Szwy z lewej strony też są, mam wrażenie, nieco podpuchnięte względem poprzedniego dnia.

Ogólnie to się mocno zmartwiłem, chociaż z drugiej strony, próba ściągnięcia napletka doprowadziła do sprowadzenia go mniej więcej do poziomu rowka, przynajmniej z jednej strony (tzn tak jakby od miejsca tej nowej opuchlizny i strony przeciwnej do wędzidełka). Opuchlizna z lewej mocno utrudnia zejście w tym rejonie, a przy ex-wędzidełku miałem krwotoki, więc tam za bardzo nie kombinuję z naciąganiem. Zrobiło mi się tam nawiasem mówiąc takie żółte dziadostwo wzdłuż linii wędzidełka, tak jakby, nie wiem w sumie co to, ale obiło mi się na forum, że to normalne, więc tym się nie przejmuję.
Przy sikaniu i zmianie opatrunku, jak też manewrach z napletkiem, udało się nie doprowadzić do krwotoku, co traktuję jako pocieszenie, ale ogólnie humor mi się popsuł. Z drugiej strony, mimo wszystko chyba nie jest źle.
Teraz, po zmianie opatrunku, wacek zachowuje się posłusznie i nic nie rośnie.

Wrzucam kilka zdjęć.
http://i.imgur.com/bYY4A0a.jpg - to z prawej strony jest nowe. Wczoraj nie było.
http://i.imgur.com/ZsxEuG4.jpg - zbliżenie na "prawą puchliznę", kiepskie zdjęcie, ale widać tę linię o której pisałem
http://i.imgur.com/me8tyCd.jpg - ujęcie z lewej strony, tutaj jak widać wszystko wygląda znacznie ładniej
http://i.imgur.com/9CEANsB.jpg - ujęcie okolic wędzidełka, przy okazji lepiej widać "lewą puchliznę". Jest trochę biało-żółtego syfu o którym wspominałem wyżej.

No i to na razie tyle, pozdrawiam.
 

szymon1

New member
Ogolnie opuchlizna po zabiegu to spraw czesta i w miare normalna, nos go ku gorze powinna schodzic, jak nie bedzie schodzic skontatuj sie z doktorkiem dla swietego spokoju, w morde ci nie da a bedziesz spokojniejszy, szczegolnie jak zacznie narastac.
 

jankanty

New member
Czas: 71 godzin po zabiegu (to już trzecia doba po/trzeci dzień!)

Wczoraj poszedłem spać o drugiej w nocy (może nawet bardziej dzisiaj), a ostatni raz opatrunek zmieniałem o pierwszej. "Nowa" opuchlizna wydawała mi się wyraźnie mniejsza; cały dzień unikałem bodźców do wzwodów (cholera, to nie jest wcale proste, wystarczy że człowiek popatrzy na jakąś ładną panienkę na ulicy i już coś zaczyna drżeć; ba, wystarczy wejść na to forum i zobaczyć gdzieś jakiekolwiek aluzje do innych funkcji penisa niż sikanie; chyba mam coś nie tak z mózgiem). Więc wydawała mi się mniejsza, no i ok. Krwi też mało, tzn jakaś mała plamka, tyle co nic.

Przy zasypianiu horror, ledwo zaczynam zapadać w sen i już się zaczyna. Udało mi się w końcu zasnąć stosując jakieś proste techniki relaksacyjne mające na celu oczyszczenie umysłu z myśli, no i to poskutkowało. Mały się ogarnął i zasnął ze mną. W nocy obyło się bez pobudek. Ale już rano przywitało mnie znajome swędzenio-pieczenio-kłucie i uczucie posiadania czegoś sporego w gaciach. Wkurza mnie to trochę, ale z drugiej strony, ma to swoje plusy, bo podczas takich niekontrolowanych wzwodów rana się rozciąga i w rezultacie następuje jakieś minimalne ćwiczenie...

Zmieniałem przed chwilą opatrunek. "Nowa" opuchlizna wróciła niestety do stanu z dnia wczorajszego i przypuszczam, że będzie to trwało tak długo, aż rana zasklepi się w stopniu wystarczającym do wytrzymania wzwodowych naprężeń. W związku z tym mam zamiar unikać bodźców erekcjogennych, ćwiczyć zen, o niczym szczególnym nie myśleć, oraz spać jak najkrócej. Na szczęście do niedzieli nie muszę nigdzie wychodzić, więc mam spokojnie czas na to, żeby się trochę odciąć od bodźców. W związku z tym jestem dobrej myśli.

Ponadto odnoszę wrażenie, że pojawiło się nieco podobnej opuchlizny z lewej strony, tam gdzie ogólnie wszystko było srogo spuchnięte po zastrzykach. Teraz jednak wydaje mi się, że mogę się mylić - możliwe, że ta "lewa" opuchlizna zaczyna maleć (tak mi się mgliście wydaje) i w związku z tym uwidacznia się opuchlizna na samym szwie, która wcześniej wtapiała się w znacznie większą starą. Plus jakaś mała plamka krwi, ale podczas zmiany opatrunku nic się nie działo. Sikanie też przebiega normalnie, podwójna struga zniknęła.

Ponieważ podczas oporządzania nic mi nie krwawiło, to postanowiłem zaryzykować powoli ćwiczenia rozciągające; 10 ściągnięć i nasunięć zgodnie z poradą szymona, dzięki. Trochę ku mojemu zdziwieniu, napletek udało się odprowadzić i odsłonić prawie całkowicie pobojowisko po wędzidełku, gdzie, co stwierdziłem z lekkim zdziwieniem, mam tylko jeden szew. Co razem daje jedenaście, gdy doliczyć wianuszek wokół napletka. Opuchlizna oczywiście nieco utrudnia sprawę, ale nic mi nie puściło, żadnych krwawień, ani szczególnie silnego bólu. W pewnym momencie czuć tylko lekki opór i łagodne kucie, wywołane zapewne świeżością rany i opuchlizną, dlatego nie zamierzałem posuwać się dalej.
Octenisept, góra, dół, góra, dół, 10 razy, opatrunek, przyklejenie do podbrzusza, założenie gaci. I tak to póki co wszystko wygląda, wydaje mi się, że całkiem znośnie. Nie jestem w stanie tego jeszcze oczywiście ocenić, ale wydaje mi się, że ujście napletka jest rzeczywiście wyraźnie szersze - gdyby nie opuchlizna, to nie byłoby żadnych zwężeń podczas odprowadzania, podczas gdy przed operacją, jakkolwiek mogłem go normalnie odprowadzić, to przewężenie było już lekko zauważalne (przy wzwodzie aż nadto, wiadomo). Zaczynam ostrożnie wierzyć, że zabieg został zrobiony poprawnie, a to coś, co mam w gaciach - to rzeczywiście moja definicja męskości.

Pozdrawiam.
 

jankanty

New member
Czas: czwarty dzień po zabiegu (95 godzin - już zaraz rozpocznie się piąta doba!)

Opuchlizna zaczyna maleć; zacząłem pić wapno i odnoszę wrażenie, że mi to pomaga. W nocy obeszło się wreszcie bez pobudek, chociaż zaśnięcie było problematyczne. Odkryłem jednak, że wzwodom sprzyja pozycja spania na plecach, natomiast śpiąc na boku - znacznie mniej. Uznałem, że jak parę godzin poleżę ze sprzętem w pozycji poziomej a nie pionowej, to nic się nie stanie. I chyba miałem rację, wyspałem się, a rano opuchlizny były mniejsze. Na pewno mniejsza jest opuchlizna pozastrzykowa z lewej strony, tego jestem pewien. Ta z prawej, która najpierw się wybuliła, potem zmniejszyła, a potem znowu powiększyła, jest teraz w konfiguracji "średniej". Przez wczorajszy dzień od rana się trochę zmniejszyła i dzisiaj rano jest mniej więcej taka, jak była wieczorem. Rano doskwierały mi trochę wzwody, już po pobudce, podczas okołośniadaniowej krzątaniny - chyba najboleśniejsze z dotychczasowych - ale udało się je jakoś opanować. Teraz jest w porządku wszystko.

Z zadowoleniem odnotowuję, że na opatrunku była tylko jedna mała plamka krwi, a linia zrostu nie jest już tak ostro zarysowana jak poprzednio, chociaż jest jeszcze łagodne poczerwienienie w dwóch miejscach; pewnie od tych wzwodów. Ćwiczyłem też dzisiaj napletek - schodzi lepiej niż wczoraj i odprowadza się w całości, co jest, jak myślę, dobrą informacją. Nic nie boli, schodzi wszystko do samego końca. Widzę, że gdyby nie opuchlizna, to skóra otaczałaby penisa luźno, a co więcej: że mogłaby się jeszcze spokojnie trochę rozciągnąć. Nie wiem jak to będzie wyglądało w pełnym wzwodzie (myślę że z tym poczekam jeszcze kilka dni), ale wydaje mi się, że zabieg został zrobiony profesjonalnie i obędzie się bez problemów z łagodnymi przewężeniami. Na razie nie chcę pisać nic na wyrost, ale jeśli wszystko pójdzie ok, to polecę w stosownym temacie lekarza, który mi to wszystko załatwił.

Pozdrawiam
 

cultus

New member
Kolego , jeśli chodzi o opuchliznę , u mnie w dniu zabiegu nie było jej . Następnego dnia niespodzianka , penis zamienił się w litrowy słoik , i moje Kohonez były obolałe jakby ktoś potraktował je kopnięciem z całej siły . Wapno też sobie popijam ;D U mnie opuchlizna zmalała znacznie , jednak była tak wielka , że słowo znacznie oznacza też , że znaczna jej część została .Będzie dobrze ;D
 

jankanty

New member
Czas: piąty dzień po zabiegu (120 godzin)

@cultus. Hehe, nieźle. Nie wiem od czego te opuchlizny tak naprawdę zależą, u mnie napuchnięta porządnie była tylko góra i to od samego początku; podstawa trzonu i cojones pozostały nieruszone i nic tu zmianie nie ulega.

Opuchlizna na szczęście maleje, zauważalnie. Pozostaje głównie wokół szwów plus resztki tej z lewej, ale sprzęt zaczyna przypominać to, czym ma być.
Noc przebiegła bez zakłóceń; przy zasypianiu mniej lekko wzwody męczyły, ale spanie na boku istotnie na to pomaga. Rankiem za to mnie tak złapało, że aż się skręciłem z bólu. Zmiana opatrunku potwierdziła moje obawy: jest krew. Podrdzewiała plama sugerująca, że w nocy jednak coś się działo, oraz ostrożnie osuszyłem jałowym gazikiem okolice wędzidełka, gdzie była krew najzupełniej świeża. Próbowałem ćwiczyć ściąganie i naciąganie, ale powoli narastający ból odwiódł mnie jednak od tego zadania. Nie dzisiaj, a w każdym razie nie teraz, może wieczorem o ile nic się nie będzie działo.

Z tego co widzę, to najbardziej narażone na rozciąganie są dwa miejsca, między dwoma szwami z prawej i dwoma innymi po lewej, bliżej "środka". Jest tam wyraźne opuchnięcie (tzn widać że powstałe wokół tych dwóch punktów) i poczerwieniona linia zrostu, skąd jak przypuszczam sączy się krew.

Poza tym wydaje mi się, że wszystko goi się nieźle i przypuszczam, że gdyby nie te cholerne wszystko psujące wzwody to by było jeszcze lepiej; nie mam pomysłów jak sobie z nimi radzić, bo wystarczy jeden mocniejszy i bach, krew się leje. Będę po prostu czekał, nie mam za bardzo wyjścia.
 

jankanty

New member
Czas: siódmy dzień po zabiegu.

Minął tydzień.
Opuchlizna w większości zeszła, utrzymują się jeszcze jakieś resztki, ale sądzę że do przyszłego tygodnia znikną zupełnie. Na opuchliznę stosuję wapno i herbatę z pokrzywy (podobno działa, a że ja lubię ziółka, to z nich korzystam). Od momentu gdy zacząłem, zanotowałem wyraźny progres w schodzeniu więc chyba faktycznie jest to skuteczne.

Napletek schodzi całkowicie w stanie spoczynku - staram się ćwiczyć codziennie na tyle na ile to możliwe; a nie zawsze możliwe. Dotychczas raz dziennie po maks 10 razy (albo chociaż kilka), myślę że od dzisiaj ostrożnie dołożę "drugą serię" wieczorem. Rana goi się nieźle, ponadto, co mnie cieszy, okolice wędzidełka zaczynają się cywilizować - dalej wygląda to jak zaropiałe, masakryczne pobojowisko, ale żółty strupo-śluz (nie potrafię tego czegoś nazwać, no ten żółty syf) zaczyna się zmniejszać. Po ćwiczeniach i pryskaniu octeniseptem ostrożnie czyszczę tę okolicę jałowym gazikiem - przytykam ostrożnie i odejmuję; syf delikatnie schodzi razem z ewentualnymi resztkami krwi, ale oczywiście nic tam nie szoruję, czy coś. Tylko delikatnie przytykam i odejmuję, nic nie boli.

Główny problem to wzwody, przez które staram się jak najmniej spać, bo w nocy dokuczają najbardziej. Nie budzą mnie już na szczęście, ale rano mam w gaciach kawałek żelaza (no może przesadzam, ale sprzęt rośnie na jakieś 70 - 80%, a to sporo). Nie było by w tym nic złego, gdyby nie to, że rozciąganie rany sprawia, że w jednym miejscu notorycznie sączy się krew. Jest to odcinek pomiędzy trzema szwami z prawej strony, dokładnie tam gdzie dwie doby po zabiegu wywaliło mi nieoczekiwanie opuchliznę - i tylko tam. Wczoraj rano miałem też zebranej trochę krwi pod wędzidełkiem, jak sikałem to mi spadła taka wielka, czerwona kropla, ale dzisiaj już nic się tam na szczęście nie dzieje. Za to te trzy szwy - koszmar. W tym miejscu mnie zwyczajnie w świecie boli (podczas wzwodu), czy może nie tyle boli co tak kłuje ostro, punktowo. Skóra nie jest tam zrośnięta i w rezultacie każde naprężenie rozsadza rankę i wysącza się krew.

Dzisiaj rano znalazłem na opatrunku całkiem dużą, syfiastą plamę, jakby mi się sączyła krew z odrobiną ropy czy coś. Ale same "feralne szwy" wyglądały spoko, linia zrostu pociemniała (wczoraj była po prostu ordynarnie czerwona), pokryta wąziutkim, eleganckim strupkiem. Chciałem sobie darować ćwiczenia, ale po namyśle uznałem, że spróbuję. Udało się zrobić 10 powtórzeń i nie wywołać krwawienia ani bólu, ale to chyba tylko dlatego, że starałem się być bardzo ostrożny.

Nie mam pojęcia co z tym zrobić, poza czekaniem oczywiście.Wszędzie indziej goi się ładnie tylko tu nie. Przyznam, że mnie to strasznie schziuje i martwi, ale siląc się na obiektywizm - pewnie rana potrzebuje tu więcej czasu żeby się zrosnąć z uwagi na te nieszczęsne naprężenia, tyle. Mam nadzieję, że jeszcze kilka dni bez sprowadzania napletka we wzwodzie (powoli chciałbym to już zacząć, żeby blizna się jeszcze bardziej rozciągnęła) nie spowoduje żadnych problemów ze zbyt ciasnymi zrostami?

Poza tym zauważyłem, że skóra na sprzęcie mi ogólnie trochę podsycha i chyba trzeba by zacząć stosować jakieś ogólne nawilżenia. To dla mnie nie nowość, zawsze mi się tak robi kiedy się zaczyna temperatura obniżać, a w domu jest teraz zimno jak w psiarni. Jesień idzie, kaloryfery jeszcze nie grzeją, a u mnie w mieszkaniu jest dosyć sucho. Przy myciu się stosuję osłonkę z folii i gumki recepturki, nie wiem czy bezpośredni kontakt rany i jej okolic z wodą jest dobrym pomysłem. Tzn właściwie bym to bez zastrzeżeń zrobił, gdyby nie te niedozrośnięte szwy, obawiam się, że wilgoć może rozmoczyć strupka i się wydłuży gojenie jeszcze bardziej. Jakieś pomysły co z tym zrobić? Może to w ogóle jakoś zaszkodzić, czy się nie przejmować?


Wieczorem dodam jakieś foty tak kontrolnie, dla porównania.

Czytam tego posta i chyba się za bardzo przejmuję, ale zawsze miałem skłonności do hipochondriii. trzeba z tym walczyć.
 
Ostatnia edycja:

szymon1

New member
Delikatny prysznic po 5 dniach nie zaszkodzi (mozesz polac wode na brzuch) - raz dziennie wystarczy zeby nie rozmiekczac strupkow, poza tym jak krwawi to nie dokladaj jeszcze drugiej seri cwiczen moze i wzodach tez go jeszcze nei mecz. To wszystko trzeba wywazyc, nie przeginac ani w jedna a ni wdruga strone no i podstawa to stosowac sie do zalecen lekarza
 

jankanty

New member
Czas: ósmy dzień po zabiegu

Opuchlizna maleje w oczach. To dobrze. Napisałem wczoraj że do przyszłego tygodnia pewnie jej nie będzie, ale w tym tempie zniknie pewnie do piątku.

@szymon: ok. Drugiej serii na razie nie będzie. Chyba zrezygnuję na razie także z pierwszej. Obejrzałem dzisiaj dokładnie ranę. Rankiem były na opatrunku tylko dwie malutkie kropki i coś co przypominało strupa na tych trzech szwach. Przemyłem octeniseptem i zabrałem się za ćwiczenia, ale po pierwszym ściągnięciu coś mnie tknęło: czuję delikatne kłucie dokładnie w tych trzech szwach i jeszcze z lewej strony, na dwóch innych. Popatrzyłem na te dwa dodatkowe szwy i... na nich też się zaczynają robić czerwone plamki i coś się bzdryngoli :(

Może to wniosek na wyrost, ale odnoszę wrażenie, że winę za krwawienia ponoszą ćwiczenia do spółki ze wzwodami. Tym bardziej, że dopóki ćwiczeń nie zacząłem i tylko mi się wzwodziło, to i żadnych krwawień ze szwów (za wyjątkiem wędzidełka) nie było. W zaistniałej sytuacji chyba odpuszczę ćwiczenia dopóki się nie podgoi, a wzwody... cóż, najgorzej jest jak wyjdę na ulicę i się rozejrzę, ale na szczęście mogę to ograniczyć do minimum (dobrze że nie zdecydowałem się na zabieg w środku lata). Zalecenia lekarza niestety nie obejmują zaistniałej sytuacji, a wizytę mam dopiero w środę za tydzień, ale jeśli odpuszczę ćwiczenia dzisiaj i jutro, to myślę, że powinno trochę pomóc. Ponadto kupiłem sobie Alantan, na szybsze gojenie. Lekarz nie przepisał mi żadnej maści, ale myślę, że to nie zaszkodzi, dużo osób na forum z tego korzysta. Zacznę smarować wieczorem, teraz zmieniałem opatrunek i wolałbym, żeby ranki podeschły. Jeśli coś się będzie chrzanić, to maść odstawię. W piątek spróbuję wrócić do ćwiczeń, jeżeli wszystko potoczy się dobrze.
 

szymon1

New member
Wiesz co jak tam krwawi to nie wiem czy ten alantan to dobry pomysl, jesli juz to posamruj b cieniutko ale wydaj mi sie ze bez masci bedzie lepiej, niech ranka podeschnie niech jest dostep powietrza, bo pod mascia to sie trcohe bedzie kisic, masc najwyzje pozniej dolozysz
 

Podobne tematy

Do góry