W grudniu ubiegłego roku miałem zabieg stulejki – plastykę jak sam później wydedukowałem (bo od lekarza się tego nie dowiedziałem). Historia przed operacją jest standardowa i początek po zabiegu jak u większości z Was.
Dwa problemy:
1. Po zdjęciu szwów jakieś 10 dni po zabiegu pojawiła się ropa. Przyszedłem na wizytę, lekarz powiedział, że nie ma narzędzi (a przecież kazał mi przyjść na zdjęcie!), potem szukał ich po różnych szufladach (!), ściągnął większość szwów oprócz dwóch czy trzech „na wierzchu” penisa, i tych które mu się trochę "rozpaćkały" i puściły wcześniej (jeszcze w czasie operacji przy szyciu dowiedziałem się, że mam skórę za delikatną, dziwne żebym w tym miejscu miał inną niż delikatna, i że ciężko się szyje). Ściąganie szwów miałem wieczorem, a następnego dnia po obudzeniu zauważyłem ropę, której wcześniej (tj. od operacji aż do dnia zdjęcia szwów) nie było. Nie wiem czy to efekt reakcji organizmu na zdjęcie szwów, nie dopuszczam myśli, że lekarz użył niesterylnych narzędzi. Po tygodniu poszedłem do niego z tym problemem, usłyszałem że to nie możliwe, żeby się ropiło, bo zażywam antybiotyk (przepisał mi go nie zaraz po operacji ale dopiero później przy zdejmowaniu szwów). Wszystko miało być dobrze, miałem się nie zgłaszać. Minęło 1,5 miesiąca, a ropa jak była tak dalej jest. Byłem u niego ostatnio jeszcze raz i właściwie poza myciem oraz używaniem octeniseptu nie kazał mi niczego robić, a ja praktycznie od samego początku po operacji jak już tylko się dało myłem małego, moczyłem w rumianku, szarym mydle, bo takie wskazówki znalazłem m.in. na tym forum, stosowałem octenisept, więc raczej ciężko przypisać mi sobie winę za tę ropę, czyli że nie trzymałem higieny.
Czy ktoś z was miał z tym problem, w szczególności, czy to tyle trwało? Jak obserwuję sytuację to najpierw miało związek z tym "rozpaćkaniem" tzn. na wierzchu penisa przy miejscu gdzie było szyte jest kawałek czerwonego "mięcha" i stamtąd się sączyło czasami wygląda jakby go już nie było, czasami go widać trochę jest schowany. Ropę znajduję codziennie, z uwagi na długie trwanie tego stanu zaczyna mnie to niepokoić.
Zdjęcia:
View image: ropa1
View image: ropa2
View image: ropa3
2. Jakieś dwa tygodnie temu pojawił się drugi. Najpierw miałem gwałtowną pobudkę w nocy spowodowaną ostrym bólem prącia, jakby ktoś mi szpilkę tam wetknął. Ponieważ było to w nocy pomyślałem że może to nocny wzwód (choć bolesnych od dłuższego czasu nie miałem) i gdzieś kolegę przycisnąłem, ale niestety sprawa powtórzyła się przy stanie w pełni świadomego wzwodu ból przypominający ostre ukłucie towarzyszy wzwodowi, zwłaszcza jak cewka moczowa pracuje czyli np. zbliża się wytrysk. Lekkie ukłucia w tym miejscu odczuwa czasami w ciągu dnia, nie mając nawet wzwodu. Na moje oko przy okazji plastyki nie zajęto się wędzidełkiem. Żołądź jest ciągnięta do dołu przez wędzidełko, w jego okolicy lokalizuję ból, a sam wzwód nie tylko nie daje tego co powinien, ale po prostu boli że wytrzymać się nie da. Samo wędzidełko jest jakieś skrzywione w jedną stronę, może dlatego, że w miejscu gdzie było rozpaćkane skóry jest jakby więcej albo jeszcze nie wróciła do siebie. W miejscu połączenia wędzidełka z trzonem jest taki biaława kulka/kulki, boli przy dotknięciu. Jak pytałem lekarza to stwierdził, że czasami pojawiają się przy plastyce nawroty stulejki, i to może być u mnie, może zostawił za dużo napletka. Kazał wykonywać ćwiczenia ale ja po paru dniach nie widzę większych postępów. Zaczął coś przebąkiwać o powtórce z krojenia, a ja wolałbym uniknąć tej wątpliwej przyjemności. Jak szedłem na zabieg pierwszy raz to miałem b. pozytywne nastawienie, na bazie opinii lekarza oraz lektury licznych wpisów na forach. Teraz jak pomyślę o ponownym zabiegu to robi mi się niedobrze na samą myśl. Napiszcie czy ktoś miał coś podobnego, czy jeśli rzeczywiście to nawrót, to czy nie ma innej metody poza kolejnym krojeniem. Gdzieś słyszałem o jakiś maściach (jeśli 2 m-ce po zabiegu ma to jeszcze jakiś sens – lekarz oczywiście nic mi nie powiedział). Nie mam za bardzo kogo pytać, bo do tego lekarza straciłem zaufanie, w ogóle ciężko było uzyskać od niego jakąś konkretną informację, dziwne zwłaszcza, że pytałem o pewne rzeczy po kilka razy przed zabiegiem, zbywał mnie na zasadzie potem panu powiem, po zabiegu nie powiedział nic, potem wciskał że czegoś nie ma, a przecież było (vide ropa i antybiotyk) albo zdziwiony pytał: „to ja panu o tym nie mówiłem?” Wydawał się na początku konkretny i rzeczowy, przy tym młody gość (w przeciwieństwie do lekarzy na których trafiałem wcześniej, bo nad rozwiązaniem problemu myślałem od jakiegoś czasu, bo coś mi nie pasowało, a oni przepisywali tylko jakieś witaminki jak dla panów w andropauzie) a tu taka wtopa.
Podsumowując: jest gorzej niż było przed, a ja zaczynam żałować że się w ogóle wybrałem się na ten zabieg, bo efekt jest taki, że stulejka była ale przynajmniej na co dzień nic nie bolało i nic się z niego nie lało, poza tym co powinno , a teraz penis nie dość że boli, choć dawno o zabiegu powinienem zapomnieć i cieszyć się życiem, z wzwodem są problemy (ból o którym pisałem, no i jeszcze z przywróceniem napletka na miejsce, wygląda to dziwnie bo żołądź jest nabrzmiała jak w czasie wzwodu choć trzon dawno już zwiotczał – chyba że to normalne ale wydaje mi że chyba nie), no i psychika zaczyna mi siadać (ile można czekać na poprawę, skoro wszędzie piszą że po 4 tyg. wszystko powinno się zamknąć, a ja najpierw słyszałem że jest w porządku, a teraz już nie i to tego ten brak informacji).
Przejrzałem posty dot. stulejki - po operacji i wędzidełka i praktycznie nie znalazłem podobnych przypadków, więc nie wiem czy miałem wyjątkowe "szczęście", może tu ktoś pomoże mi?
Myślałem żeby zapytać innego lekarza o opinię, tylko nie znam innego, do którego mógłbym się udać, a biorąc pod uwagę dotychczasowe doświadczenia (czyli trzech i właściwie wynik 0:3), może ktoś na bazie swoich pozytywnych doświadczeń może kogoś polecić w Rzeszowie, poza dr. Kuźniarem (tylko informację o nim znalazłem na forum).
Zdjęcia dot. problemu nr 2:
View image: w1
View image: w2
View image: w3
View image: w4
View image: w5
Pozdrawiam
Buos
Dwa problemy:
1. Po zdjęciu szwów jakieś 10 dni po zabiegu pojawiła się ropa. Przyszedłem na wizytę, lekarz powiedział, że nie ma narzędzi (a przecież kazał mi przyjść na zdjęcie!), potem szukał ich po różnych szufladach (!), ściągnął większość szwów oprócz dwóch czy trzech „na wierzchu” penisa, i tych które mu się trochę "rozpaćkały" i puściły wcześniej (jeszcze w czasie operacji przy szyciu dowiedziałem się, że mam skórę za delikatną, dziwne żebym w tym miejscu miał inną niż delikatna, i że ciężko się szyje). Ściąganie szwów miałem wieczorem, a następnego dnia po obudzeniu zauważyłem ropę, której wcześniej (tj. od operacji aż do dnia zdjęcia szwów) nie było. Nie wiem czy to efekt reakcji organizmu na zdjęcie szwów, nie dopuszczam myśli, że lekarz użył niesterylnych narzędzi. Po tygodniu poszedłem do niego z tym problemem, usłyszałem że to nie możliwe, żeby się ropiło, bo zażywam antybiotyk (przepisał mi go nie zaraz po operacji ale dopiero później przy zdejmowaniu szwów). Wszystko miało być dobrze, miałem się nie zgłaszać. Minęło 1,5 miesiąca, a ropa jak była tak dalej jest. Byłem u niego ostatnio jeszcze raz i właściwie poza myciem oraz używaniem octeniseptu nie kazał mi niczego robić, a ja praktycznie od samego początku po operacji jak już tylko się dało myłem małego, moczyłem w rumianku, szarym mydle, bo takie wskazówki znalazłem m.in. na tym forum, stosowałem octenisept, więc raczej ciężko przypisać mi sobie winę za tę ropę, czyli że nie trzymałem higieny.
Czy ktoś z was miał z tym problem, w szczególności, czy to tyle trwało? Jak obserwuję sytuację to najpierw miało związek z tym "rozpaćkaniem" tzn. na wierzchu penisa przy miejscu gdzie było szyte jest kawałek czerwonego "mięcha" i stamtąd się sączyło czasami wygląda jakby go już nie było, czasami go widać trochę jest schowany. Ropę znajduję codziennie, z uwagi na długie trwanie tego stanu zaczyna mnie to niepokoić.
Zdjęcia:
View image: ropa1
View image: ropa2
View image: ropa3
2. Jakieś dwa tygodnie temu pojawił się drugi. Najpierw miałem gwałtowną pobudkę w nocy spowodowaną ostrym bólem prącia, jakby ktoś mi szpilkę tam wetknął. Ponieważ było to w nocy pomyślałem że może to nocny wzwód (choć bolesnych od dłuższego czasu nie miałem) i gdzieś kolegę przycisnąłem, ale niestety sprawa powtórzyła się przy stanie w pełni świadomego wzwodu ból przypominający ostre ukłucie towarzyszy wzwodowi, zwłaszcza jak cewka moczowa pracuje czyli np. zbliża się wytrysk. Lekkie ukłucia w tym miejscu odczuwa czasami w ciągu dnia, nie mając nawet wzwodu. Na moje oko przy okazji plastyki nie zajęto się wędzidełkiem. Żołądź jest ciągnięta do dołu przez wędzidełko, w jego okolicy lokalizuję ból, a sam wzwód nie tylko nie daje tego co powinien, ale po prostu boli że wytrzymać się nie da. Samo wędzidełko jest jakieś skrzywione w jedną stronę, może dlatego, że w miejscu gdzie było rozpaćkane skóry jest jakby więcej albo jeszcze nie wróciła do siebie. W miejscu połączenia wędzidełka z trzonem jest taki biaława kulka/kulki, boli przy dotknięciu. Jak pytałem lekarza to stwierdził, że czasami pojawiają się przy plastyce nawroty stulejki, i to może być u mnie, może zostawił za dużo napletka. Kazał wykonywać ćwiczenia ale ja po paru dniach nie widzę większych postępów. Zaczął coś przebąkiwać o powtórce z krojenia, a ja wolałbym uniknąć tej wątpliwej przyjemności. Jak szedłem na zabieg pierwszy raz to miałem b. pozytywne nastawienie, na bazie opinii lekarza oraz lektury licznych wpisów na forach. Teraz jak pomyślę o ponownym zabiegu to robi mi się niedobrze na samą myśl. Napiszcie czy ktoś miał coś podobnego, czy jeśli rzeczywiście to nawrót, to czy nie ma innej metody poza kolejnym krojeniem. Gdzieś słyszałem o jakiś maściach (jeśli 2 m-ce po zabiegu ma to jeszcze jakiś sens – lekarz oczywiście nic mi nie powiedział). Nie mam za bardzo kogo pytać, bo do tego lekarza straciłem zaufanie, w ogóle ciężko było uzyskać od niego jakąś konkretną informację, dziwne zwłaszcza, że pytałem o pewne rzeczy po kilka razy przed zabiegiem, zbywał mnie na zasadzie potem panu powiem, po zabiegu nie powiedział nic, potem wciskał że czegoś nie ma, a przecież było (vide ropa i antybiotyk) albo zdziwiony pytał: „to ja panu o tym nie mówiłem?” Wydawał się na początku konkretny i rzeczowy, przy tym młody gość (w przeciwieństwie do lekarzy na których trafiałem wcześniej, bo nad rozwiązaniem problemu myślałem od jakiegoś czasu, bo coś mi nie pasowało, a oni przepisywali tylko jakieś witaminki jak dla panów w andropauzie) a tu taka wtopa.
Podsumowując: jest gorzej niż było przed, a ja zaczynam żałować że się w ogóle wybrałem się na ten zabieg, bo efekt jest taki, że stulejka była ale przynajmniej na co dzień nic nie bolało i nic się z niego nie lało, poza tym co powinno , a teraz penis nie dość że boli, choć dawno o zabiegu powinienem zapomnieć i cieszyć się życiem, z wzwodem są problemy (ból o którym pisałem, no i jeszcze z przywróceniem napletka na miejsce, wygląda to dziwnie bo żołądź jest nabrzmiała jak w czasie wzwodu choć trzon dawno już zwiotczał – chyba że to normalne ale wydaje mi że chyba nie), no i psychika zaczyna mi siadać (ile można czekać na poprawę, skoro wszędzie piszą że po 4 tyg. wszystko powinno się zamknąć, a ja najpierw słyszałem że jest w porządku, a teraz już nie i to tego ten brak informacji).
Przejrzałem posty dot. stulejki - po operacji i wędzidełka i praktycznie nie znalazłem podobnych przypadków, więc nie wiem czy miałem wyjątkowe "szczęście", może tu ktoś pomoże mi?
Myślałem żeby zapytać innego lekarza o opinię, tylko nie znam innego, do którego mógłbym się udać, a biorąc pod uwagę dotychczasowe doświadczenia (czyli trzech i właściwie wynik 0:3), może ktoś na bazie swoich pozytywnych doświadczeń może kogoś polecić w Rzeszowie, poza dr. Kuźniarem (tylko informację o nim znalazłem na forum).
Zdjęcia dot. problemu nr 2:
View image: w1
View image: w2
View image: w3
View image: w4
View image: w5
Pozdrawiam
Buos